54.

3.5K 171 7
                                    

- Wszystko w porządku, panno Granger, płód rozwija się prawidłowo. - Głos starszego Magomedyka dobiegł do jej uszu, na co uśmiechnęła się w odpowiedzi.

Właśnie mijał pierwszy trymestr ciąży i póki co narazie nic nie wskazywało na to, żeby miały pojawić się jakieś komplikacje.

Hermiona nie mogła uwierzyć w to, co się działo. Nosiła dziecko Malfoya, które zdawało się być bardzo silne i uparte.

- Przepiszę pani kolejne eliksiry i proszę pamiętać, żeby absolutnie się nie przemęczać.

Kiwnęła głową i szczęśliwa opuściła gabinet. Na korytarzu czekał na nią Harry, który obdarzył ją ciepłym spojrzeniem.

- I co? - Zapytał zabierając od niej ciężką torebkę. Jej przyjaciele byli naprawdę cudownie troskliwi.

- Wszystko okej. - Posłała mu delikatny uśmiech.

- Powiedziałaś w końcu Malfoyowi? - Zapytał spacerując z nią po Pokątnej. Wszędzie wisiały walentynkowe ozdoby, cała ulica tonęła w serduszkach i słodkim różu.

- Jeszcze nie... - Zasępiła się.

- Nadal nie wiem, jak udało ci się przed nim to ukryć. - Mruknął. - Czy wy w ogóle się widujecie?

Zaśmiała się cicho. Nie chciała nic mówić swojemu facetowi, by nie wzbudzać ani w nim, ani w sobie zbyt dużej nadziei. Teraz jednak, gdy minął problematyczny pierwszy okres ciąży, postanowiła się z nim podzielić tą wiadomością.

- Draco jest bardzo zajęty i ostatnio żyje w świecie fuzji i innych biznesowych rzeczy. - Młody Malfoy znowu rozszerzał swoją firmę.

- No ale... Czy on jest ślepy? Co prawda niczego jeszcze nie widać, ale...

- Przechodzę to bardzo łagodnie. Nudności miałam tylko przez chwilę, poza tym, niewiele się zmieniło. No i przecież nie mieszkamy razem.

- Pansy rzygała jak kot niemal cały czas... - Wzdrygnął się na to wspomnienie. - No, ale dobrze. - Utkwił w niej ciepłe spojrzenie zielonych oczu, gdy zatrzymali się przed apartamentowcem, w którym mieszkał Malfoy. - Powodzenia, Hermiono. - Uścisnął ją na pożegnanie i aportował się z powrotem do pracy.

Tego wieczora, gdy Draco wrócił do domu, od wejścia wyczuł, że coś się kroi. Była Gryfonka wyglądała oszałamiająco w luźnej czarnej sukience i związanych na czubku głowy włosach. Szykowała właśnie kolację - na blacie w kuchni paliły się świece, a w tle leciała przyjemna muzyka.

- No no, Granger, czyżbyśmy mieli świętować walentynki parę dni wcześniej? - Zapytał podchodząc do niej i składając na jej ustach czuły pocałunek.

- Coś w tym rodzaju. - Obdarzyła go spojrzeniem spod rzęs, na co zrobiło mu się trochę gorąco.

Zdjął z siebie marynarkę i odesłał ją zaklęciem do sypialni. Usiadł na stołku i utkwił w dziewczynie uważne spojrzenie. Wyglądała inaczej niż zwykle, trochę chyba przytyła, ale zważywszy na ogromną szczupłość jej ciała, tylko dodało jej uroku. Jej oczy błyszczały a skóra lśniła jakimś takim nieokreślonym blaskiem.

- Napijesz się czegoś? - Zapytała, a gdy w jego dłoni znalazła się szklaneczka z bursztynowym płynem, usiadła naprzeciwko niego i spojrzała na niego niepewnie.

- Coś się stało? - Zapytał widząc jak przygryza wargę.

- Muszę ci coś powiedzieć, Malfoy. A w zasadzie, to chciałam ci coś podarować.

Uniósł brwi w zdziwieniu.

- Okej? - Odparł czując lekkie zdenerwowanie. Z założenia nie lubił niespodzianek.

Po chwili sięgnęła za siebie i położyła przed nim niewielkie pudełko obwiązane błękitną wstążką.

Otworzył prezent z bijącym sercem i jego oczom ukazała się... Para dziecięcych bucików.

- Yyy... - Wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami. - Co to znaczy, Granger?

Uśmiechnęła się szeroko.

- To znaczy, że będziemy mieli dziecko, Draco. - Powiedziała z uwagą śledząc jego reakcję.

Zabrakło mu słów i sam nie wiedział, co ogarnęło go najpierw - ogromna radość, wzruszenie, czy fala szczęścia.

Wyszczerzył zęby i zerwał się z siedzenia by porwać ją w ramiona i przytulić do siebie z niesamowitą czułością.

- Jak to możliwe? - Dopytywał zszokowany, gładząc delikatnie jej plecy.

- Chyba wiesz, skąd się biorą dzieci? - Zaśmiała się głośno.

- Nie jestem ignorantem, Granger. - Odparł i odsunął ją od siebie spoglądając w jej oczy z powagą. - Mówiłaś, że nie możesz mieć dzieci...

- Chyba jednak mogę. - Odpowiedziała całując go w szczękę. - Trafiłam na naprawdę dobrego Magomedyka.

Dużo później leżeli przytuleni w sypialni, a Draco przesuwał powoli palcami po jej nagim brzuchu.

- Ciekawe, kto tu mieszka. - Powiedział przykładając ucho do jej boku. - Może mała Malfoyówna? Albo Draco Junior?

Hermionę zalała fala wzruszenia, a łzy zakręciły się w oczach. Nie mogła wymarzyć sobie lepszej reakcji chłopaka na wieść, że zostanie ojcem. A on wydawał się prawdziwie szczęśliwy.

- Chciałabym mieć córeczkę. - Powiedziała rozmarzonym głosem wplatając palce w jego włosy. - Taką śliczną, małą dziewczynkę...

- Z dziewczynami zawsze jest problem. - Mruknął, na co parsknęła śmiechem. - Jak będzie tak cudowna jak jej mama, to będę musiał odganiać tych wszystkich facetów...

- Daj jej się najpierw urodzić. No i zawsze może się okazać, że będzie chłopiec. I nie, nie nazwiemy go Draco Junior.

Spojrzał na nią błyszczącymi oczami, w których mogłaby utonąć.

- Kocham cię, Granger. I twoje plus jeden też. - Pocałował z czułością jej czoło czując, że jego życie w końcu jest kompletne.

Terapia // DramioneWhere stories live. Discover now