11

21.8K 1.1K 99
                                    

Szybkimi krokami nadszedł kolejny dzień sprawdzenia się jako nauczyciel. Po skończonych lekcjach wpadłam do domu tylko żeby odstawić kilka niepotrzebnych rzeczy. W domu nikogo nie było co w dużym stopniu ułatwiło mi całe wyjście. Nie chciałam kolejny raz się tłumaczyć.

O tej porze większość uczniów kończyła lekcję więc nie chcąc ryzykować konfrontacji z nimi postanowiłam przyjść do domu Luka od drugiej strony. Zakluczyłam drzwi wejściowe i wyszłam tylnymi prowadzącymi do małego ogródka w której jedyną ozdobą była huśtawka ustawiona po prawej stronie domu. 

Wzięłam głęboki wdech i przeskoczyłam przez płot. Ogród był zadziwiająco duży, nawet jak na tą okolice. W głębi ogrodu znajdował się domek na drzewie i pełno zabawek małej Lucy. Tuż przy pokaźnych rozmiarów szklanych drzwiach stało kilka leżaków pod parasolem z widokiem na basen. 

Podeszłam do drzwi i delikatnie zapukałam w szybę. Otworzył mi zaskoczony blondyn. 

— No hej, jak ty tu weszłaś? — w odpowiedzi wzruszyłam ramionami i pokazałam na płot. 

Chłopak zaśmiał się i zaprosił mnie do środka. 

— Aż tak się mnie wstydzisz? — skarciłam go wzrokiem. 

— Już ci coś na ten temat mówiłam. — chłopak uniósł ręce w obronnym geście. 

Tym razem w domu nikogo nie było dlatego rozsiedliśmy się w salonie na kanapie. Nauka szła coraz lepiej. Blondyn naprawdę skupiał się na tym co do niego mówiłam czym byłam lekko zaskoczona. Zastanawiałam się co go tak motywowało. Po godzinie chłopak ogłosił przerwę i ruszył w stronę kuchni. 

— Co chcesz do picia? 


— Wystarczy woda, dziękuję. — podeszłam do wysepki kuchennej i usadowiłam się na wysokim stołku. 

— Czas na przerwę - czas na kitkat! — powiedział wesoło i wyciągnął z szafki różne słodycze które rozłożył na niedużym talerzyku. — Częstuj się. Inaczej mama będzie mi robić wykłady, że cie głodzę tutaj czy coś. 

— Twoja mama jest bardzo miła, ale podziękuję. Jadłam w domu obiad. — odpowiedziałam zadziwiająco pewna siebie. Nie sądziłam, że kłamstwo przyjdzie mi tak łatwo. 

Luke zabrał talerzyk i wróciliśmy do salonu. Usiadłam na dużej kanapie krzyżując nogi. Blondyn usiadł kawałek dalej.

— A więc dlaczego Liverpool? — zaczęłam rozmowę. 

— Cóż, musieliśmy się przenieść z powodu pracy taty. Tak naprawdę sam dokładnie nie wiem o co chodzi, tata jest strasznie zapracowany dlatego jak wraca nie chcemy go dalej o to męczyć. 

— Rozumiem. Skąd się przenieśliście? 

— Z Londynu. 

— To nie aż tak daleko. Tęsknisz pewnie za wszystkim co? 

— W sumie to nie. — wzruszył ramionami — podoba mi się tu. 

Chłopak usiadł tak samo jak ja odwracając się do mnie twarzą. Nasze kolana się zetknęły a po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Jednak nie chciałam mu tego pokazywać żeby przypadkiem nie zaczął zadawać głupich pytań na których zdecydowanie nie miałam ochoty. 

— Skoro już obudziła się w tobie taka ciekawość, może zagramy w pytania? 

— Jeśli tak bardzo chcesz — wzruszyłam obojętnie ramionami. 

— Od zawsze tu mieszkasz? — chłopak rozpoczął. 

— Tak, czego ci najbardziej brakuje z Londynu? 

— Dwójki przyjaciół, których znam od dzieciństwa ale nie straciliśmy kontaktu. Dlaczego ludzie w szkole tak cię traktują? 

— Nie wiem, pewnie dlatego, że nigdy nie potrafiłam się obronić. — zaczęłam bawić się końcówkami moich włosów. — Dlaczego tak się przykładasz do nauki? 

— Nie chce żebyś myślała, że jestem głupi. Jestem po prostu leniwy. Dlaczego teraz nie zaczniesz się bronić? Ostatnio odpyskowałaś Maxowi, więc w czym problem? 

— No właśnie. I jak to się skończyło? Kolejny raz publicznie ośmieszona. Nigdy nie wygram, jestem ja kontra cała szkoła. — opuściłam wzrok zażenowana. 

— Nie prawda, masz mnie. — położył dłoń na moim kolanie co wywołało u mnie kolejny dreszcz. 

Proszę, przestań. 

Spojrzałam na niego proszącym wzrokiem, na szczęście chłopak zrozumiał przesłanie i zabrał rękę. 

— Dlaczego w ogóle ze mną rozmawiasz? 

— Bo cię lubię. Nie obchodzi mnie jakie zdanie mają o tobie inni. Nauczyłem się tego w poprzedniej szkole. — uśmiechnął się czule. — Dlaczego nie pozwalasz się dotykać, Skyler?

— Ja... ja muszę iść już do domu. — zerwałam się z kanapy, chwyciłam plecak w rękę i ruszyłam w stronę drzwi do ogrodu. 

— Skyler... — chłopak szybko zagrodził mi drogę. — Czego się boisz? Myślisz, że będę chciał to wykorzystać przeciwko tobie? Boisz się mnie? Boisz się że coś ci zrobię? — w tej chwili pierwszy raz widziałam go spanikowanego. Cały czas próbował wyczytać coś z mojej twarzy. 

— To boli Luke. — blondyn stał osłupiały. Nie wiedziałam czy mam coś jeszcze powiedzieć czy coś zrobić. Bałam się mówić więcej. Jednak przez wszystkie nasze rozmowy chłopak wydawał się być szczery. Chłopak otworzył usta chcąc coś powiedzieć jednak zamknął je kiedy wyciągnęłam dłoń w jego stronę. 

— Boli tutaj. — przyłożyłam palec wskazujący do jego czoła. 

Jego oczy w jednej chwili stały się smutne. Zabrałam rękę i uśmiechnęłam się jakby chcąc go pocieszyć.  Chłopak patrzył na mnie pustym wzrokiem. Wyminęłam go i wyszłam na zewnątrz. 

— Do zobaczenia Luke! — pokiwałam na pożegnanie i ruszyłam w stronę płotu.





Don't touch me, pleaseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz