43.

3.1K 166 6
                                    

Hermiona czuła się źle. Może to z powodu tajemnicy, którą wyhodowała zupełnie przypadkiem, a może z powodu towarzystwa przystojnego faceta, który siedział obok wpatrując się uważnie w leżące przed nim dokumenty. Nie lubiła zatajać przed Malfoyem czegokolwiek, ale jakoś tak wyszło, że nie miała okazji mu powiedzieć o poszukiwaniu rodziców. Był zbyt zajęty. A przynajmniej tak sobie wmawiała.

- Potrzebujesz jeszcze jakiś informacji, Robercie? - Zapytała cicho nalewając mu wina do kieliszka. Modliła się w duchu, żeby Draco musiał zostać dłużej w klubie. Nie wiedziała, czy potrafiłaby się wybronić, gdyby zastał ją z obcym facetem w swoim mieszkaniu, jedzących kolację.

- Na razie chyba nie... - Mruknął lustrując wzrokiem mugolskie fotografie. - Mam jakiś punkt zaczepienia.

Zaprosiła go do domu, wiedząc, że mieszkanie, które dzieliła z Draconem było neutralną strefą. Gdyby wyszła z nim do knajpy, albo gdziekolwiek indziej, miałaby przerąbane.

- Jestem ci bardzo wdzięczna, że przyjąłęś tą sprawę... - Mruknęła i posłała mu delikatny uśmiech znad kieliszka.

- Nie ma problemu. - Uśmiechnął się rozbrajająco i utkwił w niej intensywne spojrzenie. - Postaram ci się pomóc, Hermiono... - Złapał ją delikatnie za dłoń i uścisnął pokrzepiająco.

Ten właśnie moment oczywiście wybrał Draco by pojawić się w domu. Wszedł do kuchni pewnym krokiem i przystanął gwałtownie widząc swoją dziewczynę w towarzystwie jakiegoś typa. Nie wierzył własnym oczom. W jego kuchni, przy jego blacie, na jego pieprzonym stołku siedział gość, który wpatrywał się w JEGO kobietę maślanym wzrokiem. I jeszcze śmiał ją dotykać.

Hermiona zamarła i wysunęła palce z uścisku mężczyzny. W duchu przeklinała siebie, swoją głupotę i Bobby'ego, który wyglądał zbyt dobrze by Draco mógł to lekko przełknąć.

- Robercie, to mój narzeczony, Dracon Malfoy. - Powiedziała licząc na arystokratyczne wychowanie chłopaka i jego maniery. Na szczęście, nie przeliczyła się.

Blondyn przywołał na twarz beznamiętną maskę i obdarzył gościa obojętnym uśmiechem podając mu rękę.

- Miło mi cię poznać. - Wysyczał zachowując powagę. Hermiona wiedziała, że miała kłopoty i to duże.

- Wzajemnie. - Bob obdarzył blondyna uprzejmym uśmiechem. - W zasadzie już kończymy, prawda Hermiono?

Dziewczyna kiwnęła sztywno głową unikając starannie wzroku Malfoya.

Good dopił trunek i posyłając jej nieodgadnione spojrzenie, powiedział:

- Myślę, że to mi wystarczy. Dam ci znać, gdybym potrzebował czegoś jeszcze. Najwyżej spotkamy się w biurze. - Powiedział ciepłym głosem i ruszył ku wyjściu. Odprowadziła go do drzwi, a gdy tylko pojawiła się z powrotem Draco podszedł do niej pewnym krokiem zmuszając ją by na niego spojrzała.

- Musimy porozmawiać, Granger. Możesz zacząć od tego, kto to kurwa był. - Warknął wściekły do granic możliwości i utkwił wzrok w jej czerwonych ustach. Rzadko kiedy decydowała się na ten kolor szminki.

- To długa historia, Draco... - Mruknęła, ale pod wpływem spożytego wina pozwoliła sobie zapuścić się dłońmi po jego umięśnionym brzuchu ignorując jego mordercze spojrzenie.

Jego oddech trochę przyspieszył.

- Opowiedz mi o tym, Granger. - Wydyszał, ale przytrzymał jej ręce w silnym uścisku. O nie, nie wybrnie z tego tak łatwo. - I najlepiej zacznij od tego, kim był ten facet i co masz z nim wspólnego.

Hermiona przygryzła wargę i posłała mu niepewne spojrzenie. On jednak był nieugięty i wpatrywał się w nią zimnym wzrokiem.

- To Robert Good, Auror. Poprosiłam go o pomoc. - Wyznała zrezygnowana i usiadła na wysokim stołku sięgając po alkohol.

- O pomoc? - Zapytał niepewnie wyczarowując szklankę wypełnioną ognistą whisky. Pociągnął solidny łyk czując jak alkohol powoli ogrzewa jego ciało.

- Tak, pomaga mi znaleźć rodziców. - Odparła głucho i zapatrzyła się w przestrzeń.

Draco poczuł iskierkę irytacji, ale odetchnął głęboko próbując się uspokoić i zapytał cicho:

- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?

Wzruszyła ramionami i zwilżyła usta winem. Czuła lekki szum w głowie.

- Jesteś naprawdę zajęty. Nie chciałam ci zawracać głowy...

Nagle odstawił szklankę na blat z głośnym brzękiem i podszedł do niej. Znów zalała go wściekłość.

- Kurwa, masz zostać moją żoną. - Jęknął zrezygnowany. - Nie możesz ukrywać przede mną takich rzeczy. - Przejechał dłonią po włosach czując frustrację.

Obdarzyła go skruszonym spojrzeniem wyglądając jak mała dziewczynka, która właśnie dostała burę.

- Przepraszam, nie powinnam była ukrywać tego przed tobą... - Przyznała szczerze. - Proszę, nie gniewaj się. - Poprosiła, a on w odpowiedzi przyciągnął ją do siebie i położył brodę na jej głowie wzdychając ciężko. Była taka niska i drobna, że bez problemu mógł zamknąć ją w swoich objęciach.

Poczuł znajomy zapach, tak bardzo dla niej charakterystyczny - mieszankę słodkich perfum i wina. Uwielbiał go.

- Przy tobie jestem zupełnie bezbronny. - Wyznał nagle cichym głosem. - Wystarczy, że spojrzysz na mnie tymi swoimi oczami i kurwa nie mam siły się z tobą kłócić.

Hermiona zaśmiała się cicho.

- Kocham cię, Malfoy. - Powiedziała i złożyła delikatny pocałunek na jego szyi.

- Ja ciebie też, Granger. Ja ciebie też.

Terapia // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz