XXXIV

1.1K 118 10
                                    

- Nie wyczułem cię - wyszeptał spoglądając w bok. Zacisnąłem wargi, przełykając ślinę by wziąć drążyć oddech. Nie zdawałem sobie sprawy, że na moment przestałem oddychać.

Podszedłem do komody wyszarpując z opakowania dwie chusteczki, przybliżając się z nimi do Nialla i wycierając mu dłonie z krwi jak małemu dziecku, które ubrudziło się lodami.

- Nie wyczułeś, bo twoje zmysły są osłabione. To jeden z objawów - wymamrotałem zaciskając szkarłatną już chusteczkę w dłoni. Spojrzałem w oczy mojego mężczyzny, czując piekące łzy. Nie pozwoliłem im spłynąć po moich policzkach - Czy jakbyś mnie wyczuł, ukryłbyś to? Udawałbyś przede mną, że nie jesteś chory? - spytałem starając się zrozumieć co nim kierowało.

Niall obrócił się na pięcie, wchodząc do łazienki bez słowa.

- Nie rozumiesz - powiedział, kiedy podążyłem za nim. Pochylił się nad umywalką, płucząc usta wodą - Stado zacznie panikować, jeżeli dowie się, że ich przywódca również jest chory.

- Jak długi zamierzałeś ukrywać to przede mną? I jak długo będziesz udawać przed watachą, że wszystko jest okay? Kiedy zobaczą jak zmieniasz się w trakcie rozmowy jak inni? Jak zemdlejesz? - spytałem słabym głosem. Byłem przerażony, smutny, ale nie potrafiłem opanować złości na Nialla za to, że mnie oszukiwał.

- Przestań Zee.

Wpatrywałem się w niego przez moment i po prostu pokręciłem głową. Czułem się słaby, zly na siebie, że nie dostrzegłem tego wcześniej. Byłem tak bardzo zajęty resztą stada, że nie zauważyłem, że moja własna alfa jest chora.

Zrobiłem krok w stronę Nialla, pragnąc jego ciepła, gdy on zrobił krok do tylu unikając mojego dotyku.

- C-co ty robisz? - wyszeptałem z niedowierzaniem.

- Nie chcę cię zarazić - powiedział - Będę spał w drugim pokoju.

- Potrzebuje cię Niall - zmarszczyłem brwi. Blondyn przejechał dłonią po twarzy wzdychając cicho i powoli, nawet niepewnie, ułożył dłonie na moich ramionach.

- Nie będę ryzykował Zayn. Jesteś zbyt ważny, twoje zdrowie jest priorytetem moim i stada.

- A moje zdrowie psychiczne nie ma znaczenia? To czego ja chce? - spytałem słabo.

- Tu chodzi o całe nasze stado - powiedział tylko, wymijając mnie i znikając w pomieszczeniu obok.

Z dla na dzień, zdawało się być coraz gorzej. Niall leżał cały czas w łóżku, nie mając siły udawać przed stadem, że choroba go nie dotknęła. Siedziałem tuż przy nim, trzymając jego dłoń, gdy czytałem jakąś książkę o chorobach wilków. W żadnej wcześniej przeze mnie przeczytanej tak samo i w tej nie było słowa o objawach takich jak te w naszym stadzie.

- Zayn - usłyszałem słaby głos mojej alfy. Spojrzał na niego, zamykając książkę i odkładając ją na szafkę nocną. Niall oderwał wzrok od okna, by spojrzeć mi w oczy swoimi przekrwionymi białkami. Uniosłem dłoń, odgarniając kosmyk z jego spoconego od gorączki czoła - Musimy mieć potomka. Jeżeli.. Jak nie wyzdrowieje, to Liam będzie ojcem.

- C-co? - wyszeptałem marszcząc brwi, niedowierzając, że powiedział coś takiego - Nie. Nie ma mowy. Co na to Louis? Nie mógłbym.. Poza tym dziecko musi mieć geny alfy stada.

- Liam jest silną alfą. Rozmawiałem z nimi i wiedzą, że najważniejsza jest przyszłość watachy - odparł słabo i odetchnął cicho przysiadając na łóżku. Widziałem, że jest wyczerpany. Choroba coraz bardziej go niszczyła jak resztę zarażonych. Słyszałem w nocy jak kręcili się po lesie nie kontrolując zmian.

- Nie ma mowy Niall. Nie zgadzam się. Wyzdrowiejesz i spłodzimy dziecko, razem.

- Dobrze wiesz, że są małe szanse, że..

- Mam to gdzieś - przerwałem mu, nie chcąc słyszeć o tym, że choroba mogłaby go zabić - Więc zrobimy to teraz - sapnąłem, sięgając do zapięcia spodni. Nie myślałem już o tym, że jestem za młody na dziecko. Musieliśmy je stworzyć. Zsunąłem z siebie spodnie, sięgając pod kołdrę by pobudzić Nialla.

- Przestań Zayn - wymamrotał blondyn łapiąc za mój nadgarstek, a kiedy wykorzystałem to, że jest słaby by wejść na niego okrakiem, zepchnął mnie z siebie - Skoro jestem zarażony, to moja sperma też może być - warknął patrząc mi wściekły w oczy - Chcesz żeby twoje dziecko było chore albo urodziło się martwe?!

- Przestań - wyszeptałem niekontrolując łez ściekających po moich policzkach - Przestań mnie ranić. Wiem, że robisz to bym się od ciebie odsunął i nie ryzykował zarażenia, ale tracisz czas - powiedziałem ze ściśniętym gardłem - Bo łącząc się z tobą, zobowiązałem się do bycia z tobą bez względu na wszystko.

Mężczyzna opadł znów na poduszki, obracając w głowę w kierunku okna, tym samym kończąc naszą rozmowę. Uspokajając oddech, sięgnąłem znów po książkę i kiedy odnalazłem stronę na której przerwałem, złapałem za rękę Nialla, splatając ponownie nasze palce.

Bez względu na wszystko.

Moon of my Life • Ziall ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz