110

2.2K 167 51
                                    

Lauren's POV

Po usłyszeniu całej historii od Maddie nie mogłam ustać bezczynnie ani sekundy dłużej. Wyszłam z jej domu bardzo szybkim marszem zostawiając ją i moją dziewczynę bez słowa. Tak też teraz zmierzam w kierunku naszego domu, lecz nie planuję nawet zajrzeć do środka.

-Lauren, gdzie idziesz?! - słyszę głos mojej ulubionej brązowookiej, która z pewnością za mną wybiegła.

Nie odpowiadam, nie wiem dlaczego. Czuję się jakbym była podzielona na części i nie była w stanie działać spójnie jak jeden człowiek. Nie chcę zlewać Camili, ale po usłyszeniu jej słów jakby od razu przestaję o nich myśleć. Nawet nie fatyguję się, by na nią spojrzeć, tylko wciąż zmierzam przed siebie.

Nie potrafię skupić myśli na niczym innym niż to, co zrobili moi rodzice. Nawet jeśli z całych sił staram się dopuścić do siebie dźwięki otoczenia, to i tak mieszają się z resztą myśli w mojej głowie tworząc jeden wielki chaos. Chaos, z którego przebijają się pytania dotyczące motywów moich rodziców.

Po prostu nie rozumiem.

Przecież wyrzucili mnie już z domu, potraktowali jak nic niewarte zero. Przestali się mną interesować i kontaktować ze mną w jakikolwiek sposób. Myślałam, że dali sobie ze mną spokój, a oni tymczasem knuli jakieś spiski przeciwko mnie. Skoro i tak nie jestem już w ich życiu, a nasze drogi nijak się nie krzyżują, to dlaczego postanowili zniszczyć mój związek? Tak jakby zabranie mi szans na posiadanie rodziców było niewystarczające. Czy nie mogą po prostu zapomnieć o tym, że mieli kiedyś córkę?

Zepsuli mnie. Sprawili, że przestałam ufać ludziom. Przez nich każdego dnia martwiłam się o to, że wszyscy moi bliscy, nawet osoby, którym ufałam, prawie że bezgranicznie mnie zostawią. W mojej głowie cały czas siedziała myśl, że jeśli moi właśni rodzice mnie nie chcą, to cała reszta też odejdzie. Właściwie, to byłam przekonana, że to się stanie, tylko czekałam aż ten dzień nadejdzie. Ten strach był tak strasznie męczący i wręcz wyżerał mnie od środka. Ze wszystkim można sobie poradzić, aczkolwiek funkcjonowanie w taki sposób stawało się z dnia na dzień coraz trudniejsze.

I wtedy zjawiła się Camila.

Camila i jej czekoladowe oczy. Camila i jej uroczy uśmiech. Camila i jej falowane włosy. Camila i jej silne ramiona. Camila i jej czułe pocałunki. Camila i jej piękne serce.

Ta dziewczyna weszła do mojego życia z butami i odwróciła je do góry nogami. Zebrała porozwalane kawałki mojej wiary w ludzi i poskładała ją z powrotem w całość. Wyciągnęła ze mnie cały strach i trzymała w swoich opiekuńczych ramionach dopóki nie zamienił się w poczucie bezpieczeństwa. Wyssała całą niepewność z mojego serca i wypełniła je miłością. Dała mi nadzieję na stabilizację, na miłość, na rodzinę. Pozwoliła mi poczuć się ważną i kochaną.

-Zawieź mnie do moich rodziców - nic nie poradzę na poddenerwowany ton głosu, gdy coraz bardziej zbliżam się do samochodu Camili.

Chcę chwycić klamkę, by usiąść na miejscu pasażera, ale jest to bezowocne, gdyż drzwi zostają dociśnięte dłonią. Czuję smukłe palce oplatające się wokół mojego ramienia, które po chwili zostaje ściśnięte tak, by nie zadać mi żadnego bólu, ale bym również nie mogła go wyrwać. Zostaję obrucona przodem do mojej dziewczyny, która dociska moje biodra do samochodu, co mocno krępuje moje ruchy. Widzę w jej oczach złość, aczkolwiek w żadnym stopniu nie można tego podpiąć pod agresję.

-Słuchaj Lauren, rozumiem, że jesteś zdenerwowana i masz do tego święte prawo, ale nie masz żadnego prawa do traktowania mnie w ten sposób. Jestem twoją dziewczyną, a nie służącą, której możesz rozkazywać i ją ignorować. Wydaje mi się, że przez moment o tym zapomniałaś - mówi cicho, lecz groźnie przez zęby w moją twarz. Nie zmienia to jednak faktu, że nie mogłabym się mniej przestraszyć. Jestem w stanie uwierzyć nawet w syrenki, ale nie w to, że moja Camz zrobi cokolwiek, co wpłynęłoby na mnie negatywnie.

But my heart knowsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz