Rozdział 62

5.4K 180 2
                                    

#mateo

Budzę się rano ze zdrętwiałą ręką. Próbuję nią poruszyć, ale jest unieruchomiona. Spoglądam w bok i zastaję tam najpiękniejszy widok w życiu.
Jennifer leży wciśnięta w mój bok, włosy ma rozrzucone na poduszce, a jej twarz wyraża bezbrzeżny spokój. Przeczesuję dłonią jej złote loki. Nadal się nie budzi.
Przymykam oczy, a dopiero po chwili czuję jej drobną dłoń na mojej klatce piersiowej.

- Mateo - przeciąga zaspanym głosem, a potem ziewa.

- Mmmm - mruczę.

- Która godzina? - pyta, a ja momentalnie otwieram oczy.

- O kurwa - mówię, spoglądając na telefon.

Dziewczyna się podnosi i widząc moją przerażoną minę, również wstaje. Wygląda, jakby dopiero co zdała sobie sprawę z tego, co się wydarzyło.

- Już ranek - mówię, a jej oczy zamieniają się w dwa spodki.

Gdy wstajemy z łóżka, rozlega się najbardziej niepokojący dźwięk. Ktoś idzie korytarzem do mojego pokoju. Mam kilka sekund, by coś wymyślić, ale jedyne co mogę to błagać, żeby to była Jesse, która nigdy nie otwiera drzwi.

- Mateo - słyszę głos siostry.

- Zaraz zejdę - krzyczę pospiesznie i w dwóch krokach przemierzam pokój, choć nawet nie wiem z jakiego powodu.

Za drzwiami słyszę chichot.

- Nie musisz się ukrywać, braciszku - woła dziewczyna, a jej głos, aż drży ze śmiechu. - I tak wiemy, że trzymasz tam Jenny. Mam nadzieję, że nie wbrew jej woli - dodaje, a ja się krzywię, przypominając sobie, dlaczego dziewczyna się tutaj znalazła.

Odwracam się w jej kierunku.

Widzę, że już zebrała swoją sukienkę z krzesła i stoi gotowa do wyjścia. Policzki ma całe czerwone.

- Nic się nie przejmuj - podchodzę do niej i kładę dłonie na ramionach. - Dobrze, że tu zostałaś.

Ona tylko niepewnie kiwa głową.

- Dobrze, że w ogóle tu przyszłaś.

Spogląda mi w oczy. Ja też patrzę na nią. Lustruję jej tęczówki, jakbym pierwszy raz je widział.

- Dziękuję - mówi, a ja po prostu przyciągam ją do siebie, jakbym robił to tysiące razy, choć tak naprawdę tych razów mógłbym się doliczyć na palcach jednej ręki.

Od jej bliskości kręci mi się w głowie.

Kocham ją. Kocham ją. Te słowa wirują mi w głowie i wiem, że to prawda. Gdy się odsuwa, próbuję dość nieporadnie zetrzeć jej tusz z policzka. Dziewczyna się śmieje, przez co rośnie mi serce.

- Odprowadzę cię - mówię, a w jej oczach stają łzy.

To jedyne czego nie boję się powiedzieć, choć tak naprawdę chciałbym jej obiecać, że ją ochronię przed każdym, że zrobię już wszystko.

Ale się boję.

Przyznaję się do tego, gdy otwieram jej drzwi pokoju, przez które przechodzi już z uniesioną głową. Boję się tego, że przyszła do mnie tylko dlatego, że mieszkam najbliżej. Boję się, że uczucie, które w sobie odkryłem, rozbije się, bo ona nie czuje tego samego. Obserwuję ją, gdy schodzi po schodach, mija zdziwioną Jesse i moich braci. Wita się z nimi wszystkimi, a potem z rumieńcem na twarzy wychodzi przed dom, gdzie dopiero jest w stanie zaczerpnąć powietrza. Mam wrażenie, że mój świat zacieśnił się tylko do niej, bo obserwuję jej reakcje jak najciekawszy film sensacyjny.

A ona po prostu idzie, a ja za nią, niegotów wypowiedzieć ani słowa.

Nie rozmawiamy całą drogę, nie myślałem, że tak skończy się noc z nią spędzona. Choć tak naprawdę po prostu zasnęliśmy, więc nie wiem, czego powinienem wymagać.

Mam kocioł myśli w głowie.

Zanim docieramy pod jej blok, czuję zaczynający się ból w skroniach.

Mam wrażenie, że Jennifer ta cisza pasuje, dlatego, nawet gdy docieramy na miejsce, nie odzywam się pierwszy.

Ona tylko mi dziękuję, a ja kiwam głową. Przypomina mi się tamten wieczór, gdy wracaliśmy z imprezy u Petera. Wtedy właśnie wszystko zaczęło się zmieniać.

Znów spoglądam na nią i jestem prawie pewien, że myśli o tym samym. Widzę to w jej oczach.
W jakiś sposób zatoczyliśmy krąg.

***

Wracam do domu, a w progu czeka już moje rodzeństwo.

- No to teraz jak na spowiedzi mów wszystko - odzywa się Archie, a nasz średni brat Tom kiwa głową w aprobacie. Są jak krople wody, gdy stoją z założonymi rękami i blokują przejście na schody. I tak próbuję je sforsować, ale nie daję rady im dwóm.

- Dajcie spokój - mówię.

- Ma rację - odzywa się Jesse. - Puśćcie go.

Spoglądam na nią z wdzięcznością, ale w tym momencie puszcza oczko do braci i już nie wiem, czy gorzej jest być przesłuchiwanym przez nich wszystkich, czy tylko przez wścibską siostrzyczkę.

Wspinam się po schodach niechętnie, bo jednak wybieram opcję samej Jessamine.

Nie mijają nawet dwie minuty, gdy słyszę natarczywe pukanie do drzwi.

Przewracam oczami, ale otwieram drzwi. Siostra siada na łóżku, a ja naprzeciw niej na krześle przy biurku.

Jestem gotów na przesłuchanie.

- Kochasz ją? - to jedyne pytanie, jakie pada.

- Tak - odpowiadam krótko, a na jej twarzy wykwita uśmiech. Ja też się śmieję.

Potem chwyta moje ręce i widzi otarte knykcie.

- Przynajmniej ty jesteś mężczyzną - dodaje, po czym wstaje, klepie mnie w ramię i wychodzi.



///

Mateo, którego nikt by się nie spodziewał.

Miłość bardzo zmienia ludzi, prawda?

Coraz bliżej końca... Czy ta dwójka w końcu dojdzie do porozumienia? Czy uda im się być razem, czy znów się nie dogadają i uniosą dumą?

Wasza J

DON'T TOUCH  [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz