ROZDZIAŁ 6

62 19 13
                                    

     Komisarz Fogg okazał się wysokim, tęgim mężczyzną po pięćdziesiątce. Gęsta, biała broda nadawała mu wygląd pogodnego dziadka, któremu można się było ze wszystkiego zwierzyć. Od razu więc nakazałam sobie podwójną ostrożność. Pozory przecież mylą, a za tą dobrotliwą twarzą znajdował się z pewnością analityczny, sprytny umysł, gotowy użyć moich słów przeciwko mnie samej.

     Nakrywszy się na tym, że myślałam o policjancie jak o swoim wrogu, serce zabiło mi szybciej. Musiałam się do wszystkiego zdystansować. Nie było powodów do obaw. Kilka minut rozmowy i koniec.

     – Proszę przyjąć ode mnie jeszcze raz wyrazy wszelkiego współczucia. – Komisarz Fogg uścisnął swoją ogromną ręką dłoń Caroline. – Naprawdę mi przykro, że musiały panie przez to wszystko przechodzić.

     Opiekunka uśmiechnęła się smutno, ale zarazem z wdzięcznością.

      – Dziękuję, komisarzu Fogg. Te słowa dla nas wiele znaczą. – Odwróciła się w moją stronę i przetłumaczyła słowa mężczyzny na język migowy. Odpowiedziałam jej. – Tasmin też dziękuje.

     Policjant skinął głową i popatrzył na mnie. Na jego twarzy malowało się ogromne współczucie. Chyba jednak niepotrzebnie martwiłam się tym przesłuchaniem. W oczach komisarza jednoznacznie uchodziłam za ofiarę.

     – Nie wiem, jakim potworem trzeba być, by tak potraktować kobietę – rzekł i w jego tonie pojawiła się wściekła nuta. – Gdyby ten szczeniak żył, zrobiłbym wszystko, żeby dostał dożywocie, bez możliwości wcześniejszego zwolnienia.

     Caroline przytaknęła na znak, że zgadzała się z tymi słowami. Po chwili wskazała dłonią w stronę jadalni i powiedziała:

     – Zapraszam, usiądziemy w jadalni. – W trójkę zasiedliśmy przy stole. Ja i Caroline obok siebie, a komisarz naprzeciwko. Nie śpieszył się z przesłuchaniem. Najpierw wyjął ze swojej teczki jakieś papiery, potem długopis. – Może życzy pan sobie herbaty? – spytała opiekunka, chcąc przerwać niezręczną ciszę.

     – Chętnie – odparł mężczyzna z uśmiechem. Wydawał się zrelaksowany. Sama nie wiedziałam, czy to dobry, czy zły znak. – A więc jak się czujesz, Tasmin? – zwrócił się do mnie, kiedy Caroline poszła do pobliskiej kuchni. Udałam, że nic nie usłyszałam.

     – Za moment przetłumaczę to pytanie podopiecznej – włączyła się Caroline, nalewająca wodę do czajnika.

     – Ależ nie, nie trzeba. Tłumaczenie będzie zbędne. – Uśmiech powoli zniknął z jego oblicza. Wpatrywał się we mnie chłodnymi, niebieskimi oczami. – Przecież Tasmin doskonale słyszy to, co mówię.

     Jego głos sprawił, że po plecach przeszły mi ciarki.

     – To chyba jakieś nieporozumienie... – Caroline próbowała tłumaczyć, ale komisarz przerwał jej.

     – Wręcz przeciwnie. Świadek, Matthew Ford oraz ratownicy potwierdzili, że pani podopieczna reagowała na ich słowa, potrafiła niewerbalnie udzielić odpowiedzi na zadawane pytania. Możesz darować sobie udawanie głuchoniemej, Tasmin – wypowiedział rozkaz surowo, ale bez gniewu. Zdałam sobie sprawę, jak beznadziejnie przygotowałam się do tego przesłuchania. Zupełnie zapomniałam o tym, że po wypadku przestałam symulować głuchą. Nie dość, że w oczach policjanta wyszłam właśnie na kłamczuchę, to jeszcze zawiodłam Caroline.

     Ze wstydu zapłonęły mi policzki. Bycie przyłapanym na kłamstwie to okropne uczucie.

     – Wiedziała pani o tym, pani Darcas? – Fogg skierował swoją uwagę na Caroline. – Wiedziała pani, że Tasmin słyszy?

FALAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz