Rozdział 51

4.9K 173 0
                                    

#mateo

Rozkładamy na skraju wody dwa koce, które Isaak wyciągnął ze swojego plecaka. Staram się pomagać, jak mogę, ale zbyt bardzo koncentruję się na unikaniu pełnych pytań spojrzeń Jennifer. Alice w tym czasie wyciąga jedzenie i odkłada je do ocienionego miejsca. Ja dostaję przydział do napojów wysokoprocentowych i gazowanych. Biorę na ręce, ile jestem w stanie zabrać na raz i kieruję się w stronę wody, gdzie planuję je zostawić, tak aby ciągle się chłodziły. Po chwili słyszę, że ktoś za mną idzie i w duchu nie wiem, czy bardziej chcę, czy nie aby to była Jennifer.

- Zaczekaj - woła jak się okazuje Rebeka, więc zatrzymuję się i wzdycham albo z ulgi, albo z powodu rozczarowania.

Dziewczyna staje obok mnie, a na rękach niesie pozostałe butelki, których ja nie zdołałem zabrać. Uśmiecha się i dostrzegam, że kilka kosmyków uciekło z jej warkocza i przykleiło się do ust.

- Nie musiałaś - zwracam się do niej, choć z moim głosie słychać uprzejmość. Miło, że nie będę musiał iść drugi raz.

Dziewczyna uśmiecha się, prezentując rząd równych białych zębów.

- Zrobimy zawody w tym, kto najszybciej przepłynie ze środka jeziora? - pyta Becca mająca hart ducha i pasję do współzawodnictwa we krwi.

Spoglądam na jej umięśnione ciało, gdy wchodzi do wody i kładzie butelki jedna obok drugiej. Tuż obok zostawiam przyniesione przeze mnie napoje.

- A nie boisz się, że przegrasz? - pytam, choć tak naprawdę to ja mogę się obawiać, bo dziewczyna połowę życia spędziła w basenie.

- Zakład, że będę lepsza? - brunetka wyciąga dłoń.

Chwytam jej rękę i energicznie nią potrząsam.

- No to zakład - mówię i zaczynam szukać większych kamieni, żeby podeprzeć dwie puszki, które miałyby największą szanse nam odpłynąć.

Dziewczyna tuż obok mnie robi to samo, przy czym co chwilę opryskuje mnie wodą, na co reaguję przekleństwami i momentalnie odparowuję atak.

Z wody wychodzimy prawie cali mokrzy, mimo że nie weszliśmy dalej niż po kolana. Wracamy do pozostałych ciągle się śmiejąc.

Isaak przypatruje się z uśmiechem i unosi puszkę piwa do ust, po czym ciągnie solidnego łyka. Gdy do niego docieram rzuca mi drugą. Otwieram swoją i również piję. Dobrze schłodzony alkohol sprawia, że na moment zapominam o niechcianym towarzystwie Jacka, dopóki ten się nie odzywa. Patrzę w jego stronę, ale zamiast tego napotykam na spojrzenie Jennifer. Odwracam wzrok nim uda mi się z niego cokolwiek wyczytać. Czuję dobrze znany mi ucisk w żołądku i zupełnie tracę ochotę na resztę piwa.

- Idziemy popływać? - pyta Isaak i od razu pozbywa się koszulki.

Wstaję i już mam zrobić to samo, gdy widzę, że Jennifer również się podnosi. Chwyta koniuszek swojej bluzki i zamieram. Obserwuję jak ją zdejmuje i widzę tę scenę choćby w zwolnionym tempie. Nie wiem czy tak jest faktycznie, czy mój mózg mnie oszukuje. Ale przez moment na polanie zapada cisza, którą przerywa dopiero ciche westchnięcie. Jak się okazuje moje westchnięcie, które wydobywa się zza moich zaciśniętych warg, w momencie, gdy jej bluzka upada na ziemię i widzę jej opalony brzuch i piersi skryte za materiałem czarnego bikini.

Dziewczyna podnosi głowę i znów na siebie patrzymy. Unosi brew, jakby wiedziała, że ją obserwuję. W odpowiedzi moja brew też się unosi i jednym ruchem ściągam swój tiszert. Nadal na mnie patrzy. A ja na nią. Przełykam ciężko ślinę, ona również.

Isaak klepie mnie w ramię i idzie w stronę jeziora. Mam wrażenie, że nikt nie zauważył tego co się wydarzyło. Tylko ona i ja.



//

Drugi dzień maratonu z rozdziałami. Cieszę się, że dalej tu jesteście!
Widzimy się jutro!

Wasza Jenny


DON'T TOUCH  [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz