Rozdział 20

5.7K 164 5
                                    

#jenny

Gdy dzwoni Isaak mam jeszcze trochę mokre włosy. Jednak zważywszy na to, że pogoda jest kompletnie niesprzyjająca oraz na to, że mam iść do chłopaków, najzwyczajniej w świecie to olewam. Nawet jeśli Isaak to zauważy, to nie skomentuje, a Mateo to... no po prostu Mateo. Widywał mnie w szkole o siódmej rano w stanie całkowitej rozsypki, więc teraz na pewno nie zwróci na to większej uwagi. Myślę, że moje lekko wilgotne włosy nie zmienią tej relacji. Koniec końców różnica jest tylko taka, że teraz są bardziej pofalowana, a zwykle mam proste włosy do ramion.
Nie planuję też się malować. Po prostu mi się nie chce. Jest niedzielny poranek, a ja mam do przejścia tylko trochę własnego osiedla, a potem droga będzie wieść prosto do Mateo.
Jedyne co robię to sprawdzam czy moje brwi są na miejscu. Stanowczo największy mankament gęstych i dość szerokich brwi to fakt, że często włoski zmieniają własne położenie i żyją własnym życiem. Wyginają się przy tym na wszystkie strony. No dramat no.

Wyglądam bardzo przeciętnie w ten szary poranek. Nie żebym zwykle wyglądała lepiej, a na pewno o niebo lepiej się czuję. Jednak dziś można rzec, że wpasowuję się w otoczenie, które jeszcze pachnie burzą, która była w nocy.

Sytuacja jaką nakreślił mi Isaak jest jednak zbyt poważna by przejmować się tym, czy gdybym nałożyła tusz na rzęsy czułabym się lepiej psychicznie.
Koniec końców dopiwszy kawę idę się ubrać. Wkładam dżinsy i białą koszulkę z dekoltem w serek.

Wchodzę do sypialni rodziców.

- Idę do Mateo - mówię tylko i czekam na przesłuchanie.

Mama jednak przewraca się na drugi bok, a tata tylko unosi głowę.

- Baw się dobrze - odpowiada i po chwili jego głowa znów ląduje na poduszce.

Stoję jeszcze trochę oniemiała, a po chwili kręcąc głową zamykam drzwi. Nie mogę uwierzyć, że nawet się nie zmartwili, że idę wcześnie rano do jakiegoś chłopaka. Jestem święcie przekonana, że gdyby chodziło o kogokolwiek innego wypytywaliby mnie o wszystko, ale nie w jego przypadku. Myślę przez chwilę, że mi ufają. Ale tak naprawę to wiem, że jemu ufają bardziej.
Biorę klucze z komody i sprawdzam czy telefon jest na swoim miejscu w tylnej kieszeni spodni. Jest. Mogę iść.

Powietrze jest chłodne, więc oplatam się rękami. Jestem już w połowie drogi na ranczo. Tak naprawdę Mateo nie mieszka na żadnym ranczu. Jest to raczej bardzo elegancki dom na dużej działce, ale chyba po porankach spędzonych na słuchaniu country lecącego u sąsiada, trochę nabrałam języka rodem z teksasu.

Cholera.

Upajam się spacerem, bo jest coś niesamowitego w tym poranku. Nie spotykam nikogo na drodze. Ani jedna osoba nie idzie do kościoła, ani z niego nie wraca. Jest cicho i spokojnie. Jedyne co słyszę to jak podeszwy moich butów przyklejają się do wilgotnego jeszcze asfaltu.
Gdy docieram na miejsce widzę, że chłopcy stoją przed wejściem do domu. Mateo pali, a Isaak stoi obok niego. Stoją tyłem do mnie.

- W końcu rzuciłeś? - pytam go, gdy podchodzę bliżej.

Obracają się, a na twarzy blondyna rozkwita uśmiech. Mateo w porównaniu do przyjaciela nie jest aż taki wylewny. Wita mnie lekkim wykrzywieniem ust i skinieniem głowy.

- Nowa dziewczyna prosi, żebym nie palił - mówi i wkłada do ust gumę do żucia.

Widzę jak Mateo przewraca oczami. Jestem pewna, że pomyślał teraz, tak samo jak ja, że Isaak już zamienia się w pantoflarza.

- Dzięki za uratowanie mi dupy - mówi Mateo i spoglądamy sobie w oczy.

Jego ciemnobrązowe spojrzenie jest dzisiaj wyjątkowo poważne. Nie dostrzegam w nim figlarnego błysku, który tak bardzo lubię.

- Chyba czas zabierać się za operację - odzywam się widząc, że chłopak gasi papierosa.

- Serio się na tym znasz? - pyta z niepokojem wypisanym na twarzy.

Prycham.

- Oczywiście, że się znam - mówię przygryzając wargi. - Wszystkim lalkom barbie przycinałam włosy.

Mateo otwiera usta, ale nim zdąży coś powiedzieć, dodaję:

- Babcia była fryzjerką, powiedzmy, że mam to w genach.

Nie wiem czy to działa, ale przepuszcza mnie w progu, więc wchodzę do jego domu. Kompletnie nie wiem czego się spodziewać.



//

Zwariowany dzisiaj dzień. Ostatnio nawet nie odpisałam na wasze komentarze, bo było dużo zamieszania ze studiami, ale bardzo mnie cieszy zawsze, gdy zostawiacie po sobie jakiś ślad.

Teraz już jednak wracam do żywych i aktywnych.

Wasza
Jennifer

DON'T TOUCH  [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz