Aniołki Steubena

262 36 58
                                    

ROZDZIAŁ CZWARTY

____________________________________

Valley Forge, maj 1778 roku.

MARTHA MANNING pojawiła się w pięknej, błękitnej sukience w wielkiej sali w domu jednego z londyńskich arystokratów, gdzie często przychodziłem w imieniu ojca na przyjęcia, poznając zwyczaje dobrze urodzonych, bogaczy i zachwycając się tradycyjnym klimatem panującym podczas takich imprez. Nie miałem zbyt wielu przyjaciół w stolicy, dlatego większość czasu spędzałem przesiadując sam z kieliszkiem wina w ręce, ewentualnie dyskutując z przyjaciółmi moich rodziców o polityce i napiętych stosunkach między Koloniami. A warto dodać, że w tamtych okolicznościach niewielu mężów patrzyło przychylnie na wizję wojny, komentując z agresją powołanie do życia Kongresu, pierwszego autonomicznego rządu w Nowym Święcie, który przypominał, mimo początkowych, wyraźnych różnic, parlament, lecz parlament bez króla. Starałem się unikać tematu, wiedząc, iż nawet głosząc poglądy mojego ojca, spotkałbym się z oburzeniem, niechęcią i dystansem ze strony arogantów w perukach. Wolałem zachować pokojowe stosunki z każdą stroną medalu i nie narażać się na szwank i krytykę w obcym dla siebie świecie, z daleka od rodziny, przyjaciół i bliskich poglądowo osób — mimo że serce miałem gorące, duszę namiętną, światopogląd wyrobiony, a głowę twardą. W Londynie byłem nikim i musiałem zrobić wszystko, aby nie stać się sensacją ułożoną w negatywnym świetle. Nie potrzebowałem złej sławy, wiedząc, iż moje miejsce jest w Ameryce i tyko w Ameryce. Niemniej jednak, kiedy ktoś zapytał się mnie, co o tym sądzę (a pytania zdarzały się często, więc unikałem środka sali), zawsze odpowiadałem szczerze, że podwyższając nam podatki, król sam wbija sobie gwóźdź do trumny i apelowałem, że przyszedł czas na powstanie nowego imperium na świecie. Wielu wówczas wywracało oczami i odchodziło, zostawiając mnie samego z kieliszkiem czerwonego wina.

Wkroczenie dziewczyny do środka sprawiło, że automatycznie uśmiechnąłem się szeroko, rozpoznając w niej panienkę Manning poznaną przeze mnie kilka lat temu na przyjęciu u tego samego mężczyzny. Była olśniewająca, przypominając bardziej anioła z niebios niż młodą niewiastę w za krótkiej sukience i o paskudnych manierach. Idąc, kusiła gości, połyskując jak diamenty, a wytworny szyk jej kreacji onieśmielał nawet najbogatsze i najlepiej ubrane damy. Dostrzegła mnie w tłumie po kilku minutach sunięcia po parkiecie jak łódka na wodzie lub dmuchawiec wirujący w powietrzu i pierw przez moment mi się przyglądała, by w końcu z radością klasnąć w dłonie i podbiec do mnie jak na palcach. Ukłoniła się, po czym uścisnęła moją dłoń.

— Bogowie! Tuż to John Laurens! Jak ty wyrosłeś! Domyślam się, że to zasługa genewskiego powietrza, czyż nie? — zapytała, wypuszczając mnie dopiero po dłuższej chwili. Cały czas patrzyła mi w oczy, co było nieco zastanawiające w osobie młodej damy. — To ja, Patty Manning.

Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, kiwając głową.

— Poznałem cię od razu, pani. Mam nadzieję, że podróż się udała, a Londyn sprawia wrażenie choć odrobinę ładniejszego niż te kilka lat temu — stwierdziłem. — Moim zdaniem jest tutaj tak samo szaro, brzydko i ponuro, a ja w istocie mam dość podziwiania owych nikłych walorów pogody, to znaczy mam dość, że nieustannie pada tutaj deszcz, a ulewy zdarzają się co dnia, bez przerwy.

Martha ujęła moje ramię, bez pytania o pozwolenie, co już wtedy wydawało mi się niezwykle męskim zwyczajem, bowiem z pewnością młoda dama, dobrze wychowania i z takim rodowodem, nie powinna z podobną bezpośredniością łapać za rękę dżentelmena. Mimo to nie wyraziłem mojej niechęci, pozwalając jej na wszystko. Przeszliśmy się po sali.

— Och, tak — powiedziała — deszcz to największy problem londyńskiej aglomeracji, lecz muszę przyznać, Johnie, iż ani w Szkocji, ani w Walii nie jest lepiej pod tym względem. Bez przerwy, każdego dnia, ulewa! Chociaż warto dodać, iż chmury nie mogą wiecznie przykrywać słońca, a poranki z filiżanką herbaty przy oknie, z którego rozciąga się widok na wrzosowiska i góry w gruncie rzeczy potrafi pocieszyć nawet najbardziej skażone rozpaczą serce. Byłeś kiedyś w Szkocji?

Huragan 1777Where stories live. Discover now