my american school

6.9K 495 254
                                    

Jeongguk

Gdy trwał turniej rzadko z drużyną pojawialiśmy się na lekcjach. Ale dziś zrobiłem wyjątek. Każdy chciał zamienić ze mną kilka słów, a po tym, co Jimin powiedział Fran na imprezie halloweenowej, co druga dziewczyna chciała o to dopytać. Doszły do mnie ich podszepty. Czy jestem zajęty, zastanawiały się. Niektóre śmiały się tylko i powtarzały, że to niemożliwe, ale te, które widziały mnie z chłopakiem na jakiejkolwiek imprezie nie były już takie pewne siebie.

Na długiej przerwie znalazłem Jimina pod salą, w której miał mieć angielski. Idealnie się składało, bo była to sala najbliżej głównego korytarza, przez który przewijała się największa liczba uczniów. Jimin pomachał mi nieśmiało, jak mnie tylko zobaczył i przerwał rozmowę z... Isabellą. Zerknąłem tylko na nią, znów wracając spojrzeniem do Jimina. Miałem wrażenie, jakby obserwowało mnie kilkanaście par oczu. Potem kilkadziesiąt. Potem wszystkie te, w zasięgu których byłem. Isabella uśmiechnęła się lekko do mnie, a ja pomachałem jej i gdy byłem na krok od Jimina, wystawiłem do niego ręce i ostatecznie złapałem go w talii i przyciągnąłem do siebie, od razu łącząc nasze usta. Te jego były lekko rozdziawione z szoku, co wykorzystałem, wpychając mu do buzi język. Jego dłonie zacisnęły się na mojej koszulce, a on sam jęknął słodko, przez co nie powstrzymałem się do tego stopnia, że nawet złapałem go za pośladki. Były moim nowym uzależnieniem. Cała szkoła patrzyła na to. Do moich uszu doszły szepty, śmiechy, ochy i achy, a nawet jedno "o mój boże, nie, błagam" i zanim oderwałem się od ust mojego chłopaka, każdy zdążył już wysnuć wnioski. Taką miałem nadzieję. Jimina oczy były delikatnie zamglone, gdy się odsunąłem, a jego policzki zaróżowione tak, jak lubię. Oblizałem usta i obejmując chłopaka, zwróciłem się do Isabelli, która wpatrywała się w nas z szeroko otwartymi ustami.

- Hej, Isa - rzuciłem, gładząc plecy blondyna. - Zakolegowaliście się? - zapytałem, patrząc na nadal lekko zdziwionego i zawstydzonego chłopaka.

- Można tak powiedzieć - rzuciła, zaczynając się po chwili nerwowo śmiać. - Ale ja już pójdę - mruknęła i pomachała nam na odchodne.

A ja zawinąłem Jimina i zaprowadziłem do łazienki. Kilka osób jarało przy umywalkach, ale gdy mnie zobaczyli, stanęli sztywno.

- Wypierdalać - rzuciłem i cała czwórka zgasiła kiepy i wyszła. Chwilę później wyszedł też jeden chłopak, korzystający z pisuarów.

Nie bawiłem się w jakieś lamerskie całowanie po kątach w kiblu, by nikt nie widział, więc złapałem chłopaka i posadziłem na parapecie koło dozownika z papierem. Rozstawiłem jego nogi i wszedłem między nie, a on zarzucił mi ręce na szyję. Mruczał słodko, gdy go całowałem, przez co w takiej pozycji spędziliśmy całą przerwę, a nawet spóźniliśmy się na zajęcia. Gdy musiałem już iść, powiedziałem, że wpadnę po jego pracy, jak się umawialiśmy i rzuciłem "na razie, złotko".

Potem poszedłem na trening. Cała drużyna już wiedziała, o tym, że co druga laska wylądowała u pielęgniarki przez mój mały numer. Śmiali się, bo podobno Loren była tak wściekła, że na odchodne burzyła do naszej chemiczki. A z nią się nie zadziera. Zrobiliśmy rozgrzewkę i trening przed ważnym i dość wymagającym meczem z Kansas City Mavericks. Zaraz po nich mieliśmy zmierzyć się z drużyną z Tulsy, z którą to przegraliśmy rok temu. Kansas miało być deserkiem, ale daniem głównym byli ci, którzy ostatnio wygrali dzięki różnicy trzech punktów.

- Nie damy się ani złamasom z Kansas, ani tym z Tulsy, jasne?! - krzyknął na koniec jeszcze Jason, gdy wychodziliśmy z lodowiska.

Gdy zdjąłem kask dojrzałem, że na trybunach siedzi już Jimin. Uśmiechnął się, a potem wskazał palcem na dół, jakby chciał mi powiedzieć, że zejdzie do szatni. Zdążyłem wziąć prysznic, a reszta drużyny wyjść, nim on czmychnął do nas. Chyba specjalnie czekał, aż reszta się ulotni. Wyszedłem spod prysznica z przepasanym w biodrach ręcznikiem. Jimin siedział na ławce koło mojej torby sportowej z założoną nogą i uśmiechał się, dokładnie lustrując moje ciało. Widząc jego pewną siebie minę, której ostatnio nie miałem okazji często oglądać, sam się uśmiechnąłem, napinając jeszcze mięśnie, by mój chłopak wiedział, jak dobrze trafił.

- Zmęczony po treningu? - zapytał, sunąc wzrokiem po moim torsie. Nie umknęło mojej uwadze, że oblizał usta. A między tym wszystkim mignął mi jego kolczyk. Gdy całowałem go na przerwie miał serduszko.

- Trochę, ale... nie miałeś być w pracy?

- Miałem, ale Regan prosiła o zamianę, bo potrzebuje trochę kasy - wyjaśnił, uśmiechając się.

Już chciałem do niego podejść i znów porwać do pocałunku, gdy znów mignął mi jego kolczyk, gdy się uśmiechał. Dlatego zatrzymałem się w połowie drogi.

- Wystaw język - poprosiłem, a on uśmiechnął się chytrze. Wystawił, a moim oczom ukazał się metaliczny napis

fuck

Nie potrzebowałem więcej, by mi stanął, co mocno odznaczyło się przez ręcznik, czyli moje jedyne okrycie. Jimin chyba był z siebie zadowolony.

I jakże idealnie byłoby w tamtym momencie zrzucić ten ręcznik, podejść do chłopaka i poczuć na sobie jego usta. Jego piękne, pulchne usteczka, zaciskające się na mojej męskość, jego śliski język oplatający ją od góry, a potem sunący w dół, do moich jąder. Przycisnąłbym jego głowę do swojego krocza i nie hamowałbym się. Fuck, znaczy pieprzyć, jebać, więc ja bym posuwał jego usta, wsłuchiwał się w ciche jęki i wytrzymywał, jak wbijałby paznokcie w moją skórę na udach, gdy obijałbym się o ścianki jego gardła. Z jego oczu ciekłyby łzy, a on i tak czekałby na więcej, więc ciągnąłbym jego włosy, a potem patrzył, jak ten posłusznie uchyla wargi, bym miał, gdzie się spuścić.

Jeon Jeongguk, ty prostacki brutalu, ty wulgarny zboczeńcu!

Ta myśl była dla mnie jak strzał w pysk, bo po pierwsze nie mógłbym zrobić tego tak ostro podczas jego pierwszego seksu oralnego, po drugie to nadal była szatnia, do której każdy mógł wejść, co akurat nie było dla mnie aż tak dużą przeszkodą, ale dla Jimina pewnie już tak. A po trzecie to nie był pornos i Jimin nie obciągnąłby mi od tak, zważywszy, że gdy ostatnio robiłem mu dobrze samą ręką, wstydził się jak cholera i był zestresowany, jak na egzaminie.

Dlatego nie podszedłem, by wypieprzyć jego usta, tylko wziąłem głęboki oddech na uspokojenie.

Gdyby na jego miejscu siedziała jakaś cheerleaderka, już dawno mój kutas byłby przez nią połykany. Ale Jimina szanowałem. I nie chciałem go do niczego zmuszać, nawet jeśli on kusił mnie, jak cholera.

- Co jest, Jeongguk? - zapytał, machając językiem w górę i w dół. Znów się oblizał, jakby mało mi było cierpienia. - Chyba coś ci tam na dole, ekhem - odkaszlnął, patrząc perfidnie na namiot z mojego ręcznika. - Urosło.

- Ty mały diable - mruknąłem, patrząc na jego roześmiane oczęta. - Tak się chcesz bawić, huh? Nieładnie. Będę musiał obejść się smakiem, prawda?

- To za karę, za tą scenę na korytarzu.

- Nie podobało ci się? Teraz każdy wie, że obaj jesteśmy ze sobą. Myślałem, że tego właśnie chciałeś.

Jimin z nieschodzącym z twarzy uśmieszkiem wstał i niby przypadkiem podchodząc do mnie dotknął ręką ręcznika w miejscu, które tak bardzo potrzebowało w tamtym momencie uwagi. Jego spojrzenie na moment zjechało w dół.

- Biedna Isabella uciekła zawstydzona, jak zobaczyła twój język w moich ustach - powiedział, zagryzając dolną wargę. Dreszcz przeszedł mi po kręgosłupie. Sam zniżyłem się lekko, chcąc go chociaż pocałować.

I już prawie go sięgałem, już, już był mój, gdy jednak roześmiał się, a jego palce zniknęły z mojego krocza. Odszedł ode mnie, ostatni raz rzucając okiem na całe moje ciało i wskazał palcem na plecak, który leżał na jednej z ławek. Podszedł do niego i wyjął łyżwy ode mnie.

- Fine ass, bby - rzucił w moją stronę, odnosząc się chyba nie tylko do napisu na płozie, odłożył spokojnie do szafki swoje buty i usiadł by zapiąć na nogach łyżwy. Gdy to zrobił pomachał mi na do widzenia. - Och, Jeongguk ubierz się, bo ktoś cię jeszcze zobaczy! - zaśmiał się, zakładając ręce na piersiach. - Lecę na trening, złotko - rzucił, podkreślając ostatnie słowo, zostawiając mnie samego ze stojącym penisem, szokiem na twarzy i jeszcze większą ochotą niż wcześniej, a wychodząc z szatni dodał: - Ach, Panie Wielka Gwiazda, jest pan taki łatwy w obsłudze...

| Widzimy się w środę! |

ice ice bby | pjm&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz