XXXV

1K 108 6
                                    

Od autorki: Miałam wstawić rozdział jutro, ale po prostu nie mogłam się doczekać czy coś. Następny jest fajniejszy, ale i tak

Wytarłem mokre od łez policzki, kiedy udało mi się uspokoić Nialla po zmianie w wilka. Materac i pościel były rozerwane przez jego pazury, gdy zaczął panikować przy nagłej przemianie.

Siedziałem z rozchylonymi lekko wargami, by nie słyszał jak dusiłem się łzami zaledwie chwile temu. Głaskałem jego jasne włosy, pragnąc by to wszystko okazało się wyłącznie okropnym snem.

Wstałem z łóżka drżącymi dłońmi sięgając po koc, okrywając nic nagie ciało mojego mężczyzny.

- Kocham cię - wyszeptałem pochylając się nad jego wychudzonym ciałem i pocałowałem skroń starając się opanować łzy. Nie miałem już siły. Z każdą chwilą, z każdym dniem choroby Nialla, moje serce rozpadało się na coraz to mniejsze kawałeczki.

- Już wiemy, że musieli to złapać na polowaniu - powiedział ktoś, gdy zszedłem do salonu. Parę bet siedziało w naszym domu starając się to wszystko zrozumieć - To nie kwestia upolowanych zwierząt, sprawdziliśmy mięso. Może jakaś roślina? Woda albo coś w powietrzu..

Stałem w miejscu, wpatrując się w nich by po prostu się odwrócić i zniknąć w kuchni, w której nalałem wody do szklanki.

- To wszystko twoja wina - usłyszałem warknięcie Maury za plecami. Uniosłem szklankę do góry, pozwalając chłodnej wodzie spłynąć po moim ściśniętym gardle.

- Niby czemu? - wyszeptałem wstawiając szkło do zlewu i spoglądając przez ramie na matkę Nialla.

- Nagle wraz z twoim przybyciem i połączeniem z moim synem, pojawia się nowa choroba? Może to ktoś z tych twoich brudnych, ludzkich przyjaciół? - syknęła robiąc krok w moją stronę, a ja mogłem przyjrzeć się jej zmęczonej twarzy. Jakby postarzała się o parę lat w ciągu zaledwie dwóch tygodni.

- Naprawdę masz wciąż siłę na to by mnie nienawidzić? By mówić takie okropne rzeczy?

- Chcę żebyś odszedł - powiedziała patrząc mi w oczy. W pełni odwróciłem się do niej, marszcząc brwi i opierając się o blat.

- Nie.

- Daj mu odejść w spokoju, z jego rodziną i bliskimi. Odbudujemy się, stado wróci do normy, ale nie chcemy z nami kogoś, kto nas zniszczył - dodała, na co wziąłem głęboki oddech, uśmiechając się mimo iż miałem ochotę płakać.

- To ja jestem jego rodziną, jego bliskimi. Jestem najbliższą mu osobą, bo jesteśmy połączeni - szedłem powoli, przystając tuż przy zaledwie parę centymetrów niższej ode mnie kobiecie - A on nie umrze.

Nie mówiąc nic więcej, ruszyłem znów na piętro do pokoju nieprzytomnego Nialla. Pochyliłem się nad łóżkiem i złapałem jego twarz w obie dłonie, całując czule czoło.

- Wrócę, obiecuje - wyszeptałem - Znajdę rozwiązanie.

Wyszedłem z domu zmieniając się w wilka tuż przy linii lasu. Z tylu głowy kręcił się zakaz Nialla co do wchodzenia tam samemu. Musiałem jednak to zignorować.

Przebiegłem może paręnaście metrów a poczułem niepokój. Stwierdziłem, że jest to spowodowane tym, że moja alfa i wszyscy wokół przestrzegali mnie przed tym lasem.

Czułem, że coraz bardziej oddałam się od stada, od Nialla. Niekiedy przystawałem na moment i skupiałem się chcąc się upewnić, że czuje więź z nim. Nie porozumiewaliśmy się od kiedy stracił przytomność, ale słyszałem bicie jego serca.

Kręciłem się po lesie chyba nawet samemu nie wiedząc czego szukam. Może przyczyny choroby? Wielkiej tabliczki przyczepionej do czegoś, z napisem „lek na chorobę zabijającą twojego mężczyznę"?

Poczułem nagle czyjąś obecność. Obróciłem się powoli by zobaczyć dużego czarnego wilka ukrytego za drzewami. Pierwsze o czym pomyślałem, że to jeden z zarażonych, który był na tym etapie choroby, że jego wilk nim zawładnął. Jednak nie był znajomy. Poznałbym jego zapach, gdyby był z mojej watachy.

Byłem omegą w środku lasu. Nie wiem jakby miałby pożytek z zabicia mnie, ale nie wydaje mi się, by obserwował mnie i podążał za mną dlatego iż mu się nudziło.

Czułem go za sobą gdy zacząłem biec. Zerkałem co rusz za siebie by zobaczyć, że dzielą nas zaledwie metry. Pisk wyrwał się z mojego gardła, gdy nie zauważyłem, że przede mną jest spadek i poleciałem w dół tracąc przytomność, kiedy moja wilcza głowa uderzyła o jakieś drzewo.

Moon of my Life • Ziall ✔️Where stories live. Discover now