19

19K 1.1K 560
                                    

Nadeszła niedziela rano, a wraz z nią ból w każdym miejscu mojego ciała. Nie dałam rady nawet okręcić się na drugą stronę bezboleśnie, a co dopiero wstać. Postanowiłam nie ruszać się z łóżka jeszcze chociaż przez krótką chwilę. Mój odpoczynek przez wstaniem przerwał dźwięk telefonu. Powoli przekręciłam się na swoją lewą stronę i sięgnęłam ręką do szafki. Przy okazji poczułam ból w przedramieniu, brzuchu, plecach. Wszędzie.

Boli. 

Odblokowałam telefon i otworzyłam okno czatu. 

fuckoff napisał/a do ciebie

fuckoff: dzień doberek! Jak tam dziecino? Zakwasiki są? 

Boli.

ja: Nie jest tak źle. 

ja: Ale nie musiałaś mnie zmuszać żebym sięgnęła telefon...

fuckoff: Jeden dzień dopiero a ty już narzekasz omg 

ja: wyjdź. 

fuckoff: ciekawe jak szybko zrezygnujesz grubasie ahhah

Boli. 

ja: nie doczekasz się : ) 

fuckoff: zobaczymy ; ) 

Zebrałam w sobie trochę siły i podniosłam się z łóżka. Założyłam szarą bluzę z długim rękawem i zeszłam na dół. W kuchni siedział Josh popijając poranną kawę. Przed nim stał pusty talerz po zjedzonym już śniadaniu. 

— Dzień dobry tato. — skutecznie omijając go wzrokiem wzięłam jabłko z półmiska i butelkę wody z lodówki. Szybko zważyłam owoc i ruszyłam z powrotem. 

—  Mama na zakupach jakbyś chciała wiedzieć. — powiedział niby obojętnie nie podnosząc wzroku znak gazety. 

Boli.

— Oh.. — było jedynym co mogłam z siebie wydusić. 

Już dobrze wiedziałam co to oznacza. Jesteśmy sami. Ja i Josh. Wolną dłoń automatycznie zacisnęłam w piąstkę. 

Wróciłam do pokoju i usiadłam przy biurku żeby zapisać kalorie do zeszytu. Mój wzrok powędrował na tabele z liczbami z każdego ważenia.

Boli. 

 Każda z kolei była odrobinę mniejsza ale to wciąż było za mało. O dużo za mało żebym mogła czuć się dobrze ze swoim ciałem. 

Ta myśl była swego rodzaju żartem. Bardzo nieśmiesznym. Już nawet mój mózg się ze mnie śmieje. Po tym wszystkim co moje ciało musiało przejść i co na nim po tym zostało, nigdy nie będę mogła czuć się z nim dobrze. 

Usłyszałam kroki osoby wchodzącej po schodach. Zamknęłam zeszyt i schowałam go na dół szuflady, pod zeszyty szkolne.  Zajęłam się moim śniadaniem, licząc, że to chociaż o kilka chwil odwlecze to, co nieuniknione.  Drzwi mojego pokoju otworzyły się ze zgrzytem. Okręciłam się na krześle w stronę intruza. Josh stał oparty o framugę z papierosem w ręce. Przyglądał mi się swoim parszywym spojrzeniem. Oglądał moją twarz, moje dłonie w których trzymałam nadgryzione jabłko, moje stopy próbujące przebić się piętro niżej przez podłogę. Patrzył, jakby zastanawiał się, co zrobi mi tym razem. Jaki ślad tym razem po sobie zostawi. 

— Wstań. — zamknął za sobą drzwi i podszedł do mnie stanowczym krokiem. 

Jedną ręką odpiął moją bluzę i pomógł mi ją zdjąć. Ubranie wylądowało na podłodze. 

Jaki kurwa dżentelmen. 

Josh doskonale wiedział jakie jest moje nastawienie do używek, tym bardziej do używek w moim pokoju. Jego mina mówiła sama za siebie. Czuł satysfakcje z dodatkowego drażnienia mnie. Wykorzystywał do tego każdą okazję. 

Zaciągnął się papierosem i dmuchnął dymem w moją stronę. Odruchowo odwróciłam głowę starając się nie oddychać przez chwilę, żeby nie wciągać tego szkodliwego gówna do płuc. 

— Patrz na mnie. — jego ton głosu mówił, że nie był z tego zadowolony. 

Zniesmaczona odwróciłam głowę w jego stronę jednak wzrok powędrował na moje stopy które wydały mi się teraz bardzo interesujące i o wiele lepsze od jego twarzy. 

Zaciągnął się ponownie, jednak tym razem drugą dłonią chwycił mnie za podbródek, przyciągnął do siebie, tak, że musiałam stanąć na palcach i wdmuchnął dym prosto w moje usta. 

Boli.

Kiedy rozluźnił uścisk wykaszlałam cały dym. W kącikach oczu zaczęły zbierać mi się łzy od papierosa. Mężczyzna popchnął mnie w stronę łóżka na które spadłam plecami. Utkwiłam wzrok w sufit. Kolanem rozłożył mi nogi i usadowił się miedzy nimi. Podciągnął koszulkę odsłaniając mój brzuch, nad którym zaraz po tym się pochylił. Wolną dłonią ścisnął mój bok. 

Boli. 

Zaciągnął się ostatni raz papierosem, oczywiście wydmuchał dym w moją stronę i zgasił go na na prawej stronie mojego podbrzusza. Do moich oczu napłynęły łzy a na usta zaczęły cisnąć się wszystkie niecenzuralne słowa. Zacisnęłam usta w wąską linie starając się wytrzymać. Ból był okropny jednak wiedziałam, że muszę go zwyciężyć, żeby go nie zdenerwować. Musi być zadowolony. Muszę być grzeczna. Wtedy nie będzie kolejnej kary.  Wyrzucił peta na podłogę i chwycił za krawędź moich spodni. 

— Ashley poszła tylko na zakupy więc nie mamy dużo czasu. Musimy się pośpieszyć. — pociągnął za materiał odsłaniając przy tym resztę blizn po gaszonych papierosach i zostawiając mnie półnagą.



***

OGŁOSZENIA PARAFIALNE ( przeczytaj pls ) 

Okej. Jeśli to czytasz to serdecznie gratuluje dotrzymania do tego miejsca. Wiem, że rozdziały pojawiają się strasznie rzadko przez co część osób pewnie zrezygnowała z czytania moich wypocin. Piszę dopiero kiedy mam wenę a jak widać, jest to dość rzadko :<

Jednak! 

Moje wypociny mają prawie 30 tysięcy wyświetleń i są na pierwszym miejscu w #anoreksja co jest dla mnie serio WOW. 

Dziękuję wszystkim osobą które wciąż czekają na nowe rozdziały, dziękuję osobą które piszą takie cudowne komentarze, dziękuję osobą które pisały do mnie nawet wiadomości prywatne. 

To wszystko serio daje mi kopa do pisania. Świadomość tego, że wam się podoba jest cudowna ♥

I UWAGA. MAM PRZYGOTOWANY NAWET KOLEJNY ROZDZIAŁ TAK MNIE ŁADNIE ZMOTYWOWALIŚCIE :>>> 

DZIĘKUJĘ JESZCZE RAZ 

xoxo

Don't touch me, pleaseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz