21

19.5K 1K 653
                                    

Zaczynało denerwować mnie to, że sama nie wiem, jaka chcę być. Było to dla mnie za trudne.  Po prostu nie chciałam być taka jaka byłam w danym momencie. Zmiana. Nie ważne czego, ale zmiana. 

Chciałam chociaż na chwilę wyrzucić to z głowy więc wzięłam plecak, spakowałam zeszyt, butelkę wody i wyszłam na spacer do parku w którym bawiłam się z pieskiem pani Stelli. Polubiłam to miejsce, głównie dlatego, że nie spotkałam tam jeszcze nikogo ze szkoły. Chodzą tam głownie starsze osoby albo rodziny z małymi dziećmi. 

Usiadłam na pierwszej wolnej ławce i napiłam się wody. Poczułam wibracje w kieszeni dresowych spodni. Rozejrzałam się po okolicy i wyjęłam telefon.

king69: hej myszko, co słychać? 

ja: nie nazywaj mnie myszko...

king69: hej kotku, co słychać? :3 

ja: tak też nie!  Mam imię wiesz? Aż takie złe?

ja: a słychać wiatr, śmiech i szczekanie

king69: nie, masz śliczne imię 

king69: ale każdy może powiedzieć do ciebie Skyler, ale nie każdy może powiedzieć do ciebie kotku, kotku :> 

ja: a niby skąd ty masz ten przywilej? 

king69: urodziłem się z nim, jesteś mi przeznaczona ;3 

ja: przeznaczona jest ci samotność i twoja ręka ;3 

Wysyłając wiadomość kątek oka zauważyłam zbliżającą się sylwetkę więc schowałam telefon i spojrzałam w jej stronę. Tą osobą okazał się być Luke wesoło idący w moją stronę. Pomachał widząc, że go zauważyłam. 

Usiadł obok mnie a ławka lekko się ugięła. 

— Hej, co tu robisz? — usiadł oddychając głośno.

Po stroju wywnioskowałam, że biegał więc wyjęłam butelkę z plecaka i mu podałam. Podziękował skinieniem głowy i wypił pół butelki na raz. 

— Nudziło mi się w domu, więc stwierdziłam, że wole nudzić się tutaj. — wzruszyłam ramionami. 

— Zawsze możesz nudzić się w mnie, przynajmniej masz bliżej. — otarł usta wierzchem dłoni i oddał mi butelkę. — Dzięki.

— Będę pamiętać na przyszły raz. 

Między nami zapanowała cisza. Blondyn wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał. 

— Wszystko okej? — Spojrzał na mnie zaskoczony. 

— Tak, nie, znaczyy tak. Tylko ten, mogę mieć do ciebie prośbę? 

— Wal. 

— W sobotę przyjeżdża do nas rodzina zobaczyć jak sobie radzimy i tak dalej. No i ten... ekhm. — zaciął się wiec zachęciłam go kiwnięciem głowy do dalszego mówienia. — Cóż... Kiedyś byłem trochę inny niż teraz i moja rodzina nie była z tego dumna. Chciałem im pokazać, że się zmieniłem, a ty mogłabyś mi w tym pomóc przychodząc na obiad. — przejechał dłonią po włosach. — Moja mama bardzo cię polubiła, mimo, że nawet nie rozmawiałyście. 

Nie wiedziałam, czy powinnam się zgodzić, w głowie główną myślą było to, jaki był kiedyś. Chciałam wiedzieć też, co sprawiło, że się zmienił. 

Chłopak patrzył na mnie czekając na jakąkolwiek reakcje. 

— Jeśli mogę ci jakoś pomóc to przyjdę panie trenerze. — na twarzy chłopaka od razu pojawił się uśmiech. 

— Dziękuję. Oni cię pokochają! 

Pokochają? Dobry żart. 

Mimo wszystko, był jedną z dwóch osób które w jakikolwiek sposób potrafiły umilić mi czas, no i oczywiście nie musiałam być wtedy w domu. 

— Em, mam się jakoś specjalnie ubrać albo coś takiego? — spytałam zażenowana. 

Nigdy nie byłam u nikogo na obiedzie więc nie bardzo wiedziałam jak to wygląda. 

— Jeśli nie założysz dresów i bluzy z plamą po keczupie to będzie git. — zaśmiał się. — Tak, żeby było ci wygodnie. — uśmiechnął się i wstał. — No to biegnę dalej, do zobaczenia!

Pomachał na pożegnanie i pobiegł w kierunku domu. Posiedziałam jeszcze chwilę i również ruszyłam w drogę powrotną.  Zastanawiałam się, co mam na siebie włożyć, żeby nie wyglądać jak ostatni menel. Zaczęłam wątpić w to, czy w ogóle w mojej szafie znajdowały się "ładne" rzeczy. 

Odłożyłam plecak na miejsce i otworzyłam szafę. Kilka par dresowych, w większości za dużych spodni. Dwie pary jeansów których od dawna nie miałam na nogach bo uważałam je za zbyt obcisłe. Sterta koszulek we wszystkich odcieniach szarości i również za duże bluzy w których wyglądałam jak worek na ziemniaki. 

Nigdy nie starałam się wyglądać ładnie. Chciałam tylko, żeby było mi wygodnie. 

Prawda?

Bo to wcale nie tak, że wszystkie bardziej obcisłe rzeczy Josh wyrzucił z mojej szafy. Chciałam tylko, żeby było mi wygodnie. A jak wiadomo każda bluzka z dekoltem czy krótsze spodnie są niewygodne. Prawda Josh?  

Prawda Skyler. Bo jak nie pokazujesz swojego ciała to jest wygodniej. Bo jak masz za duże ubrania to nikt nie zobaczy co jest pod nimi. Tak jest wygodniej Skyler. Dla mnie też. 

Z trzaskiem zamknęłam szafę i wyszłam na korytarz. 

— Mamo? — krzyknęłam. — Tato? 

Odpowiedziała mi cisza. Zeszłam na dół sprawdzić czy Josh nie siedzi w swoim gabinecie jednak tam też nikogo nie zastałam. Wróciłam na górę i weszłam do sypialni mamy. 

Rozejrzałam się po pomieszczeniu i podeszłam do szafy. 

Chce wyglądać ładnie. 



Don't touch me, pleaseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz