????.??.?? -retrospekcja

532 105 48
                                    

Pierwsze wspomnienie Jimina z dzieciństwa nie jest wyraźne; rozmazane, płynne i mgliste. Zupełnie nierealne i później często zastanawiał się, czy to jego własne wspomnienie, czy może ojciec tak mu opisywał ten dzień, a jego wyobraźnia dodała do słów taty obrazy. Nigdy nie był nawet do końca pewien, czy to co pamiętał wydarzyło się naprawdę i czy był to jeden dzień, godzina, czy może lata. Bez względu na wszystko, w jego pamięci właśnie tak zakodowała się data, którą on sam określał mianem pierwszej. Jego urodziny.

W tym wspomnieniu najważniejszą rolę odgrywał wysoki stół, zawieszone nad nim lampy i skupiona twarz ojca, która co jakiś czas przesłaniała mu obraz. I szum okalającej go wody, która pozostawała w ciągłym ruchu. Jimin przez całe życie lubił ten dźwięk. Sprawiał, że czuł się bezpiecznie.

- Jiminnie? - zachrypnięty głos starszego mężczyzny co jakiś czas zwracał jego uwagę. Chłopak chciał spojrzeć w jego stronę, odwrócić szyję, poruszyć głową tak jak on. Naprawdę chciał, ale tylko jego gałki oczne były w stanie z nim współpracować. To pamiętał najlepiej z tego wspomnienia; chęć odezwania się, ruszenia jakąkolwiek częścią swojego ciała. Choćby najmniejszym palcem, ale mimo, że bardzo się starał, jego ręce pozostawały martwe. Całe jego ciało pozostawało bez ruchu. Pomyślał, że może już zawsze tak właśnie będzie. Zamknął wtedy oczy, czując narastający w środku żal.

Drugie wspomnienie było już bardziej wyraźne. Ostrzejsze. Tak nazywał je sam w swojej głowie. Ojciec, jak zwykle pochylający się nad nim w niewygodnej pozycji, uśmiechał się do niego. Jimin miał wtedy trzy lata.

- Jiminnie? - spytał jak zwykle. Jimin czuł, że nadchodzi coś wielkiego. Nie wiedział jeszcze co, ale ojciec bardzo rzadko uśmiechał się tak, jak teraz. - Jesteś gotowy?

- Tak - odparł cicho.

Nie wiedział, na co miał być gotowy, ale wiedział, że to była prawidłowa odpowiedź. I wtedy coś w jego sercu ruszyło się, kliknęło i raptem nabrał pierwszy w życiu głęboki oddech. Mówi się, że gdy człowiek umiera, gdy dopadnie go ten pierwszy cios śmierci, jego ciało z początku nie odczuwa bólu. Zakończenia nerwowe są zbyt otumanione tą nową sensacją, zbyt zszokowane tym, co zaraz nadejdzie, żeby cokolwiek zarejestrować. A potem przychodzi ból. Zalewa ciało jak fala, otumania wszystkie organy, wyciska z nich życie, a potem nie ma już nic. Tylko ciemność. I Jimin o tym wiedział.

Nikt jednak nigdy nie mówi, że życie zaczyna się tak samo. Od ciemności, po której przychodzi pierwszy oddech, pierwszy ruch ręką, skóra nieprzyzwyczajona do odbierania jakichkolwiek sygnałów z zewnątrz szczypie. Zakończenia nerwów zaczynają odbierać pierwsze impulsy. Po raz pierwszy zaczyna przechodzić przez nie elektryczny szok. Przez krótką chwilę nie dzieje się nic. Receptory nerwowe pracują, otumanione nową sensacją, a potem raptownie przychodzi ból. Topi wszystkie zmysły w jedno. Smak, węch, wzrok, czucie. Ciało człowieka wariuje z bólu, nie potrafiąc poradzić sobie z tą nagłą falą nieznanych doznań. Umieranie i rodzenie się prawie niczym się od siebie nie różnią. Jimin o tym wiedział.

Jimin zaczął płakać. Ręce ojca, tak ciepłe, tak wielkie przyciskają go do siebie.

- Już dobrze - mówi, a jego głos wibruje w jego potężnej klatce piersiowej. Chłopiec łapie go za koszulę, zaciskając drobne dłonie na jego kołnierzu, który pachnie jak coś znajomego i bliskiego. Jak dom, chociaż nigdy nie czuł żadnego innego zapachu. Gdy łzy ustają i Jimin uspokaja się trochę, a w wraz z nim jego oszalałe zmysły, ojciec odsuwa się od niego i głaszcze po głowie. Chłopiec powtarza tą czynność po nim. Przyciska krótkie paluszki do własnej głowy i ciągnie za włosy, których istnienia nie rozumie.

- Boli - mówi cicho, marszcząc się. - Boli - powtarza coraz bardziej rozpaczliwym tonem, bo ból nie ustaje, gdy ciągnie je coraz mocniej. Ojciec śmieje się, tak naprawdę i szczerze, z zębami na wierzchu, których Jimin nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek widział i łapie go za ręce. Delikatnie i lekko, jakby Jimin zrobiony był ze szkła i opuszcza je na dół. Ból ustaje, a przydługie kosmyki grzywki opadają mu przed oczy. Chłopiec patrzy na nie podejrzliwie kątem oka.

- Twoja mama lubiła różowy - mówi ojciec najoczywistszym tonem na świecie.

Przeczesuje wolno własnymi palcami pudrowo-różowe włosy Jimina, który zamyka na chwilę oczy, starając się zapamiętać to uczucie. Ciepło bijące od starszego mężczyzny, chłód bijący od metalowego stołu, na którym siedzi. Wszystko to na raz stara się zachować na zawsze w swojej pamięci. Jego ciało przechodzi zimny dreszcz. Pracownia jest lodowata.

- Mam...- ojciec odwraca się na chwilę, głaszcząc jedną ręką jego gołe plecy i łapie za pakunek stojący na brzegu drugiego stołu. - Mam coś dla ciebie.

- Co? - spytał Jimin, odwracając wzrok od swoich kolan. Ojciec rozwija pakunek i pokazuje mu jego zawartość. W środku znajduje się koszula, taka sama jak taty, ale mniejsza. Niebieska, z małą białą kieszonką z przodu. Idealna na Jimina. Chłopiec łapie za jej róg. Jest szorstka w dotyku. Decyduje i odkłada ją na bok. Spodnie są miękkie i przyciska je zaraz do własnego policzka; pociera nimi kilka razy. Tata śmieje się przez ten cały czas, obserwując, jak na stole rośnie kupka ubrań, które Jimin dotyka i wącha uważnie.

- Twój brat na ciebie czeka - mówi, głaszcząc go znów po głowie. Jimin uśmiecha się szeroko. Sam nie wie, dlaczego. Czy chodzi o to, że robi mu się coraz cieplej z każdą nałożoną częścią garderoby i to naprawdę miłe uczucie. Czy może dlatego, że tata zadaje mu pytania i jest w stanie wreszcie na nie odpowiedzieć, poruszyć palcem, szyją i widzi w oczach starszego mężczyzny dumę, która powoduje, że coś w środku niego samego rośnie coraz bardziej i bardziej i ma ochotę chichotać. A może chodzi o brata. Jimin czekał na niego. Tak długo czekał, zanim zdążył nauczyć się mówić, czuć i oddychać.

- Taehyungie - mówi głośno i wyraźnie, gdy ojciec łapie go w pas i stawia na ziemi. Jego nogi drżą przez chwilę nieprzyzwyczajone do tego nowego uczucia, ale instynkt zaraz bierze górę. Pierwszy krok wydaje się mu samemu głośny. Tak głośny, że aż zakrywa uszy rękoma. Tata puszcza go i mija, idąc w stronę drzwi do pracowni. Jimin znów się uśmiecha. Biegnie już w jego stronę, nie zatrzymuje się. Jego wypolerowane na wysoki połysk czarne buty odbijają światła lamp zawieszonych przy suficie. Dopiero, gdy przebiega za próg drzwi, które ojciec trzyma dla niego, Jimin wyhamowuje.

- Taehyungie! - krzyczy tym razem. W rogu pokoju, na kanapie, siedzi o rok starszy od niego chłopiec. Jimin nie wie, skąd to wie. Po prostu wie, że jest starszy. Płowe włosy Taehyunga, związane w niestaranny kucyk na czubku głowy, poruszają się komicznie, gdy ten zeskakuje na ziemię. Jimin patrzy na nie z szeroko otwartymi oczami i wtedy Taehyung daje pierwszy krok w jego kierunku.

- Cześć - mówi do niego. Idzie wolno, z pewnego rodzaju rezerwą i niepewnością, której Jimin z miejsca postanawia nienawidzić. Chłopiec czuje, jak do jego oczu napływają gniewne łzy. Taehyung się mnie boi, mój brat się mnie boi, ta myśl nachodzi go tak gwałtownie, że ma ochotę wrócić do ojca i schować się w jego ramionach, ale wtedy drugi chłopiec podbiega do niego szybko i łapie za ramiona. Ściska.

- To bol...- słowa utykają w ustach Jimina, bo dotyk Taehyuna wcale nie boli. Jest czuły i ciepły i jest wszędzie. Jego ciało się relaksuje, zakończenia nerwowe się relaksują i zaraz on sam, podobnie jak starszy chłopiec, zaczyna się śmiać. 

a/n: myślałam, że mi sie nie uda, bo gram w grę

✔On the edge of Forever | Minjoon | YoonseokWhere stories live. Discover now