rozdział 28 ,,to jakiś stalker"

29.6K 870 32
                                    

Był czwartek, tydzień minął szybko, ale jest coś co zaczyna mnie martwić, otóż mianowicie codziennie od poniedziałku dostaję kwiaty i liściki.

W poniedziałek dostałam białe róże i liścik,  w którym napisane było:
,,Śliczna jesteś".

We wtorek różowe róże i kartka z napisem
,,Masz piękny uśmiech".

Środa czerwone róże i kartka
,,Żałuję, że nie mogę oglądać cię cały czas."

To już zaczynało robić się chore i zaczynam podejrzewać, że wysyła to Thomas.  No bo niby kto inny?
Tylko on wysyłał kwiaty i liściki, wtedy na bankiecie mógł skłamać, albo sam o tym zapomniał jeśli teraz kazał przysyłać mi kwiaty codziennie. Siedziałam tak i piłam poranną kawę. Usłyszałam dzwonek do drzwi i wiedziałam co to było, kolejne kwiaty, pędem ruszyłam do drzwi mając nadzieję,  że tym razem uda mi się przyłapać gościa na gorąco uczynku jednak i tym razem się nie udało. Otworzyłam drzwi i nikogo nie było, ostatnio nawet kilka razy wychodziłam przed budynek ale nikogo podejrzanego nie wiedziałam.
Podniosłam kwiaty i wniosłam je do środka.
Żółte róże i koperta, to dziwne zawsze był tylko liścik.  Otworzyłam kopertę i zamarłam, w środku było pełno moich zdjęć.
Kilka jak wchodzę do firmy, kilka jak jem lunch z Ianem. To jest chore. Na tyle jednego zdjęcia znajdował się napis

,,Uwielbiam na nie patrzeć, tylko popatrz jaka jesteś piękna.  Niedługo nie będę musiał oglądać cię tylko na zdjęciach. Mam nadzieję, że niedługo będziesz moja."

Ja pieprzę co za psychol.
Gdy trochę się uspokoiłam zdenerwowana zabrałam swoje rzeczy i wyszłam do firmy. Cały czas rozglądałam się czy ktoś za mną jedzie. Godzina w firmie minęła mi spokojnie, na niczym nie mogłam się skupić.

- Ma pani gościa. -do mojej gabinetu weszła sekretarka.

-Kto to? - zapytałam zaciekawiona, bo nie miałam dziś żadnych spotkań.

-Thomas Morgan. - powiedziała, a ja z wrażenia zmarszczyłam brwi. A ten tu czego?

-Niech wejdzie. - powiadomiłam ją, a ta wyszła i zapewne śliniła się na widok Thomasa.

-Witaj Rosie. - wszedł i uśmiechnął się do mnie.  W głowie miałam tylko słowa z listu, który dziś dostałam.

-Daruj sobie i przestań mi wysyłać te paczki, to zaczyna się robić chore. - wrzasnęłam na niego,  ten tylko spojrzał na mnie jak na idiotkę.

-O czym ty mówisz? - zapytał podchodząc.

-Nie udawaj debila,  wiem, że to ty. Po co to wysyłasz? - krzyczałam dalej.

-Rosie, nie wysłałem ci nic w tym tygodniu,  przysięgam. Co się stało? - podszedł do mnie bliżej, wierzyłam mu, nie kłamałby tak długo.

-To nie ty? - zapytałam aby się upewnić.

-Nie i proszę powiedz mi o co chodzi. - złapał mnie za ramiona.

- Wybacz, pomyślałam, że to ty. Nieważne to tylko głupie kwiaty. - nie chciałam mówić mu prawdy, bo co go to obchodzi.

- Spinasz się tak o kwiaty czy jest coś więcej? - cholera zna mnie.

-Tak tylko kwiaty. - odpowiedziałam, on nic więcej nie powiedział bo do mojego gabinetu wszedł Hal.

-Dobrze, że już jesteś Thomas. Tu mam teczkę z naszymi papierami i jest tam umowa,  którą chciałeś abym zrobił. Jeśli coś nie będzie pasować to zmienimy.- zaczął, a ja nie wiedziałam o co chodzi.

-Zaraz o co chodzi?  I co ty tu Thomas właściwie robisz? - zapytałam ich.

- Przyszedłem na spotkanie z wami w celu poznania naszej propozycji i zobaczenia wstępnej umowy. - powiedział, a ja zapomniałam, że wczoraj Hal wspomniał mi o tym, że rozmawiał z Thomasem przez telefon i że Thomas odwiedzi nas w wolnej chwili. Zaakceptowałam myśl, że może on zostać naszym inwestorem. Nie będzie źle gdy się to stanie. Mam taką nadzieję. To dobra szansa zwłaszcza, że ostatnie wtorkowe spotkanie z Riversem się nie powiodło i powiedział nam, że rezygnuje. Palant. Spojrzałam na Thomasa i przypomniałam sobie, że powinnam coś odpowiedzieć.

Moja idealna Niania ( ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz