Rozdział 18

5.8K 171 11
                                    

#mateo

Otwieram oczy w momencie, gdy w pokoju rozlegają się słowa refrenu piosenki, której tytułu nigdy nie umiem powtórzyć. Ja pierdolę. Kogo kurwa niesie o tej porze. Próbuję zamknąć oczy, ale telefon nadal dzwoni, więc po omacku szukam go na podłodze.

Mam ochotę nazdać Isaakowi, jeśli to on. Jednak na wyświetlaczu widzę jedno słowo, które zmienia moje nastawienie.

Dzwoni matka.

Kurwa. Każdemu, ale to każdemu nawrzucałbym za taką pobudkę, ale jej nie. Jestem wściekły jak cholera, ale gdy przesuwam palcem, by odebrać, mówię tylko:

- No co, mamo?

- Ja też cię witam, Mateo - słyszę w jej głosie rozdrażnienie. - Mam nadzieję, że już nie śpisz i zaraz będziesz wyjeżdżać.

Podnoszę się na łokciach i odrywam telefon od ucha spoglądając na wyświetlacz. Jest dopiero ósma rano.

- Taaa, jestem już prawie gotowy - Kłamstwo gładko wychodzi z moich ust.

- No to wstawaj z łóżka, synku. Tutaj się jedzie co najmniej dwie godziny.

Cholera, że też ona musi wszystko wiedzieć. Koniec końców podnoszę się.

- Mamo.

- Przecież wiem, że gdybym nie zadzwoniła w ogóle byś tu nie dotarł.

Przewracam oczami, ale wiedząc, że tego nie widzi, wzdycham głośno, by okazać swoje niezadowolenie.

- Byłeś w końcu u fryzjera? - pyta w końcu, a ja automatycznie sięgam dłonią do włosów. - Bo wyglądasz już trochę jak kloszard z tymi włosami.

Wstaję i podchodzę do lustra na szafie. Przeciągam palcami od nasady aż po końcówki. Cały czas byłem pewien, że moje długie włosy są superowe.

- Jesteś tam jeszcze? - słyszę jeszcze głos matki.

- No.

- Pamiętaj, że msza jest o trzynastej i błagam cię, nie spóźnij się. Wiesz jaka jest rodzina ojca.

Zanim zdołam cokolwiek odpowiedzieć, rozłącza się. Bez żadnego cześć, czekamy na ciebie. Nic. Po prostu się rozłączyła, a ja zostałem z tym burdelem na głowie całkiem sam. I nie mam tu na myśli tylko moich włosów.

Robię pierwsze co przychodzi mi na myśl.

Dzwonię do Isaaka.

- Facet, myślałem, że mam cię tam zawieźć dopiero o jedenastej - mówi zaraz po odebraniu.

- A możesz wpaść wcześniej? - pytam przecierając dłonią twarz.

- O dziesiątej?

- Najlepiej teraz.

Słyszę tylko głos jakby chłopak po drugiej stronie się zakrztusił. Ale nie pytając go o stan zdrowia, po prostu schodzę na dół, do kuchni.

- Dobra, zaraz będę - słyszę po chwili. Żegnamy się i wrzucam chleb do tostera.

Wyjmuję jajka z lodówki i postanawiam zrobić jajecznicę. Jeśli oczekuję pomocy od Isaaka, muszę przekupić go jedzeniem. A w tej sytuacji potrzebuję dużo jedzenia. Mimo wątpliwych umiejętności biorę się do pracy.

Chłopak przychodzi dwadzieścia minut później, gdy tosty, jajecznica oraz kawa są akurat w temperaturze zdatnej do spożycia.

- Siema - mówię wpuszczając go do środka.

Widzę jak rozgląda się i patrzy w stronę kuchni kierując się za zapachem. Idę za nim i obserwuję jak siada na wysokim stołku przy wyspie kuchennej i czeka aż powiem mu, że może zacząć jeść. Pokazuję mu gestem ręki, że to wszystko dla niego. Kiwa mi głową z zadowoleniem wypisanym na twarzy.

Uwielbia jedzenie, pochłania ogromne ilości, a przy tym, ku mojemu niezadowoleniu jest ode mnie chudszy. Isaak jest po prostu patykiem. I nawet dzienne objadanie się nie jest w stanie tego zmienić.

Obserwuję w ciszy jak je. Teraz i tak nie byłby w stanie nic powiedzieć. Spokojnie piję kawę z ulubionego szarego kubka, opierając się o blat.

- No to mów co mnie tu sprowadza - spogląda na zegarek - o ósmej trzydzieści w niedzielę.

- Kompletnie nie wiem jak powinienem wyglądać na tych jebanych chrzcinach, a do tego matka dzwoniła i powiedziałem jej, że byłem u fryzjera.

Słysząc to Isaak mierzy mnie wzrokiem. Patrząc na to jak kręcą mi się włosy na końcówkach, robi minę pełną dezaprobaty.

- No z włosami będzie najgorzej - mówi mi i wgryza się w tosta.

Sekundę później jęczy z bólu, pewnie zahaczył o coś aparatem. Ale nie zwracam na to uwagi, wciąż skupiam się na jego wcześniejszych słowach.

- Czemu? W okolicy jest kilku fryzjerów.

Isaak wzdycha i przewraca oczami.

- Ale, facet, dziś niedziela, wszystko jest zamknięte.

Kurwa - to jedyne co przychodzi mi na myśl.



//

Isaak rozwiąże każdy problem XD Ale jejku, mimo że uwielbiam moje przyjaciółki, sto razy lepiej mi się pisze z perspektywy Mateo o nim i Isaaku.

Ale ostatnio w ogóle jakieś dobre dni u mnie. Mam nadzieję, że Wam też się wiedzie.

Po ponad dwóch tygodniach pogodziliśmy się z M. i już nie mam ochoty go zachlastać w każdym następnym rozdziale.

Chyba powód, dlaczego mam cztery rozdziały do przodu xd

No to chyba tyle z moich matrymonialnych opowieści.

Pozdrawiam Was i buziaki!

Jenny


DON'T TOUCH  [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz