ROZDZIAŁ 9

58 16 9
                                    

     Obudziłam się. Nie miałam pojęcia, gdzie się znajdowałam, ile minęło czasu.

     Powoli usiadłam, przecierając rękami twarz. Co się w ogóle stało...? Jechałam gdzieś. Do ośrodka. Na terapię. Był ze mną mężczyzna, który poczęstował mnie pyszną herbatą o smaku owoców leśnych. Potem zasnęłam.

     Mój Boże. On mnie otruł.

     Zdawszy sobie sprawę z tego przerażającego faktu, zerwałam się gwałtownie z pryczy. W panice zaczęłam oglądać swoje ciało. Co, jeśli kierowca próbował zrobić mi to samo, co tamten blondyn?

     Po szczegółowych oględzinach wykluczyłam tę opcję. Moje ubranie nie było pogniecione ani brudne, na ciele nie znajdowały się żadne ślady. Gdyby mnie zgwałcił, chyba coś by się z tego zachowało, prawda?

     Prawda...?

     Niepewność sprawiła, że pragnęłam się schować. Nie wiedziałam nawet, czy ten mężczyzna działał w imię swoich pobudek, czy to fundacja mu to nakazała. Ale jaki miałby osobisty powód, żeby mnie uśpić? Nie byłam cenna w żaden sposób. Nie mogłam mu nic dać i wyglądało na to, że nie wykorzystał mnie seksualnie. Więc po co to wszystko?

     Po co? powtarzałam w myślach, wodząc wzrokiem po pomieszczeniu, w którym się znalazłam. Z szarymi, betonowymi ścianami, z lampą rzucającą białe światło, ze stalowymi drzwiami, brakiem jakichkolwiek okien oraz mebli poza pryczą, od razu skojarzyło mi się z celą. Przynajmniej z boku znajdowała się niewielka wnęka z toaletą i brodzikiem. Widząc prowizoryczną łazienkę, od razu zaczęłam wypatrywać kamer. Nie dostrzegłam ich, chociaż możliwe, że były dobrze ukryte.

     Tylko czemu ktokolwiek miałby mnie nagrywać?

     Pytania mnożyły się w mojej głowie, a razem z nimi frustracja i gniew. Nie mogłam uwierzyć, że opuściłam bezpieczne mieszkanie i Caroline tylko po to, żeby trafić do jakiejś cholernej celi. A chciałam przecież z tego zrezygnować, zostać. Dlaczego tego nie zrobiłam?

     Bo byłam naiwna, chciałam wierzyć, że jakaś pieprzona terapia mi pomoże. Bo mimo wszystko pragnęłam choć trochę poznać świat, nie tkwić ciągle w tym samym miejscu. Bo zależało mi na jakiś idiotycznych, pięciu posiłkach dziennie.

     Moje pobudki były tak beznadziejne i głupie, że aż zachichotałam. Jakim cudem przeżyłam te kilka miesięcy jako bezdomna, skoro mogłam uchodzić za chyba najbardziej tępą osobą na kuli ziemskiej? Przecież to wszystko od początku nie trzymało się kupy. Propozycja darmowego pobytu w ośrodku terapeutycznym, cała ta fundacja. Jeden, wielki stek bzdur. Sama weszłam do paszczy lwa i... No właśnie, co teraz mnie czekało? Przetrzymywanie w celi?

     Nie miałam zamiaru się na to godzić.

     Podeszłam do stalowych drzwi, ale nie miały nawet klamki, za którą mogłabym pociągnąć. Obok nich, na ścianie, znajdował się tylko maleńki, czerwony ekranik. Więc uderzyłam w drzwi pięścią. Raz, drugi, trzeci. Wiedziałam, że w życiu nie udałoby mi się ich wyłamać, ale każde uderzenie przynosiło ukojenie dla moich zszarganych nerwów. Przynajmniej czułam, że coś robiłam, że próbowałam uciec.

     Wypuścicie mnie stąd! krzyczałam w myślach, uderzając coraz mocniej i szybciej. Bolały mnie ręce, ale nie przestawałam. Nie przestanę, dopóki ktoś tu nie przyjdzie i nie wyjaśni mi, o co tu w ogóle chodzi.

     A gdybym tak krzyknęła...? Nie, w życiu. Nigdy więcej krzyku.

     Uderzałam jeszcze przez moment, aż ból przeszył moje ramiona i siłą rzeczy musiałam przestać. Byłam pewna, że będę miała siniaki, ale nie obchodziło mnie to. Przynajmniej próbowałam. Zakładając, iż nie znajdowałam się w jakimś podziemnym bunkrze, może ktoś nawet to usłyszał. A może nie. Może to pomieszczenie było dźwiękoszczelne. Może nikt mnie nie usłyszy i umrę w tej celi z głodu.

FALAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz