❝chapter twenty-three❞

1.1K 108 105
                                    

°°°·

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

°°°·.°·..·°¯°·._.·•·._.·°¯°·.·°.·°°°

Kolejnego dnia, matka kazała przygotować mi się do wyjścia, mówiąc, że lekarz do niej dzwonił z jakąś ważną informacją. Niechętnie to zrobiłem, bo jedyne co teraz chciałem to siedzieć w czterech pustych ścianach własnego pokoju.

Wsiedliśmy do pojazdu, w którym od razu, po wyruszeniu, panowała napięta atmosfera. Wpatrywałem się tępo w szybę, nie chcąc w ogóle rozmawiać.

Nadal nie mogłem się pogodzić z stratą Wooyounga.

Na miejscu od razu zostaliśmy przyjęci przez lekarza, który ciągle się mną zajmował. Usiedliśmy przy jego biurku, na którym znajdowało się wiele papierów.

— O co chodzi? — spytała matka, bawiąc się nerwowo palcami. — Coś nie tak?

— Wręcz przeciwnie. — mężczyzna uśmiechnął się, a ja zaciekawiony podniosłem wzrok. — Jednak na początku chciałbym przeprosić za błąd.

— O co chodzi? — zapytała ponownie.

— Gdy was poinformowaliśmy, że pozostały dwa tygodnie, przypadkiem w moje ręce trafiła karta innego pacjenta. — wytłumaczył, a moja matka siedziała z otwartą buzią, będąc zaskoczona. — Guz się nie rozprzestrzenił u pańskiego syna, a u innego pacjenta z tą samą dolegliwością. — wyjaśnił, czerwieniąc się ze wstydu za popełniony błąd.

— Powinien Pan tego dopilnować! — uniosła się, będąc wściekła. Lekarz próbował ją uspokoić, co chwilę również przepraszając za ten błąd. Przez jeszcze jakieś parę minut krzyczała na mężczyznę, jaki to jest nieodpowiedzialny i wprowadził nas w błąd, i że powinni go już dawno wyrzucić na bruk. — Jednak nadal nie wiem, o co Panu chodzi. — powiedziała, gdy się już uspokoiła. 

— Chodzi o to, że guz pańskiego syna da się wyleczyć. — oznajmił, poprawiając biały kitel. — Zafundujemy synu specjalne badania oraz leki, które powinny poprawić jego stan. Bóle głowy i krwotoki będą pojawiać się rzadziej, a nawet wcale. — wyjaśnił.

Siedziałem z matką, będąc zaskoczony. Spojrzeliśmy na siebie, aż moja matka zaczęła płakać ze szczęścia. Uśmiechnąłem się lekko, ale po chwili sam zacząłem, tyle, że nie ze szczęści, a ze smutki.

Wooyoung nie będzie się cieszył ze mną.

Po wyjściu z gabinetu, poprosiłem matkę, żeby wysadziła mnie na cmentarzu. Nie odzywając się, zrobiła to o co ją poprosiłem.

Zostawiła mnie, odjeżdżając zaraz do domu. Przechodziłem obok najróżniejszych grobów osób, których nie znałem, jednak mnie obchodził ten jeden i wyjątkowy.

Stanąłem przez grobem chłopaka, który prawdopodobnie patrzył teraz na mnie z góry. Kucnąłem przy nim, uśmiechając się niewidocznie.

— Nie uwierzysz, czego się dowiedziałem. — zaśmiałem się cicho pod nosem. — Lekarze dają mi szanse. — uśmiechnąłem się, jednak po chwili czułem, jak moja warga drży. — C-Cieszysz się? — spytałem, oczekując odpowiedzi, jednak wiedziałem, że jej nie dostanę. Spuściłem głowę, przecierając rękawem oczy, w których zbierały się łzy. — Kocham c-cię, wiesz? — mruknąłem, czując podmuch wiatru.

Czy to znak?

Mimo to, uśmiechnąłem się, wstając na równie nogi i odchodząc również z uśmiechem, żegnając się z nim ostatni raz.





The end.




a/n: Takim zwrotem akcji zakończyliśmy tą książkę! Mam nadzieje, że jest dobrze dnjsjs pomimo właśnie tego zwrotu. Trudno będzie mi się rozstać z tą książką.

Zakończenie miało wyglądać inaczej, tak samo rozdział 19, który miał trzy wersje:
— zerwanie
— znalezienie zdjęć byłego chłopaka i spędzenie razem tygodnia
— i to co wstawiłam

Przede wszystkim chciałabym też serdecznie podziękować za oddane głosy i komentarze, po których było mi naprawdę miło!❤️

Dziękuję, że dotrwaliście do końca!❤️

Chciałabym też poinformować, że może pojawi się kolejna książka z woosanami, a może i też z innym shipem ateez! Jeśli jesteście ciekawi - nie usuwajcie proszę tej książki, ponieważ będę tutaj was o niej informować!❤️

Dziękuje i miłego dnia!❤️

↳ 𝐈'𝐦 𝐬𝐨𝐫𝐫𝐲  [ 𝖼.𝗌𝗇 𝗑 𝗃.𝗐𝗒 ] Where stories live. Discover now