XXXVI

1.1K 115 11
                                    

Od autorki: Znowu nie mogłam się powstrzymać Ugh

Nie wiedziałem, gdzie jestem, gdy w końcu się ocknąłem. Leżałem na łóżku, ale było obce. Wysunąłem się spod koca, spoglądając na płaszcz, który miałem na sobie.

Powoli wstałem z łóżka starając się poukładać sobie wszystko w głowie i zrozumieć, czego mogę się spodziewać za jedynymi drzwiami w tym małym pomieszczeniu.

Biegłem przez las, starając się zgubić obcego wilka. Spadłem i jakimś cudem znalazłem się w czyimś domu. Może to był sen? Może traciłem już zmysły ze zmęczenia i opieki nad Niallem?

Złapałem za klamkę, naciskając na nią lekko, aż szarpnęła za nią osoba po drugiej stronie. Cofnąłem się o krok na widok niewysokiej staruszki.

- Co się tak skradasz kochanieńki? Chodź chodź, nie gryzę, nie mam czym - powiedziała machając ręką. Niepewnie podążylem za nią wchodząc do małej kuchni, gdzie jedynym źródłem światła były małe lampki poustawiane na stole czy szafkach - Spałeś parę godzin, myślałam, że mi tam zejdziesz - zaśmiała się cicho nalewając coś do kubka z małego, parującego garnka i wyciągnęła w moją stronę napój - No już. To herbata ziołowa.

Spojrzałem do kubka zanim upiłem mały łyk czując miętę i rumianek na języku.

- Gdzie jestem? - spytałem cicho, czując jak drapie mnie w gardle.

- Na terenie stada północy - odparła - Trochę odbiegłeś od swojej watachy - powiedziała wciąż kręcąc się po małej kuchni, wciąż zaglądając do szafek i wyciągając z nich coś - Omega przy nadziei nie powinna sama kręcić się po lesie. Szczególnie luna. To niebezpieczne, dobrze, że przy upadku-

- Przy nadziei? O czym Pani mówi? - przerwałem jej, wpatrując się w jej długie siwe włosy. Kobieta odwróciła się w końcu do mnie i przekrzywiła lekko głowę jakbym żartował - Nie jestem w ciąży.

- Owszem jesteś. Jest bardzo wczesna, ale rośnie w tobie szczenię - kiwała do siebie głową, a ja czułem jak robi mi się niedobrze. Jak to możliwe? Zawsze się zabezpieczaliśmy, a od Londynu i tej choroby nawet nie uprawialiśmy seksu.

Zaraz.

Londyn. Ruja Nialla.

Cholera. Nie użył wtedy prezerwatywy? Wtedy o tym nie myślałem, ale biorąc pod uwagę całą tą sytuacje, to jasne, że jej nie użył.

Będziemy mieli dziecko.

- Moja watacha zachorowała. Ojciec mojego dziecka..

- Wiem kim jesteś - powiedziała a ja zmarszczyłem brwi - Nie jesteś tu bez powodu. Nasza alfa chciałaby się z tobą zobaczyć, gdy poczujesz się lepiej - dodała - Pij herbatę.

Niedługo później znalazłem się przed alfą stada. Otaczały mnie obce wilki, nie czułem się tu pewnie, jednak starałem się chociaż sprawiać wrażenie silnej luny. Potężny mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem.

- Wyglądasz całkiem jak twoja matka. Patricia była piękną kobietą - powiedział tylko. Wystarczyło to, by wprawić mnie kolejny raz od ocknięciu się w zdezorientowanie. Zanim zdążyłem się odezwać, alfa uniosła się ze swojego miejsca, jakby tronu - Biorąc pod uwagę, że odeszła od nas, podejrzewam, że nie masz pojęcia kim jesteśmy ani kim ona była.

- Chyba nie rozumiem-

- Twoja matka a luna naszego stada, odeszła od nas po śmierci alfy. Miała związać się z kimś, kto zająłby miejsce władcy i twojego ojca, ale postanowiła uciec do człowieka wraz z tobą w łonie - odparł, a ja rozchyliłem usta słuchając tego wszystkiego. Moja mama.. ona nie mogłaby.. nie powiedziałaby mi, że była alfą?

- Cz-czego ode mnie chcecie? - spytałem tylko. Nie rozumiałem, znów nie rozumiałem praktycznie niczego.

- Właściwie już nic. Szukaliśmy cię bardzo długo, a kiedy wpadliśmy na twój trop ty nagle połączyłeś się z alfą innego stada. Myśleliśmy aby mimo to przywrócić cię to twojego prawowitego stada, ale skoro - jego wzrok powędrował na moją dłoń, ułożoną na brzuchu - Nosisz w sobie szczenię tamtej alfy, nie ma szans byś został naszą luną jak twoja matka.

Zamrugałem, mając ochotę się roześmiać. Więc go wszystko tylko po to? Straciłem tyle czasu, który powinienem poświecić na szukanie rozwiązania, na słuchanie tych głupot?

- Jasne, cokolwiek - powiedziałem odwracając się na pięcie.

- A i to czego szukasz to krzewuszka.

Spojrzałem na niego przez ramie.

- Słucham?

- Skutki choroby odwróci krzewuszka.

- Nie mówiłem nic o chorobie mojego stada - odparłem powoli, wpatrując się w alfę, która wyłącznie uniosła wyżej brodę, a mnie olśniło - Otruliście ich? - spytałem, mimo iż patrząc w oczy mężczyzny znałem odpowiedz - Dlaczego? - wyszeptałem.

- Nie mogliśmy tak po prostu zabrać cię ze stada. Musieliśmy zerwać połączenie z twoją alfą - powiedział jakby zamordowanie ponad tuzina osób, w tym alfy stada, było niczym.

- Zapłacicie za to - wyszeptałem.

- Nie robiłbym tego na twoim miejscu. Teraz pozwalamy ci odejść, dając ci rozwiązanie. Ale twoje stado nawet jeżeli wrócisz na czas, będzie słabe. Nie chcesz wypowiadać nam wojny.

Pokręciłem głową, zmieniając się w wilka i po prostu biegnąc przed siebie. Przywołałem w myślach Nialla, bicie jego serca było słabe.

Uratuję cię.

Moon of my Life • Ziall ✔️Where stories live. Discover now