XXIX

1.2K 101 7
                                    

- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś? - spytał siedząc na podłodze, opierając się o ścianę korytarza. Cały czas wpatrywałem się w podłogę, nie byłem w stanie spojrzeć mu w oczy.

- Nie chciałem cię zranić - wyszeptałem przejeżdżając dłonią po włosach, by zaraz potem znów objąć ramionami kolana przyciśnięte do klatki piersiowej. Kiedy uniosłem wzrok na Nialla, patrzył w bok, myśląc o czymś intensywnie. Byłem pewien, że mi nie uwierzy. W końcu to jego matka..

- Ona mnie urodziła - odezwał się nagle, nie odrywając wzroku od schodów prowadzących na piętro - Ale to z tobą jestem połączony i z tobą spędzę resztę życia Zayn - powiedział w końcu przenosząc na mnie niebieskie oczy - I nie mogę pozwolić by traktowała cię w ten sposób. Powinieneś był mi powiedzieć, nie zasłużyłeś na takie traktowanie.

Opuściłem znów głowę, opierając czoło o kolana, starając się opanować drżący oddech. Słyszałem jak się krząta, aż poczułem dłoń na głowie. Odetchnąłem cicho, podnosząc wzrok i zauważając jego rękę wyciągniętą w moim kierunku.

Niall podniósł mnie z podłogi i pocałował w skroń, ale kiedy chciał się odsunąć, złapałem go za rękę.

- Czy.. czy jesteś na mnie zły? - spytałem cicho, bojąc się, że coś się może teraz między nami zmienić. Zrobił krok w moim kierunku i przytulił mnie.

- Jestem zły na moją matkę. A co do ciebie jest mi przykro, że dałeś się tak traktować - powiedział Niall, wzdychając, kiedy oparł czoło na czubku mojej głowy - Mam wrażenie, że to moja wina, ponieważ tego nie zauważyłem.

- Przestań - wymamrotałem i odsunąłem się - Pójdę.. wziąć prysznic i trochę popłakać myśląc o tym jak beznadziejną omegą jestem - mruknąłem idąc w stronę schodów. Blondyn momentalnie znalazł się przy mnie i odwrócił do siebie, całując mocno moje wargi.

- Nie mów takich głupot - odparł zanim ponownie mnie pocałował.

Liam

Wyszedłem z domu, kierując się do samochodu Nialla ustawionego przed domem. Zaraz miał jechać do miasta by załatwić interesy.

Podszedłem do auta i otworzyłem tylne drzwi, zauważając Zayna rozłożonego fotelach. Oderwał oczy od książki i pomachał mi z uśmiechem. Więc to dlatego mówił mi żebym nie jechał.

- Po co zabierasz omegę? Będzie cię rozpraszał - warknąłem na Nialla, który teraz wrzucał torbę do bagażnika. Blondyn spojrzał na mnie mrużąc oczy, zanim zatrzasnął bagażnik by podejść do mnie, emanując siłą i władzą jaka przystała na alfę stada.

- Wypowiadasz się o lunie stada, mojej omedze, którą powinieneś szanować. Nie masz prawa też komentować moich wyborów, jak ten, że zabieram go do miasta. Teraz, przeproś lunę stada - wysyczał, a ja starałem się nie pokazać jak mój wilk się przed nim kuli. Był moim przyjacielem, jednak łatwo było przekroczyć pewne granice, gdy jednocześnie jest on alfą stada.

Próbowałem się uśmiechnąć, kiedy spojrzałem na minimalnie przestraszonego Zayna.

- Przepraszam luno - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Odpowiedział mi słabym uśmiechem i spanikowany uciekł wzrokiem do swojej alfy stojącej obok mnie.

Niall pożegnał się ze mną oschle, zatrzaskując tylne drzwi od samochodu, by zniknąć zaraz za kierownicą. Powstrzymałem się od przewrócenia oczami i ruszyłem do swojego domu.

Na progu poczułem przyjemny zapach jedzenia, idąc korytarzem zauważyłem Louisa krzątającego się po kuchni. Zerknął na mnie przez ramie i uśmiechnął się czule.

- Robię twoje ulubione zrazy - powiedział odwracając się ponownie w kierunku jedzenia. Zacisnąłem wargi patrząc przez moment na jego szczupłe plecy i kobiecą figurę podkreśloną przez przylegającą błękitną bluzkę.

Bez słowa ruszyłem do łazienki, gdzie obmyłem twarz chłodną wodą by spojrzeć na siebie w odbiciu lustra. Niall i jego omega czasami doprowadzali mnie do szału. Wiem, że Zayn to luna, ale nie powinienem być traktowany jakby był kimś ważnym. Miał za zadanie zajmować się domem i dziećmi, a nie odciągać alfę od jego zadań.

Jednak Niall stracił dla niego głowę.

Przewróciłem oczami, zatrzymując je na śmietniku stojącym w rogu i czymś co leżało za nim. Skrzywiłem się lekko, czując zirytowanie na to, że nawet moja omega nie radziła sobie z wyrzucaniem śmieci, gdy zobaczyłem co to jest.

Powoli wyjąłem z porwanego opakowania test ciążowy i przymknąłem na moment powieki.

Więc to dlatego gotuje moją ulubioną potrawę, dlatego tak ładnie się ubrał i był taki grzeczny..

Ruszyłem powoli do kuchni, stając w progu i wbijając wzrok w Louisa, który odwrócił się znów do mnie.

Na jego buzi pojawiło się przerażenie, gdy zobaczył co trzymam w ręku. Wcześniej nie zauważyłem smutku, jaki malował się na jego twarzy, tak samo jak lekko opuchnięte oczy, które jak przyszedłem ukrył odwracając szybko buzie. Odwrócił spojrzenie od negatywnego testu ciążowego.

- Nie rozumiem - wyszeptał, zaciskając błękitne oczy, by nie łzy nie spłynęły po jego policzkach - N-nie ważne ile to robimy, jak o siebie dbam czy co jem.. Próbujemy już tak długo. Ch-chyba jest coś ze mną nie tak - dodał ze ściśniętym głosem - Może jestem zepsuty. Przepraszam Liam - powiedział, a ja nie mogłem już tego znieść. Podszedłem do niego szybkim krokiem, czułem jego lęk, gdy mocno go przytuliłem - Tak bardzo chce dać ci dziecko, przepraszam, że jestem tak beznadziejną omegą.

- Zamknij się Lou - wymamrotałem może zbyt ostro, bo nie chciałem by mówił tak o sobie. Przymknąłem oczy i całując czubek jego głowy - Będziemy próbować aż się uda - powiedziałem opierając policzek na jego miękkich włosach. Nie byłem tak wściekły jak zwykle, byłem po prostu zmęczony jak i on. Ale przecież krzyki nie sprawią, że on nagle zajdzie w ciąże - Kocham cię.

Moon of my Life • Ziall ✔️Where stories live. Discover now