2.

6.2K 245 127
                                    

Dracon Malfoy nie należał do typu osób, które by się nad sobą użalały. Co więcej, otwarcie gardził wszelkimi przejawami słabości. Dlatego też chodzenie na terapię i uzewnętrznianie się przed jakimś obcym facetem kompletnie nie mieściło się w kanonie jego standardowych zachowań. Ale do licha, chciał już się wziąć za ogarnięcie swojego życia! Miał środki, pomysł i ogólną koncepcję na swój biznes, a pewien półgłówek na kontrakcie z Ministerstwem skutecznie mu blokował jakikolwiek rozwój osobisty.

Zerknął na krótki list, który przyniosła mu duża, puchata sowa.

Draconie, czy czujesz się winny? Czy masz koszmary? Czy żałujesz? Czy chciałbyś cofnąć czas? Odpowiedz sobie na te pytania, a kiedy będziesz gotów, opowiedz mi o tym. Na tym skończymy terapię. Moose Tangler

Głupi dureń! Czy on nie rozumiał, że on, Draco, nie miał najmniejszej ochoty zastanawiać się nad czymkolwiek? Nie chciał do tego wracać! Owszem, miewał koszmary. Jasne, chciałby cofnąć czas i odwrócić to całe bagno, ale miał też bolesną świadomość, że zawsze byłby tylko pionkiem. Na polu ścierali się o wiele potężniejsi gracze, którzy ustawiali swoje figury w tylko sobie znanej konfiguracji. Pytanie tylko, czy byłby czarnym, czy białym pionkiem.

Draco zapatrzył się w płomienie wesoło tańczące w marmurowym kominku. Przez głowę przelatywało mu wiele myśli.

Pochodził z rodu czarodziejów czystej krwi. Od dziecka nauczano go, że mugole są gorsi i niegodni obcowania z jakimkolwiek przejawem magii. Szlamy to mugole, którzy zupełnie niezasłużenie nabyli magiczne zdolności. Trzeba nimi gardzić, pomiatać i najlepiej zrównać z ziemią. Potem pojawił się Voldemort i wszystkie swoje nienawistne słowa wprowadzał w życie. Ale nie poprzestał na szlamach, mugolakach czy charłakach. Zabijał z zimną krwią wszystkich, którzy mu się przeciwstawiali, także tych czystej krwi. Chciał mieć władzę absolutną, gdzieś po drodze zagubił te resztki ideałów, które na początku nim kierowały. Stał się bezwzględnym mordercą dzieci, kobiet i mężczyzn. Nie znał litości, miał paranoję i zbyt wielkie zdolności magiczne by mógł pozostać człowiekiem. Stał się złem, o którym przez wieki będzie się mówić.

Po której stronie tak naprawdę był młody Malfoy? Blondyn nie chciał się przyznać przed samym sobą, że przez całe życie sterowali nim różni ludzie. A on sam, niczym szmaciana lalka, robił to co chcieli ci pociągający za sznurki. Czy był tchórzem? Czy tak było mu wygodnie? Czy kierowały nim ideały wpajane od dziecka przez arystokratycznych rodziców? Jako były Ślizgon mógł utożsamiać się ze wszystkim po trochu. Był przebiegły, wygodny i arogancki. Zawsze wybierał łatwiejszą ścieżkę, najlepiej wydeptaną wcześniej przez kogoś innego. Ale czy naprawdę był zły?

Pomyślał o swoich rodzicach. Proces z ich udziałem był doprawdy koszmarnym przeżyciem. Do tej pory czuł przenikające zimno i paraliżujący strach, który wzbudzali w nim pilnujący oskarżonych Dementorzy. Wstrząsnął się na samo wspomnienie tych zakapturzonych kreatur.

Lucjusz i Narcyza Malfoy zostali uznanych za winnych zarzucanych im przestępstw i tylko interwencja Pottera wybroniła ich przed pobytem w Azkabanie. Narcyza w końcu uratowała mu życie, szczegół, że to najpierw Harry wybawił Dracona; długi wdzięczności to wyjątkowo skomplikowana i niewygodna sprawa. Jego samego nawet nie sądzono, bo na przesłuchaniu uznano, że był za młody, pod mrocznym wpływem rodziny i że został zmuszony do przyjęcia znaku Voldemorta. W efekcie - wyrokiem Wizengamotu państwu Malfoy odebrano i złamano różdżki, co skutkowało niemal kompletnym pozbawieniem ich magii, a on został skierowany na terapię.

Draco zastanawiał się czasem, czy jego ojciec nie wolałby umrzeć. Gdy patrzył jednak w te dumne stalowe oczy starszego mężczyzny widział nikły ślad ulgi. Może tego właśnie potrzebował? Wolności od tego wszystkiego? Od ideałów, od zobowiązań narzucanych mu przez status krwi, od nienawiści? Być może to była jego droga do wyzwolenia?

Terapia // DramioneWhere stories live. Discover now