31.

3.6K 200 2
                                    

- Co Pani robiła przez ostatnie miesiące, Panno Granger? - Cichy, ale charyzmatyczny głos dobiegł do jej uszu powodując, że poczuła się trochę głupio.

- Dlaczego jesteś taki oficjalny, Kingsley? - Uśmiechnęła się widząc minę Ministra Magii.

- To oficjalna rozmowa, Hermiono i jest protokołowana. - Posłał jej ciepły uśmiech.

- Och, rozumiem. No dobrze, ministrze, przez ostatnie miesiące odbywałam terapię w Klinice Świętego Munga u Moose'a Tanglera.

Siedziała w ministerialnym gabinecie i spoglądała na byłego aurora z uśmiechem. Należało mu się to stanowisko - miał doświadczenie, był bardzo mądry i niezbyt żądny władzy w porównaniu do Korneliusza Knota.

W tym momencie miał zdecydować, czy znajdzie się dla niej jakaś posada.

- Ocena z Munga jest zadowalająca, wyniki OWUTEMów również. Czym chciałabyś się zajmować?

- Prawem Czarodziejów, panie ministrze. Myślę, że mogłabym się w tym odnaleźć. Ewentualnie rozważałam pracę w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami.

Kingsley Shacklebolt przyglądał jej się z uwagą. Bardzo się zmieniła od czasów szkoły, wydoroślała, spoważniała i zdawała się być zdystansowana. Bardzo też wypiękniała. Jej blada skóra mocno kontrastowała z kasztanowymi lokami, ale dzięki temu jej duże orzechowe oczy skupiały na sobie całą uwagę. Smukłe ciało okryte było dopasowaną spódnicą i białą koszulową bluzką, a na nogach miała niewysokie szpilki. Była dorosła i profesjonalna.

- Nie chcesz pracować jako Auror?

- Nie. To zupełnie nie dla mnie. - Odparła stanowczo i na chwilę zmarszczyła brwi w zamyśleniu.

- Czytałem opinię o tobie wystawioną przez Minerwę McGonagall. Jesteś uważana za najmądrzejszą czarownicę od czasów Roweny Ravenclaw.

Hermiona miała na tyle skromności, żeby zarumienić się ogniście.

- Mając to na uwadze... - Minister lekko zwiesił głos, a ona zastygła w oczekiwaniu. - Chciałbym, żebyś zajęła się przestrzeganiem prawa czarodziejów, a po pewnym czasie zasiadła w Wizengamocie.

Zatkało ją na tyle, że nie była w stanie wydusić z siebie słowa. To, co oferował jej Kingsley, nie mieściło się w głowie! Mogła zostać najmłodszym członkiem sądu czarodziejskiej społeczności w historii! I w dodatku nie była czystej krwi. Tego chyba jeszcze nie było.

- To bardzo poważna oferta, panie ministrze. - Wydyszała czując ogarniającą ją radość.

- Myślę, że podołasz zadaniu. Najpierw jednak czeka cię pół roku pracy u Seamusa Finnigana. Jest szefem Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów.

- Naprawdę?! - Była zszokowana. Pamiętała Seamusa ze szkoły jako niezbyt ogarniętego, wysadzającego wszystko w powietrze pół-Irlandczyka.

- Jest świetny w tym, co robi. Zdziwiłabyś się. - Puścił do niej oczko widząc, że samonotujące pióro przestało skrobać zawzięcie po pergaminie. - Zaraz go zawołamy...

Minister stuknął różdżką w papierowy samolocik, który po chwili uniósł się w powietrze i skierował się ku zielonym płomieniom wesoło skaczących w kominku. Parę minut później w gabinecie pojawił się lekko zziajany młody mężczyzna.

- Wzywał mnie pan, ministrze... - Seamus wydyszał jakby przebiegł co najmniej maraton. I chyba jej nie zauważył.

- Panie Finnigan, przedstawiam pańską nową podwładną. A raczej pana zastępcę.

W końcu spojrzenie chłopaka spoczęło na jej osobie.

- Hermiona?! - Oczy byłego Gryfona rozszerzyły się w ogromnym zdziwieniu. - Do licha, to ty?!

Zaśmiała się cicho tonąc w jego uścisku.

- Tak, to ja. - Odparła chichocząc.

- No tego to się nie spodziewałem. - Przyłożył rękę do serca w teatralnym geście. - Przysięgam!

- No dobrze, dobrze. Finnigan, od jutra Hermiona jest członkiem twojej ekipy. Masz ją wprowadzić. A teraz musicie mi wybaczyć, obowiązki ministra wzywają.

Pożegnali się z nim ciepło i opuścili gabinet w wyśmienitych nastrojach. Gdy byli już za drzwiami, chłopak zaśmiał się wesoło i powiedział:

- Na Merlina, nie sądziłem, że do tego dojdzie! Że najmądrzejsza dziewczyna w szkole będzie ze mną pracować! Pewnie szybko mnie wygryziesz. - Posłał jej psotne spojrzenie, ale po chwili lustrując przy tym jej sylwetkę, spoważniał.

- Słyszałem, że rozstałaś się z Ronem?

Uniosła brwi zaskoczona.

- Tak. Skąd wiesz?

- Od Neville'a. Wiem, że mamy ze sobą pracować, ale gdybyś chciała wyskoczyć kiedyś na drinka czy coś...

- Och. - Uśmiechnęła się do niego przepraszająco. - Jestem zajęta, Seamus.

- No wiem, ale jakbyś znalazła chwilę...

- Nie zrozumiałeś mnie. - Pokręciła głową. - Jestem z kimś.

A ten ktoś opierał się o ścianę niedaleko nich i spoglądał na nich badawczym spojrzeniem. Usta miał lekko zaciśnięte.

- Okej. - Chłopak chyba nie zauważył zabijającego go wzrokiem Malfoya. - W takim razie, do jutra? - Posłał jej miły uśmiech.

- Do jutra, Seamus. - Odwzajemniła uśmiech patrząc jak jej kolega ze szkoły odchodzi.

Ona go zauważyła. To zawsze było tak jakby jego osoba elektryzowała powietrze wokół niej. Potrafiła wyczuć, że jest z nią w jednym pomieszczeniu, nawet z zamkniętymi oczami.

Podeszła do niego kusząco kołysząc biodrami na co on delikatnie uniósł brwi w zdziwieniu.

- Panie Malfoy, a czy pan da się zaprosić na drinka?- Zapytała przygryzając wargę. Wiedziała, że ten gest go doprowadzał do szału.

Draco milczał całym sobą powstrzymując się od przyciągnięcia jej do siebie. - Wiesz, że Finnigan chce cię przelecieć?- Jego ton był chłodny i pełen... Zazdrości.

- Na szczęście ja nie chcę przelecieć jego, więc skończ . - Spojrzała na niego kpiąco i rozpięła guzik koszuli, ten pod samą szyją.

Jego usta zadrżały w uśmiechu.

- Pójdziemy coś zjeść? Znam świetną knajpkę niedaleko stąd. - Powiedział starając się zignorować to, jak dobrze jej tyłek wyglądał w tej spódnicy.

- Obiecałam Harry'emu, że do niego zajrzę. - Spojrzała na niego ze skruchą. - Masz to zezwolenie?

Pomachał jej pergaminem przed oczami.

- Zwykła formalność. Zobaczymy się wieczorem w domu, tak? - Jego wzrok był wygłodniały, poczuła jak zasycha jej w gardle pod wpływem tego stalowego spojrzenia.

- Jasne. Wtedy będę cała twoja. - Szepnęła i odeszła, wiedząc, że gdy tylko będzie miał okazję, ukarze ją za to.

Terapia // DramioneWhere stories live. Discover now