30

16.9K 999 1K
                                    

Wykorzystując okazję, że mama z Joshem pojechali na coś w rodzaju randki, chwilowego odpoczynku od przygotowywania świątecznego jedzenia którego nie będzie komu jeść, wraz z Charlie spędzałyśmy czas w moim pokoju. Siedziałyśmy na łóżku kiedy mój telefon oznajmił nadejście nowej wiadomości. Sięgnęłam po telefon i otworzyłam czat.

king69: Kiedy mogę przyjść po buziaka pod jemiołą? :> 

ja: nigdy lol.

king69: ranisz :<  

Charlie przewróciła oczami.

—On tak zawsze? 

—Mniej więcej. — wzruszyłam ramionami. 

—Na twoim miejscu skupiłabym się na blondasku. Swoją drogą kiedy go w końcu poznam? — podniosła się i spojrzała uśmiechając się podejrzanie. —Zaproś go teraz. 

—Teraz? 

—Teraz. Lepszej okazji nie będzie. — wzruszyła ramionami. —No dalej bo sama po niego pójdę! — popędziła mnie. 

Wybrałam jego numer i wysłałam sms'a.

ja: Moja rodzina jest gotowa żeby cie poznać. 

Luke: Takiej okazji nie mogę przepuścić, zaraz będę :)

Odłożyłam telefon na biurko i zeszłyśmy z Charlie na dół. Usiadłyśmy na kanapie z której mogłyśmy obserwować szklane drzwi prowadzące do ogrodu. Liczyłam, że przyjdzie tą stroną. Kiedy usłyszałam, jak przeskoczył przez ogrodzenie oddzielające nasze posesje poczułam ścisk w żołądku. Nie widzieliśmy się ani nie rozmawialiśmy już sporo czasu, a do tego pierwszy raz to on przyszedł do mnie. Oprócz Charlie nikt nigdy mnie nie odwiedzał. Chłopak stanął przed szklanymi drzwiami i pomachał ręką. Podeszłam do drzwi, odpowiedziałam uśmiechem i je rozsunęłam. 

—Hej. — uśmiechnął się.

Błagam, żeby tylko nie było niezręcznie. 

—Hej. — odpowiedziałam i wpuściłam go do środka. Wskazałam na kanapę na której siedziała Charlie. 

—Katy?! — chłopak zatrzymał się w miejscu. 

Miał równie zaskoczoną minę co ja, a Charlie zaczęła się śmiać. Patrzyłam na nich zastanawiając się co tu się właśnie dzieje. 

—Sky, zapomniałam ci powiedzieć ekhm.. haha.. —odgarnęła włosy z twarzy próbując przywrócić poważną minę — chciałam ci powiedzieć, że to dobry materiał. Jest ci wierny. 

—C-co? — patrzyłam na nią jak na idiotkę, byłam zbyt zażenowana, żeby spojrzeć na Luka. 

—A więc, nie jestem Katy, tylko Charlie i jestem jej bestie. Chciałam cię tylko sprawdzić. I zdałeś test więc akceptuję twoją kandydaturę na chłopaka Skyler.  — wzruszyła ramionami, zadowolona z siebie. —No i miło cię poznać, już tak normalnie. — wstała i podała mu rękę. 

Chłopak podał jej rękę dalej zaskoczony i lekko zarumieniony. Bardziej niezręcznie chyba nie mogło być. 

—To ten, idę siku. Grzeczni bądźcie. —rzuciła dziewczyna wchodząc na piętro i zostawiając nas w całkowitym osłupieniu.

Chłopak podrapał się niezręcznie po głowie i odwrócił się w moją stronę. 

—Chciałem ci coś dać, wiem, że za wcześnie ale później może nie być okazji. — sięgnął ręką do kieszeni i wyciągnął w moją stronę małe zawiniątko. 

Uśmiechnęłam się i rozpakowałam delikatnie papier. Pod warstwą papieru ozdobnego chowała się kula. Dokładnie taka sama, jaką kupiłam wtedy. Ten sam rozmiar, ten sam domek, identyczna. 

W tak krótkim momencie cała niezręczność jaka unosiła się w pomieszczeniu znikła. Przyglądałam się kuli, obracając ją na wszystkie strony. Zrobiło mi się ciepło na sercu. 

—Skąd wiedziałeś która to? — spojrzałam na Luka nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

—Ma się to oko. — wzruszył ramionami. —Na prawdę przepraszam, że rozbiłem tamtą. Mogę ci kupić takich nawet kilka jeśli tylko chcesz. 

—No już się nie rozpędzaj, to i tak więcej niż ktokolwiek, kiedykolwiek dla mnie zrobił. Oczywiście nie licząc tego oszołoma na górze. — zaśmialiśmy się oboje. —Ekhm.. chcesz coś do picia? 

—Nie trzeba. — machnął ręką i usiadł na kanapie. — Domyślam się, że poznam tylko ją, prawda? — usiadłam po drugiej stronie kanapy. 

—Prawda. To jest moja rodzina, najważniejsza i najbliższa. Nie chce, żebyś poznawał resztę. — spuściłam głowę.  

Zza kanapy rzuciła się na mnie Charlie. Położyła się całym swoim ciężarem na moich plecach mocno mnie przytulając. 

—No weź bo się wzruszę głupia — powiedziała Charlie, spełzła na podłogę i przeniosła się na fotel. —Ale Luke, muszę cię jeszcze ostrzec, zrób coś nieprzyjemnego Skyler jeszcze raz, a ja zrobię coś nieprzyjemnego z twoją twarzą. 

Chłopak podniósł dłonie w obronnym geście. 

—Będę grzeczny, obiecuje. — ułożył dłonie w znak przysięgi po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać. 

Charlie jeszcze kilka kolejnych minut robiła mu przesłuchanie zadając bezsensowne pytania. Ja wykorzystałam ten czas na przyniesienie im czegoś skromnego do jedzenia. Oboje brali to równie poważnie, co było całkiem śmiesznym i uroczym widokiem. Miło mieć przy sobie ludzi. Po godzinie wspólnego śmiania się i bezsensownych rozmów Luke musiał wracać do siebie. Moi rodzice mogli wrócić w każdej chwili, nie chciałam bardziej ryzykować. Charlie pożegnała się machnięciem ręki.

—To ja dam wam chwilę. — poruszyła wymownie brwiami. 

Chłopak wstał z kanapy i ruszył do drzwi. 

—W twoim pokoju czeka na ciebie jeszcze mały dodatek do kuli. — uśmiechnął się tajemniczo. 

—P-przecież nie byłeś w moim pokoju. —zastanowiłam się chwilę po czym spojrzałam na Luka piorunując go wzrokiem. — Już spiskowaliście za moimi plecami?! 

Chłopak jedynie zaśmiał się i otworzył drzwi. 

—Luke! Poczekaj. — blondyn odwrócił się w moją stronę. —Ja na prawdę dziękuję. Chce żebyś wiedział, że doceniam wszystko co dla mnie robisz, chociaż przyznaje, że to dla mnie nowość i nie zawsze wiem jak się zachować. — mówiąc to przyglądałam się swoim stopom. 

—Nie przejmuj się, dla mnie też. — uśmiechnął się pocieszająco. 

—N-nie ruszaj się chwilę, dobrze? — chłopak spojrzał zaskoczony, a ja poczułam jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec. — Podnieś lekko ręce. 

Chłopak wykonał polecenie i odsunął ręce od ciała, przyglądając mi się. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam bliżej. Wysunęłam ręce w jego kierunku.

—Czy ty...

—Zamknij się bo zmienię zdanie. — przerwałam mu. 

Podeszłam jeszcze kroczek bliżej i delikatnie przytuliłam się do niego. W momencie w którym moje ciało dotknęło jego, usłyszałam jak szybko wciąga powietrze. Nie miał na sobie kurtki przez co poczułam ciepło jakie od niego emanuje.  Był zaskoczony równie mocno jak ja. Trwałam tak przez chwilę, nie wiedząc ile to właściwie powinno trwać. Po chwili odsunęłam się na bezpieczną odległość. Spojrzałam na jego twarz na której widniało zaskoczenie oraz mocny rumieniec. 

—A teraz spadaj. — powiedziałam po cichu. 

—Ym, ja, tak. To ja już pójdę. Do zobaczenia. — uśmiechnął się i ruszył do wyjścia potykając się o własne nogi. 

***


Trochę spóźnione ale BARDZOOO dziękuję za 100 tys wyświetleń. Cudownie jest wiedzieć, że to co piszę wam się podoba. Nigdy nie sądziłam, że dobijemy takich liczb ♥

xoxo

Don't touch me, pleaseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz