51.

3.3K 168 7
                                    

To był ciepły wrzesień, jeden z gorętszych w ciągu ostatnich lat. Słońce świeciło pełnym blaskiem, a temperatura sięgała dwudziestu kilku stopni, co oznaczało, że mogli większą ekipą wybrać się nad morze. Była to trudna wyprawa, bo mając małe dziecko za towarzysza podróży, zmuszeni byli zrezygnować z aportacji czy świstoklików w efekcie lądując w pociągu.

- Daleko jeszcze? - Niezadowolony głos Pansy rozległ się w przedziale.

James spał spokojnie w jej ramionach, a Harry drzemał tuż obok. Hermiona z Blaisem i Abby grali na pieniądze w magiczną grę karcianą.

- Parkinson, jeżeli się w końcu nie zamkniesz, to cię przeklnę. - Zabini odparł znudzonym tonem, na co reszta zaśmiała się cicho nie chcąc obudzić dziecka.

- James to mały klocek, nawet nie wiesz ile on już waży. - Mruknęła czując jak jej ramiona zesztywniały od trzymania dziecięcego ciałka.

- Ja mogę go wziąć, jeśli jesteś zmęczona. - Hermiona zgłosiła się na ochotnika i odebrała jej chłopca wtulając się w niego z czułością.

Pansy poczuła ból w sercu na myśl, że jej kasztanowłosa przyjaciółka nie mogła mieć własnych dzieci, bo miała do nich rękę i podejście. James uwielbiał swoją ciocię jak nikogo na świecie.

- Jeżeli chcecie, możecie się aportować na miejsce, a ja z nim dojadę za kilka godzin. - Rzuciła cicho.

- Myślę, że to dobry pomysł. - Blaise przytaknął ochoczo. - Zostanę z Granger, a wy sobie idźcie, bo nie mogę was już znieść.

Pansy szybko obudziła swojego faceta zmuszając jego i Abby do teleportacji. Doskonale wiedziała, że jej ciemnoskóry przyjaciel chciał mieć czas na rozmowę z byłą Gryfonką. Powiedział jej o powrocie Malfoya.

- Hermiono... - Powiedział ostrożnie i przyjrzał jej się uważnie. Była zrelaksowana i szczęśliwa mając w objęciach dziecko.

- Hm? - Zapytała i posłała mu spojrzenie spod półprzymkniętych powiek. - Chcesz mi coś powiedzieć Blaise, prawda?

Zamarł. Czasem zupełnie jej nie doceniał, a przecież była tak cholernie inteligentna i mądra.

- Nie wiem, czy jesteś na to gotowa... - Mruknął cicho i wgapił się w migający obraz za oknem.

- Widziałeś się z Malfoyem. - Wyszeptała nagle zdając sobie sprawę z jego powagi.

- To prawda. - Przytaknął i obserwował jej twarz, która cały czas była beznamiętna. Tylko jej dłonie objęły mocniej Jamesa pokazując, jak bardzo zrobiła się spięta.

- Jak on się ma?

To pytanie kompletnie zbiło go z pantałyku. Wpatrywał się w nią ze zdziwieniem oczekując zgoła innej reakcji. Spodziewał się gniewu, smutku, rozpaczy, czy czegokolwiek innego. Ale nie... Troski.

- Niezbyt dobrze. - Odparł szczerze, obiecując sobie w duchu nigdy jej nie okłamać. Zbyt bardzo ją szanował i lubił, żeby się na to zdobyć. - Chciałby się z tobą zobaczyć.

Dziewczyna zagryzła wargę czując w ustach posmak krwi i pokręciła gwałtownie głową.

- Nie dam rady. - Powiedziała cicho. - Nie pozwól mu na to. - Spojrzała na niego błagalnie.

- Mówiłem mu, że to nie takie proste.

Nagle synek Harry'ego zaczął cicho skomleć pokazując, że się obudził, więc pogłaskała go po główce i spojrzała z czułością w jego piękne oczy.

- Co tam, kochany? - Zaszczebiotała, na co w odpowiedzi złapał ją za lok i pociągnął mocno. - Au, James! To boli, ty mały gnomie. - Wyjęła swoje włosy z jego piąstki i posłała zlęknione spojrzenie byłemu Ślizgonowi.

Terapia // DramioneWhere stories live. Discover now