PROLOG

222 39 11
                                    


     Coś złego stało się ze mną, kiedy miałam sześć lat. Wcześniej mogłam mówić. Mogłam szeptać, krzyczeć, piszczeć, wybuchać śmiechem. Nawet śpiewać. Aż do pamiętnej nocy.

     Nie pamiętam dokładnej daty tego dnia, ale wiem na pewno, że był czwartek. Wojna domowa trwała już od kilku miesięcy i razem z nią przyszedł kryzys. Wspólnie z mamą robiłyśmy wszystko, żeby jakoś przetrwać, zwłaszcza po tym, jak zamordowano tatę. Najpierw uciekłyśmy z naszego starego, eleganckiego domu, zatrzymując się po drodze w jak najtańszych hotelach. Mama wzięła ze sobą biżuterię i pieniądze, ale nasze zapasy gotówki bardzo szybko się kurczyły.

     – Sto dolarów?! Sto dolarów za naszyjnik ze złota? – Oburzona, podsuwała błyskotkę pod sam nos ulicznego handlarza. Tamten nic sobie z tego nie zrobił, uniósł tylko brwi z politowaniem.

     – Jeśli znajdzie pani kogoś, kto da więcej, proszę dać mi znać. Chętnie go poznam. – Na chudej twarzy pojawił się chytry uśmiech. Chłopak doskonale wiedział, że nie znajdziemy innego chętnego na zakup naszyjnika. – Jest kryzys, powinna się pani cieszyć, że w ogóle chcę to od pani odkupić.

     Argument ostatecznie przekonał mamę. Za pieniądze kupiła nam jedzenie i wynajęła pokój w najbardziej obskurnym miejscu, jakie kiedykolwiek widziałam.

     – Na nic lepszego nas nie stać – powiedziała, kiedy zobaczyła mój zmarszczony nos. Nie kłóciłam się. Mogłam być mała, ale nawet ja wiedziałam, że powinnyśmy się cieszyć, iż w ogóle miałyśmy gdzie spać.

     W nocy mama wymknęła się z pokoju. Obudził mnie szelest jej zakładanej koszuli, jednej z niewielu ładnych rzeczy, które zapakowała do walizki tuż przed naszą ucieczką.

     – Gdzie idziesz? – spytałam, przestraszona, że mama zniknie tak jak tata. Wyszedł z domu i już nie wrócił. Jego ciało znaleziono w rowie, tak pobite, że mama ledwo była w stanie go rozpoznać.

     – Idę znaleźć nam dom. Niedługo wrócę, poczekaj tutaj na mnie. – Pocałowała mnie w czoło i wyszła. Nie usłyszała moich słów.

     Nie chcę, żebyś znalazła nam dom. Nie chcę go tutaj.

     Następnego ranka wróciła z wieścią, że znalazła dla nas dom. Uśmiechała się, ale to nie był uśmiech szczęścia, który widywałam na jej ustach w przeszłości. Odkąd życie zmusiło nas do tułaczki, moja mama nigdy nie odzyskała swojego dawnego światła.

     „Domem" okazała się chata Lucasa, którego mama poznała podczas swojej wycieczki na miasto. Powiedziała, że zgodził się nas do siebie przyjąć, bo miał dobre serce, ale już wtedy coś mi w tym wyjaśnieniu nie pasowało. Lucas nie był ciepłym, współczującym człowiekiem. Przez większość czasu stanowił strasznego mruka i co chwila wypominał nam, że za dużo jadłyśmy albo nie przynosiłyśmy mu żadnego pożytku. Mama zawsze próbowała go wtedy udobruchać, głaskała go po ramieniu, szeptała coś na ucho. Podobnie zachowywała się kiedyś wobec taty. Z tego powodu znienawidziłam Lucasa. Nie chciałam, żeby zastępował mojego tatę. Brzydziła mnie myśl, że taki mężczyzna w ogóle mógł pozwalać sobie na dotykanie mojej mamy. Nie dorastał jej do pięt.

     – Nigdy mu tego nie mów – syknęła mama, kiedy pewnego dnia opowiedziałam jej o swoich uczuciach. Trzymała mnie za ramię tak mocno, że aż jęknęłam z bólu. – Jeśli mu to powiesz, umrzemy z głodu. Nikt nam nie pomoże, rozumiesz? Skończymy tak samo jak tata.

     Przytaknęłam gorączkowo. Chciałam tylko, żeby mama mnie puściła i przestała mówić te okropne rzeczy. Nawet nie potrafiłam opisać strachu, jaki towarzyszył mi od ostatnich miesięcy. To on sprawił, że pomimo niechęci do Lucasa, pozostawałam wobec niego uprzejma. Chciałam żyć, nawet jeśli oznaczało to znoszenie tego mężczyzny. Kiedyś wojna przecież się skończy, a wtedy będę mogła zacząć z mamą od nowa. Wtedy znajdziemy ten prawdziwy, bezpieczny dom i nie będziemy musiały martwić się głodem.

     Wojna jednak nie mijała, za to czas – owszem. Mieszkałyśmy z Lucasem około trzech miesięcy, aż do pamiętnego czwartku. Wtedy wszystko się skończyło, a konkretnie dwie rzeczy.

     Życie Lucasa.

     Życie mojej mamy.


*607 słów*

Nareszcie wróciłam na wattpada po długiej przerwie. Przychodzę do was z FALĄ - moim jak dotąd najdojrzalszym, choć wciąż jeszcze rozwijającym się dziełem. Zamierzam wstawiać jego kolejne części co tydzień. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.

Do usłyszenia za tydzień,

Laptopcjusz

FALAWhere stories live. Discover now