spacer wśród gwiazd

2.4K 214 44
                                    

// polecampiosenkę do rozdziału \\

Nikt nie byłby w stanie opisać, jak szczęśliwy był w tym momencie Yoongi. On sam miałby z tym problem, ale wiedział, że jego euforia sięgnęła granic. A minęło dopiero parę chwil od momentu, w którym obaj wyznali sobie swoje uczucia i pochłonięci zostali przez niewinne, z czasem bardziej namiętne pocałunki. Było idealnie i przede wszystkim tak, jak wyobrażał to sobie Jimin. Żaden z nich nie odczuwał negatywnych emocji przez to, że nie doszło do niczego więcej. Obaj chcieli by ten moment był, cóż... idealny. Cieszyli się sobą w ten słodki, czuły sposób, a na ich twarzach pojawiały się coraz większe uśmiechy, których nie potrafili ukryć. Zapomnieli o tym, w jakiej sytuacji znajdował się młodszy. Wymazali Mingyu ze swoich myśli, co powinni zrobić na dobre, a nie tylko w tym jednym, jakże pięknym momencie.

- Tak nas widziałem - odezwał się nagle Yoongi.

- Huh?

- Naszą randkę - uściślił. - Wiele razy wyobrażałem sobie tą chwilę i wyglądała właśnie tak: miasto nocą, a nad nami pełno gwiazd. Siedzieliśmy zawsze na wzgórzu i mieliśmy świat u swoich stóp. Nie cały, oczywiście, że nie. Wystarczał nam ten mały - nasz. Byliśmy razem szczęśliwi i nie potrzebowaliśmy niczego ani nikogo więcej.

- Yoonie, ja ci przysięgam, że jak częściej będziesz mi mówić takie rzeczy, to moje biedne serduszko tego nie wytrzyma. - Jimin westchnął przez uroczy śmiech, kładąc swobodnie głowę na ramieniu bruneta, który był od niego nieco wyższy.

Niebo było tak czarne, że zdawało się pochłaniać wszystko wokół, ale dwójka pewnych zakochanych siedziała spokojnie na jednej ze słabiej oświetlonych ławek, wsłuchując się w uspokajający dźwięk ciszy. Splecione niewinnie dłonie i mocno bijące serca towarzyszyły im przez cały czas, a dyskretne spojrzenia jednego z nich wprowadzały nutkę napięcia.

Bo Yoongi z trudem odciągał wzrok od zamyślonego Jimina, na którego twarzy malował się tak wielki spokój, jak jeszcze nigdy dotąd.

Podziwiał każdy detal jego twarzy, od głębokich oczu, w których zatonął już wtedy, gdy zobaczył je po raz pierwszy, przez zaróżowione, nieco pulchniejsze od tych jego policzki i na końcu usta, których dotyk powodował to oklepane uczucie stada motyli w brzuchu, które chciały za wszelką cenę wydostać się na zewnątrz.

Jimin był piękny, a ten kto tego nie widział, był ślepcem.

- Yoongi, bo ja... - zaczął niepewnie Park, odwracając się do starszego. - Ja naprawdę nie chcę, żeby Mingyu coś ci zrobił. Boję się, że tak się może stać - przełknął głośno ślinę, nie chcąc dopuścić do siebie myśli, że to, co teraz mówił, mogło się okazać prawdą. - On wyrządził mi zbyt wiele krzywd, żebym nie brał takiej opcji pod uwagę. Powiedz mi, naprawdę chcesz wiązać się z takim nieudacznikiem, który od początku swojego życia był skazany na najgorsze?

- Jiminie, ja od początku naszej znajomości wiedziałem, że jesteś wyjątkowy i w przeciwieństwie do ciebie wiem, że zasługujesz na samo dobro i dużo miłości, której, jak tylko mi pozwolisz, z każdym dniem będę dawał ci coraz więcej.

- Yoonie, bo ja muszę zrobić jeszcze jedną rzecz, nim ci na to pozwolę...


Coś mi się wydaje, że przesłodziłam w tym rozdziale

Za ewentualne błędy przepraszam, ale musiałam napisać na szybko, bo byście zostali bez niczego

"MOŻE KAWY?" ☆yoonmin☆ Where stories live. Discover now