lek na wszystko

2.3K 192 93
                                    

Jimin od dawna nie czuł takiej błogości, jak w momencie, w którym ciepłe usta Yoongiego zasysały się subtelnie na jego szyi, w pewnych miejscach zostawiając na niej mocniejsze ślady, za które później starszemu się oberwie.

Bez problemu mógłby z powrotem zasnąć i przy okazji roztopić się pod choćby najmniejszym dotykiem bruneta. I choć każdy ich poranek wyglądał stosunkowo tak samo, wiedział, że szybko (o ile w ogóle) mu się to nie znudzi. Bo namiętne pocałunki o poranku, pomijając nieciekawy oddech ich obu, powodowały wielki uśmiech na ich twarzach i zwiastowały, że dzień na pewno będzie udany.

Wypuścił głośno powietrze, kiedy dłonie Mina znalazły się pod jego koszulką i mocniej zacisnęły na talii. Yoongi był przekonany, że jego chłopak wciąż śpi, dlatego wszystko starał się robić z ogromną delikatnością, bo mimo wszystko nie chciał go obudzić. Chciał wpatrywać się w spokojnie oddychającego blondyna i jego chwilami bardziej mrużące się powieki. Tylko, że Jimin nie mógł dłużej udawać, że wciąż jest obiema nogami w krainie snów.

- Ej, ale miałeś się nie budzić - szepnął zrezygnowany, ale mimo wszystko rozczulony Yoongi, zaczesując niesforny kosmyk za ucho młodszego.

- Macasz mnie od jakiegoś czasu, Yoonie. Wolisz, żebym doszedł we śnie, czy patrząc ci się w oczy? - spytał z chrypką w głosie, podpierając swoją głowę jedną ręką. Położył się na boku, by mieć idealny widok na wpatrzonego w niego bruneta. Sięgnął ręką do tej jego i splótł ich palce, przykładając je do miejsca, w którym znajdowało się serce. Robił to dość często, bo chciał tym pokazać, gdzie na dobre zagościł Yoongi, a ten uważał to za okropnie urocze.

Słońce powoli zaczęło przedostawać się przez niedokładnie spuszczone rolety, znajdując miejsce na bladej twarzy Mina, który uśmiechał się promiennie. Jego ciemne oczy były wpatrzone w Jimina, jakby był dopiero co odnalezionym, kolejnym cudem świata. Świecił swoim własnym blaskiem, rozpromieniając każdy kolejny dzień w nudnym życiu Min Yoongiego.

Przez jakiś czas trwali w zupełnej ciszy, którą urozmaicało tylko tykanie zegarka. Wskazywał godzinę siódmą, a że był koniec października, na dworze wciąż było dość ciemno, a co za tym szło - chłodno.

Gęsia skórka pokryła nagie ramiona Jimina na samą myśl, że za chwilę będzie musiał wyjść z niebywale wygodnego łóżka i potoczyć swoje cztery litery do pracy, w której prócz podawania kawy i zagadywania klientów, musiał wysłuchiwać zaczepnych i zazwyczaj zawstydzających go komplementów partnera, który w odróżnieniu od niego, ani myślał skupiać się na pracy.

- Mam dzisiaj na drugą zmianę - wypalił nagle Yoongi, przerywając ciszę. Od razu zauważył, że młodszy nie był jakoś bardzo rozmowny, bo tylko skinął głową i wyszedł spod kołdry, nakładając na bose stopy puszyste kapcie.

Od razu swoje kroki skierował w stronę łazienki z zamiarem jak najszybszego przemycia twarzy i nałożenia kremu. Zapatrzony w pudełko z nawilżającą substancją, nawet nie zauważył, kiedy ciemnowłosy stanął za nim, oplatając swoimi rękoma jego biodra. Przycisnął swoją klatkę piersiową do całej długości jego pleców, a głowę oparł o bark chłopaka. Spojrzał przymkniętymi oczami w ich odbicie w lustrze i z ust ułożył dziubek, prosząc się o buziaka, którego dostał zaraz po chichocie Jimina.

- Uważaj, bo zaraz wykorzystasz limit słodkości na dzisiaj.

- Ale to ty jesteś słodki w tym związku - odparł od razu, rumieniąc się jednak nieznacznie. - Boże! W końcu mogę to powiedzieć. Wiesz, jak mi było ciężko? Kiedy byliśmy jeszcze przyjaciółmi, prawie mi się to wymsknęło...

- Przecież wiem, głupku.

Park odwrócił się przodem do starszego i oparł ich czoła o siebie. Nie mógł już ukryć przyspieszonego oddechu, ale nie przeszkadzało mu to ani trochę, bo czuł, że klatka piersiowa Mina również unosi się szybciej niż zazwyczaj. Nie musiał dłużej czekać, by ich usta odnalazły drogę do siebie, a jego kolana ugięły się pod naciskiem tego intymnego zbliżenia, które za każdym kolejnym razem coraz mocniej sklejało ranione przez lata serce. Yoongi był skutecznym lekiem na zły humor, uczucie zagubienia, samotności czy po prostu bezsilności, które dopadało Jimina w najmniej oczekiwanych momentach. Był jak łatka, która zakrywała sobą wszystkie dziury, tworząc jednolitą powierzchnię. Był jak brakująca część, której Jimin szukał przez całe swoje życie w używkach czy sypialniach innych. Cały czas robił to w niewłaściwy sposób i nigdy nie spodziewał się, że miłość jego życia poda mu kawę w zwyczajnie wyglądającej kawiarni, która wcale nie była rozsławiona i dziennie nie przyjmowała tłumów ludzi. Nie wiedział, że tak szybko rozpłynie się w anielskim uśmiechu ciemnowłosego chłopaka, który dawał mu całą miłość tego świata.

I mógłby w końcu odetchnąć i powiedzieć, że odnalazł swoją drugą połówkę, że niczego więcej mu nie potrzeba, gdyby nie brak wolności i ten cholerny strach za każdym razem, gdy opuszczał mieszkanie. Mijani na ulicy mężczyźni przyprawiali go o zawał nawet, jak różnili się od Mingyu w każdym aspekcie. We wszystkich widział jego wspólników, którzy desperacko go szukają, by zniszczyć mu życie jeszcze bardziej, o ile w ogóle się dało. Popadł w pewnego rodzaju paranoję, wciąż czując się jak w klatce. I jeśli na co dzień starał się o tym nie mówić, Yoongiemu nie marudzić, jak się lęka, tak w nocy wszystko dopadało go ze zdwojoną siłą i nie raz starszy przyłapał go na krzyczeniu przez sen, czy gorączkowym wymachiwaniu kończynami. Koszmary były zbyt realistyczne, by spać spokojnie. Wtedy tylko w kojących ramionach swojej miłości był w stanie odnaleźć spokój. Przyjemne mizianie po karku i ciepły głos starszego od niego chłopaka uspokajał jego rozszalałe serce.

- Hej, coś nie tak? - spytał w końcu Yoongi, łapiąc, że Jimin się czegoś obawia, o czymś duma zbyt intensywnie. Nie lubił, gdy młodszy tak nagle odpływał, bo doskonale wiedział, że nie myślał wtedy o niczym przyjemnym. Przejrzał już tego chłopaka na wylot i było mu zwyczajnie przykro, że nawet w tak intymnej pozycji, w jakiej się właśnie znajdowali, on myślami wracał do tego potwora, zamiast skupić się na jego oczach, które patrzyły na niego z wielkim uwielbieniem i oddaniem.

Zrobił krok w przód, by młodszy oparł się o umywalkę, a sam mocniej ścisnął go w biodrach. Nie spuszczał z niego wzroku, wyczekując cierpliwie słów Parka.

- Nie lubię, jak masz na popołudnie. Nie lubię być sam z kierownikiem w kawiarni, bo mam wrażenie, że za mną nie przepada. Ciągle rzuca jakieś kąśliwe uwagi i tylko kręci głową z dezaprobatą, jak coś mi nie wyjdzie. Wiem, że to głupie, ale nawet przez takie coś wpadam w dołek i nawet nie mam się do kogo przytulić, bo ciebie nie ma - odpowiedział i palnął się mentalnie w czoło, bo wiedział, jak głupio to zabrzmiało.

- Naprawdę to jest jedyny powód twojego smutku?

- Oczywiście, że nie! Jestem zbyt wrażliwy, zbyt rozpamiętuję złą przeszłość, zamiast się z nią pogodzić i żyć dalej przy twoim boku, przy wspaniałym mężczyźnie, którym niezaprzeczalnie jesteś. Kocham cię i przez to wszystko nawet nie mogę się z tobą kochać, bo coś mnie blokuję. Nie to, że ci nie ufam i boję się, że mnie skrzywdzisz, ale jedyny seks, jaki uprawiałem to ten, do którego byłem zmuszany i chociaż podniecasz mnie jak nikt, a zwłaszcza, jak wychodzić spod prysznica, ja nie mogę zdobyć się na nic więcej, nadal przed oczami mając ten okropny obraz. Mówienie sprośnych rzeczy nie jest dla mnie problemem, ale...

- Jimin... - wetchnął ciężko starszy, próbując odnaleźć ich dłonie, by potem spleść je razem w pełnym uścisku. - Ja cię przecież rozumiem. Nie mamy się z czym spieszyć. Nie umiem sobie wyobrazić, co musiałeś przejść, ale wiem, że potrzebujesz czasu. Byłbym debilem, gdybym naciskał na ciebie w tej kwestii. Przecież cię nie rzucę, dlatego, że nie chcesz uprawiać ze mną seksu.

- Ale ja chcę, Yoonie...

- Więc ja poczekam, nie? Kiedy tylko będziesz gotowy, to mi powiedz. Ja przygotuję coś romantycznego, żebyś czuł się swobodnie.

- Um... a ten... Masz dużego, Yoonie?

Smutno mi, bo do końca zostało naprawdę malutko...

"MOŻE KAWY?" ☆yoonmin☆ Where stories live. Discover now