❝chapter two❞

1.9K 158 56
                                    

°°°·

Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.

°°°·.°·..·°¯°·._.·•·._.·°¯°·.·° .·°°°

Włóczyłem się po okolicy z kapturem na głowie, grzywką opadającą na spuchnięte oczy od płaczu i z słuchawkami w uszach, chcąc w jakiś sposób odizolować się od świata.

Nawet nie zauważyłem, kiedy znalazłem się na jakieś łące, która była strasznie zarośnięta, ale za to zachody słońca z stąd wyglądały pięknie.

Pomyślałem, że to idealne miejsce, w którym spędzę najbliższy czas. Jak na razie nie zamierzałem wracać do domu. Wolałem w jakiś sposób ochłonąć po sytuacji i słowach ojca.

Które tak cholernie bolały.

Przez jakiś czas myślałem, że jestem tu sam, jednak myliłem się, kiedy zacząłem rozglądać się po nowym miejscu i dostrzegając w oddali jakiegoś chłopaka.

W sumie co mi zaszkodzi zagadać.

Wolnymi krokami kierowałem się w stronę obcego chłopaka. Z daleka wydawał się być jakiś przygnębiony? Chociaż mogło mi się to wydawać.

Stanąłem obok niego, jednak ten nadal mnie nie zauważył, będąc skupionym na zachodzącym słońcu. Chrząknąłem cicho, zwracając tym razem jego uwagę. W pierwszej chwili się przestraszył, na co się zaśmiałem, bo to nie był mój cel.

— Można się dosiąść? — zapytałem, otrzymując w odpowiedzi skinięcie. Zająłem obok niego miejsce, robiąc to samo co on. — Czemu tu siedzisz?

— A czy to ważne? — zapytał cicho, podkurczając kolana. — Czemu mam ci w ogóle mówić?

— W sumie nie wiem. Byłem po prostu ciekaw, czemu jesteś tu o tej porze. — wzruszyłem ramionami, patrząc na niego kątem oka. — Czasem też jest dobrze wygadać się jakieś obcej osobie niż komuś bliskiemu.

Chłopak obok mnie jedynie cicho westchnął, nie odzywając się do mnie przez jakiś czas. Dopiero, gdy zebrał w sobie odwagę, mruknął w moją stronę.

— Chłopak ze mną zerwał. — powiedział to tak cicho, jakby się wstydził tego, jakiej jest orientacji. Zaśmiałem się cicho pod nosem, przez co ten się oburzył. — Bawi cię to?

— Nie, skądże. — powiedziałem poważnie, odwracając się do niego, przez co ten odwrócił wzrok. — Pewnie miał do tego jakieś powody.

— Umawiał się z kimś innym za moimi plecami. — powiedział smutnym tonem, przez co zrobiło mi się go żal.

— Świat nie kończy się na jedynym związku. — poklepałem go po ramieniu, przez co się wzdrygnął. — Tak w ogóle powinieneś już wracać do domu.

— Czemu mam się ciebie słuchać? — spytał, patrząc na mnie z spod ciemnych kosmyków włosów. Gdy patrzyłem na niego przez dość długi czas, chrząknął dodając. — Nie chce wracać.

— Przecież tu nie zostaniesz. — zaśmiałem się, wstając z miejsca i się otrzepując. Wyciągnąłem w jego stronę dłoń, chcąc pomóc mu wstać. Przez chwile wahał się, jednak ujął ją i wstał. — Zabiorę cię gdzieś.

— Gdzie? — zapytał, będąc ciekawym, jednak nic więcej nie powiedziałem. Opuściliśmy polanę, kierując się w stronę miasta, które tętniło jeszcze życiem. Szliśmy w ciszy, bo i tak nie mieliśmy o czym rozmawiać, a na siłę nie będę go do niczego zmuszać. Gdy dotarliśmy na miejsce, chłopak mógł dostrzec, że przez ten cały czas kierowaliśmy się do jakieś kawiarnii. — N-Nie mam przy sobie pieniędzy.

— Daj spokój. — machnąłem ręką, otwierając drzwi i zapraszając go do środka. Ten jednak stał nie chcąc wejść. — No proszę cię, robi się chłodno, a ja nie zamierzam stać na mrozie. — mruknąłem, a ten w końcu mnie posłuchał, wchodząc do środka.

Zajęliśmy miejsce przy małym stoliczku, na którym stała karta menu i mały wazonik z kwiatkiem.

Chłopak rozglądał się po miejscu, będąc nim zachwyconym. Panowała w nim miła atmosfera. Było spokojnie, grała spokojna muzyka, a ludzi o tej porze nie było zbyt wiele, przez co pracownicy nie musieli by biegać od stolika do stolika.

Dopiero teraz mogłem przyjrzeć się chłopakowi. Ciemne włosy, które tworzyły przedziałek i opadały na dwie strony. Nie za jasna i nie za ciemna, gładka cera bez żadnej skazy, i dobrze widoczne rysy twarzy. Przyodziany był w zwykłą szarą bluzę z kapturem.

— Masz na coś ochotę? — przerwałem mu zajęcie, patrząc na niego i oczekując odpowiedzi. — Nie zwracaj uwagi na ceny.

— Poproszę tylko coś ciepłego. — powiedział krótko, na co skinąłem głową. Sam miałem ochotę na coś ciepłego, dlatego zamówiłem nam obu zwyczajną herbatę, którą dostaliśmy w krótkim czasie. — Czemu to robisz?

Spojrzałem na chłopaka, biorąc w tym samym czasie pierwszego łyka. Odłożyłem naczynie, zastanawiając się, o co mu chodzi.

— Robię co?

— No czemu w ogóle ze mną rozmawiasz i przyprowadzasz tu? — zapytał, bawiąc się nerwowo palcami.

Wzruszyłem jedynie ramionami, jakby to była dla mnie najnormalniejsza sytuacja. Wziąłem kolejnego łyka, spoglądając to na niego.

— Tak po prostu.

Nie odezwał się.

Siedzieliśmy tu jeszcze przez jakiś czas w ciszy, gdzie w tle grała cicha melodia, której nie znałem, słysząc ją pierwszy raz.

— Zamierzasz wracać do domu? — spytał, przerywając tą ciszę. Zaśmiałem się jedynie, spuszczając głowę.

— Raczej nie i widzę, że ty też. — mruknąłem, wyciągając gotówkę, którą zostawiłem na stoliku. — Chodź.

— Gdzie znowu? — zapytał, wstając za mną i wychodząc. Rozejrzałem się po okolicy zastanawiając się, gdzie znajduje się najbliższy nocleg.

— Raczej nie chcesz spać na ulicy, prawda? — zapytałem, dostając w odpowiedzi skinięcie. — W takim razie chodź.

a/n: jeśli występuje jakaś niespójność zdań i błędy to przepraszam, ale wszystkie te rozdziały były pisane późno w nocy (akurat wtedy miałam wenę😅) + dostałam się kochani na wybrany kierunek!💞

↳ 𝐈'𝐦 𝐬𝐨𝐫𝐫𝐲  [ 𝖼.𝗌𝗇 𝗑 𝗃.𝗐𝗒 ] Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang