Rozdział 39

5.2K 177 13
                                    

#jenny

Chyba dalej przeżywam widok jego brzucha. Autentycznie. Ledwo udało mi się pozbierać szczękę z podłogi. Jakby sam cholerny widok Mateo na koniu nie był wystarczający seksowny, to jeszcze musiał przypadkiem wytrzeć pot z czoła. A mi ukazał się tak apetyczny widok. Stanowczo na długo wyryje mi się to w pamięci. Ta scena wciąż jest przed moimi oczami. Moment, gdy podniósł swoją i tak obcisłą czarną koszulkę i zobaczyłam jego piękny brzuch w kolorze karmelu. Chcę polizać jego skórę.

Jezu.

Mateo coś do mnie mówi. A ja myślę o nieprzyzwoitych czynnościach. Otwieram szeroko oczy i widzę, że chłopak stoi tuż przede mną i trzyma konia za uzdę.

- Co mówiłeś? - pytam i staram się wypowiedzieć to niewinnym głosem.

Chłopak wzdycha.

- Szłam do lasu na spacer - mówię, co jest najszczerszą prawdą. - I spotkałam Jessamine, która powiedziała mi, że przez waszą działkę będzie bliżej, a ty jesteś na dworze, to uznałam, że przyjdę się przywitać.

Chłopak patrzy na mnie, jakbym powiedziała mu, że wcześniej wylądowało w tym miejscu UFO.

- Aha - mówi i wzrusza ramionami.

Spogląda na konia i głaszcze go po grubej szyi.

- Serio, szłam tędy - tłumaczę i unoszę ręcę. - Nie stalkuję cię ani nic - dodaję naprawdę obawiając się, że weźmie mnie za wariatkę.

Chłopak na szczęście tylko parska śmiechem.

- No ja mam nadzieję - odpowiada i nadal się śmieje.

Ja też się uśmiecham. Tak dobrze wygląda. Trzyma konia, pot spływa mu po skroniach, ale wygląda to po prostu dobrze. Jest męskim i dzikim zarazem. Wygląda na kowboja. Chłopaka, który może zawrócić dziewczynie w głowie.
Patrzymy na siebie i jestem prawie pewna, że coś się dzieje w tym momencie. Jego spojrzenie spoczywa na moim kilka sekund za długo. Odczuwam skrępowanie tym momentem, bo chociaż to wciąż Mateo, którego znam tak dobrze, to jest w jego wzroku intymność, która mnie przeraża.

- Może przejdziesz się ze mną do lasu? - pytam i poprawiam torbę na ramieniu.

- Właśnie stamtąd wróciłem - odpowiada niemal natychmiast, a ja czuję, że dostałam od niego kolejnego kosza.

Wykrzywiam usta, a gdy dostrzega moją smutną minę, którą chciałam ukryć, szybko się reflektuje.

- Ale może przejdziesz się ze mną i Deanem?

Otwieram szczerzej oczy, a moja szczęka jest znów bliska upadku. Nie mogę uwierzyć, że takie pytanie padło. Na moment mnie zatyka.

- Ten piękny dżentelmen ma tak na imię?

- W rzeczy samej - odpowiada z błyskiem w oku i znów poklepuje konika, tym razem po szczupłym pysku.

- No to pójdę z wami bardzo chętnie - mówię mu, a uśmiech na jego twarzy się poszerza.

Chłopak chwyta mocniej uzdę i obchodzi konia. Nadal stoję w miejscu i się im przypatruję.

- Mateo? - przeciągam.

On się nawet nie odwraca.

- Tak, możesz go dosiąść.

Nawet nie muszę mu mówić, że właśnie chciałam o to zapytać. On to po prostu wie. Piszczę i podskakuję, a gdy chłopak odwraca się by mnie ponaglić, momentalnie się zatrzymuję i przygryzam wargę zażenowana własnym zachowaniem. Brunet tylko kręci głową z uśmiechem. Podchodzę bliżej, a Mateo pokazuje mi, gdzie mam wsadzić stopę. Zanim to jednak zrobię, ściskam chłopaka mocno za ramię.

- Dziękuję - mówię i uśmiecham się tak mocno, że bolą mnie policzki. - Jesteś najlepszy.

Mateo uśmiecha się i puszcza do mnie oko. Jestem niesamowicie szczęśliwa, gdy mogę znaleźć się blisko zwierzęcia. Z niewielkimi trudnościami i ogromną pomocą chłopaka, wsiadam na konia.

- Cześć, piękny - mówię. - Jestem Jennifer.

Dean po chwili prycha, a Mateo zaczyna nas prowadzić w stronę stajni. Wcześniej dodaje, żebym nie wykonywała żadnych nagłych ruchów. Pilnuję się bardziej niż zazwyczaj i bez żadnych trudności po kilku minutach przejażdżki docieramy na miejsce. Najbardziej podoba mi się to, że Mateo prowadzi nas okrężną drogą, żebym mogła dłużej posiedzieć na koniu.

Chłopak podaje mi rękę przy zsiadaniu, więc czuję jeszcze większą ekscytację niż samą jazdą. W tym momencie zachowuję się jak pięcioletnie dziecko pierwszy raz na karuzeli. Po zejściu na ziemię, towarzyszę cały czas chłopakowi. Opieram się o drzwi stajni i gadam jak najęta, przy czym ciągle się śmieję. Nie spuszczam też wzroku z Mateo, który oporządza konia.

- Wiesz, co mi się przypomniało, jak cię zobaczyłam? - pytam, gdy jest już gotowy.

Siadamy na ławce przed stajnią. Całkowicie zapominam o mojej wycieczce do lasu.

- Co takiego? - pyta chłopak i odwraca się w moją stronę.

- Jeden teledysk - mówię. - Zaraz ci włączę. Wyglądałeś dokładnie tak samo dobrze.

- Dobrze? - łapie mnie za słówko Mateo.

- Nawet lepiej - odparowuję i włączam piosenkę na YouTubie.

Oglądamy teledysk w zamyśleniu, a ja tłumaczę chłopakowi powiązania, które widziałam. Wydaje się kompletnie ich nie widzieć. Jednak, mimo że wydawały mi się te sceny tak podobne, teraz wiem, że kompletnie nie są. Mateo wyglądał dużo lepiej.

Jednak, gdy rozlega się refren, oboje milkniemy.

Słyszę tekst piosenki, który mówi o pragnieniu, aby poczuć prawdziwą miłość.

Spoglądam ukradkiem na siedzącego obok Mateo, który wpatruje się nieustannie w ekran.

I myślę sobie, że też chcę to poczuć.

A może nawet już czuję.

//

Najpierw usłyszałam piosenkę, a potem uznałam, że Mateo musi mieć konia, tylko po to bym mogła go opisywać, jak na nim jeździ XDD
Dobry powód, co nie? XD
Zamiast samochodu ma konia.
W sumie spoko.

Buziaki

Jenny

DON'T TOUCH  [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz