ROZDZIAŁ 2

139 24 9
                                    


     Następnego ranka to ja znalazłam pozostawioną przez Caroline kartkę. Nie byłam tym specjalnie zdziwiona – od lat prowadziła w sobotę dodatkowe zajęcia dla uczniów z bogatszych rodzin, którzy mogli jej za to zapłacić. Przerabiała z nimi nie tylko historię, której uczyła od początku swojej kariery, ale też angielski czy hiszpański. Caroline była na tyle wszechstronna, że pewnie bez trudu mogłaby wykładać każdy przedmiot na poziomie podstawowym. To dzięki niej, pomimo nieuczęszczania do szkoły, odebrałam przyzwoite wykształcenie. Od rana do południa czytałam podarowane mi przez opiekunkę książki, a po jej powrocie do domu razem porządkowałyśmy moją wiedzę i przerabiałyśmy konkretny materiał.

     Śmiałam przypuszczać, że przekazywana mi przez Caroline wiedza była aż nadto bogata. W naszym państwie cała historia obracała się wokół Nowego Początku – partii, z której wywodził się ówczesny rząd. Okoliczności jej powstania, przejęcie władzy, działań pokojowych, dzięki którym Stanom Zjednoczonym udało się zakończyć wyniszczającą wojnę domową. Jednak to, o czym opowiadała mi Caroline, wykraczała poza wszelkie granice ustalone przez państwo. Mówiła o starożytnych cywilizacjach, Mezopotamii, Egipcie, bogach z głowami różnych zwierząt; rozwodziła się nad kształtowaniem państw europejskich i łączącej ich religii, która dyktowała życiem ówczesnych ludzi, a w następnych stuleciach powoli zaczęła tracić swoje znaczenie. Teraz istniała już chyba tylko jako pojęcie. Rząd nieprzychylnie patrzył na wyznania wszelkiego rodzaju.

     „Łączmy, nie dzielmy" powtarzali uparcie senatorzy. Przypomniałam sobie o wczorajszej kłótni dotyczącej tworzenia nowego języka. Zastanawiałam się, czy z religią będzie podobnie i rząd rozkaże opracować nowe wyznanie. A może po prostu zupełnie zabroni wyznawania czegokolwiek poza uwielbieniem do Nowego Porządku.

     Odetchnęłam cicho, przecierając wciąż zaspane oczy. Nie zdziwiłabym się, gdyby wielu ludzi zapisało się do tego wyznania. Owszem, w „Tabu" pojawiały się osoby krytykujące władzę i jej działania. Jednak z moich obserwacji oraz słów Caroline wynikało, że większość obywateli była zadowolona. Zapewniono im względne bezpieczeństwo, mieli co jeść i gdzie żyć. To im wystarczyło. Mi być może też by wystarczyło, gdyby nie fakt, że zostałam wychowana przez Caroline – kobietę, która pamiętała czasy przed Nowym Porządkiem.

     – To prawda, że jest lepiej niż podczas wojny – potwierdziła słowa drukowane w państwowych gazetach. – Ale to nic w porównaniu z tym, co było za mojego dzieciństwa. Nowoczesne domy z ogródkami, nadmiar jedzenia, które bezmyślnie wyrzucaliśmy, dziesiątki samochodów, podróże po całym świecie... wszystko na wyciągnięcie ręki. Cały świat stał otworem. – Nie dodała tego, ale wyczytałam to z jej smutnej twarzy: „Teraz już dawno się na nas zamknął". A może raczej to my zamknęliśmy się na niego, wycofując się z wojny.

     „Jesteśmy najsilniejszą nacją na świecie. Nie potrzebujemy innych krajów, by przetrwać" pobrzmiewały mi w głowie słowa prezydenta Rotta. Bardzo często w swoich przemowach i orędziach odwoływał się do dumy narodowej. Wiedział doskonale, czego chcieliśmy słuchać i jak powinien komplementować naród, który reprezentował, by wzbudzić w nim jak najwięcej sympatii. Nawet ja ze swoim cynizmem nie potrafiłam go znielubić. Miał w sobie pewien urok, prostoduszność, wzbudzał szacunek.

     Musi być genialnym aktorem.

     Oparłam się o kuchenny blat i duszkiem wypiłam nalaną do szklanki wodę. Dzisiejsza noc na szczęście obyła się bez koszmarów, co wcale nie oznaczało, że spałam dobrze. Właściwie to towarzyszyło mi permanentne zmęczenie. Moje ciało bezustannie znajdowało się w stanie czujności, napięcia, wysysając ze mnie mnóstwo energii. Nadal, mimo, że już tyle lat mieszkałam z Caroline, pozostały we mnie nawyki nabyte podczas prawie trzymiesięcznej bezdomności.

FALAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz