50.

3.1K 166 8
                                    

- Nie wierzę, że to już koniec. - Stalowy głos blondwłosego chłopaka rozległ się w ponurym salonie oświetlonym jedynie ogniem kominka.

- Co teraz zamierzasz? - Severus Snape wpatrywał się w swojego chrześniaka oceniającym spojrzeniem.

- Nie wiem... - Odparł tamten wlewając do gardła całą zawartość szklanki wypełnionej jego ulubionym trunkiem.

Draco Malfoy nie wyglądał najlepiej. Bardzo schudł, a jego włosy od dawna potrzebowały porządnego strzyżenia. Oczy zapadły mu się trochę w czaszkę powodując, że jego twarz wyglądała na o wiele starszą niż w rzeczywistości.

Stał wpatrując się w płomienie wesoło skaczące w palenisku, a jego sylwetka była przygarbiona, jakby nosił na sobie niesamowity ciężar.

- Nic wam już nie grozi. - Cichy głos starszego mężczyzny dobiegł do jego uszu, na co sapnął z irytacją.

- I co z tego? Już nigdy nic nie będzie takie jak przedtem. - Mruknął mając przed oczami obraz kasztanowłosej dziewczyny przyjmującej pocałunek od wysokiego barczystego faceta.

Westchnął czując w sobie wyjątkowe pokłady bólu i złości. Ubiegły rok był dla niego prawdziwym koszmarem. Rozpaczliwie próbował rozwiązać zagadkę Notta i jego wiadomości, co pochłonęło go do reszty. Gdyby nie Severus Snape, nadal błądziłby w rzeczywistości pełnej niewiadomych.

Długo im zajęło rozwiązanie zagadki, a zastawienie pułapki na Theodora Notta graniczyło niemal z cudem. Snape był jednak przebiegłym sukinsynem i nie na darmo nazywano go kiedyś prawą ręką Czarnego Pana. Dysponował niesamowitymi umiejętnościami magicznymi, ogromną wiedzą i był bezwzględny.

Był też uznawany za zmarłego, co w ich sytuacji było bardzo wygodne, bo różdżka starszego mężczyzny została wykasowana z rejestru ministerstwa czyniąc ją kompletnie niewykrywalną.

Draco zaśmiał się gorzko w duchu na horendalność sytuacji, w której się znalazł. Tak naprawdę od samego początku nie chodziło o niego, tylko o Hermionę. To ona była celem osoby, która śmiała im zagrozić. Nott miał go zmusić do rozstania z dziewczyną, co zważywszy na jej traumatyczną historię finalnie miało doprowadzić do jej samobójstwa.

Na myśl o człowieku, który chciał jej śmierci, zrobiło mu się niedobrze.

Okazało się, że zagrożeniem dla nich był nikomu nieznany facet o nazwisku Foley, który był wyjątkowo głęboko zakochanym w Veli kretynem. Na wieść o skazaniu swojej ukochanej na kilka lat w Azkabanie, postanowił się zemścić.

Dopadli go w końcu razem ze Snapem - starszy czarodziej kompletnie pozbawił go magii, pamięci i umieścił w mugolskim szpitalu dla psychicznie chorych. Notta potraktował nieco lepiej, bo po prostu skutecznie wyczyścił mu wspomnienia.

- Zamierzasz o nią walczyć? - Ciemnowłosy mężczyzna zadał pytanie, nad którym on usilnie starał się nie myśleć.

Nie wiedział, czy może jej to zrobić, wrócić do jej życia i wywrócić je do góry nogami.

Przypomniał sobie nagle, gdy zobaczył ją kiedyś spacerującą po parku z wózkiem i jego serce zadrżało z bólu. Tak cholernie za nią tęsknił, że czasem nie mógł oddychać.

- Nie wiem co zrobię. - Odparł sucho gładząc palcami tatuaż na przedramieniu, który ostatnimi czasy rozrósł się i teraz niemal cała ręka chłopaka upstrzona była różnokolorowymi znakami i symbolami współgrającymi idealnie z wizerunkiem smoka.

- Draco, nie możesz odpuszczać. - Usłyszał tylko i nagle odnalazł w sobie resztki odwagi by podjąć decyzję.

***

- No kurwa nie wierzę... - Blaise Zabini stał jak wryty w swoim salonie spoglądając na przyjaciela, którego widział po raz pierwszy od ponad roku. Szybko jednak otrząsnął się z szoku i podszedł do niego by po sekundzie zdzielić go z całej siły prosto w twarz łamiąc mu przy tym nos i naruszając szczękę.

Draco złapał się odruchowo za twarz mając łzy w oczach. Krew spływała mu po brodzie kapiąc na białą koszulkę.

- Też cię miło widzieć, Zabini. - Wyjęczał w odpowiedzi, ale nie sięgnął po różdżkę by się uleczyć. Cierpienie ponoć uszlachetniało.

Czarnoskóry chłopak mierzył nieproszonego gościa zimnym spojrzeniem. Zalała go fala wściekłości i nie zamierzał zbyt szybko odpuścić.

- Co tu kurwa robisz, Malfoy? - Warknął i sięgnął po papierosa. Zaczął palić dokładnie rok temu zaraz po tym, gdy Hermiona niemal się nie zabiła.

- Wpadłem z towarzyską wizytą, nie cieszysz się? - Próbował kpić, ale mówienie sprawiało mu zbyt duży ból.

- Bądź poważny Draco albo wypierdalaj.

Blond włosy chłopak spoglądał z uznaniem na swojego kumpla po raz pierwszy w życiu widząc go tak wściekłego i poważnego. Chyba Blaise Zabini w końcu dorósł.

- Nadszedł w końcu czas, żebym ci powiedział, co się stało... - Mruknął cicho i jednak postanowił się uleczyć. Inaczej nie byłby w stanie przeprowadzić tej rozmowy.

- Zamieniam się w słuch. - Blaise usiadł w fotelu nie spuszczając oczu z Malfoya, który wyglądał niemal tak źle jak na to zasługiwał.

To była długa noc, pełna wyznań, gorzkich słów i żali. Draco za zgodą Snape'a wyrzucił z siebie wszystko od samego początku, czując się jak na spowiedzi. A im więcej mówił, tym bardziej zaciętą minę miał Zabini. Gdy dotarł do końca zapadła głęboka cisza przerywana tylko odgłosem strzelających w kominku płomieni.

- Kurwa, jakie to popieprzone. - Czarnoskóry chłopak przejechał dłonią po włosach czując się bardzo zmęczony. W końcu zaczynało już świtać.

- Mi to mówisz? - Draco zwilżył usta alkoholem i zapatrzył się w ogień.

- To był naprawdę pojebany rok, Malfoy. Jeszcze nigdy nie musiałem się zmierzyć z czymś takim.

- Chodzi ci o Hermionę? - Zapytał cicho.

- Kurwa, jasne, że chodzi mi o Granger. Udało mi się ją uratować trzy razy, a potem zamknąć w Mungu. Nie chcę tego nigdy więcej przechodzić. - Blaise wzdrygnął się na wspomnienie tych wszystkich okropnych razów, gdy jego przyjaciółka była o krok od śmierci.

Draco zacisnął pięści i siłą powstrzymywał ogarniającą go rozpacz i napływające do oczu łzy. Był cholernie zmęczony, przytłoczony i zniszczony od środka tymi wszystkimi negatywnymi emocjami, które nie opuszczały go od wielu miesięcy.

- Co teraz zamierzasz? - Zabini patrzył na kumpla nieodgadnionym wzrokiem.

- Pomyślałem, że mógłbym spróbować jej wytłumaczyć i pozwolić zdecydować, co chce zrobić z tą wiedzą. - Odpowiedział cicho wpatrując się w swoją szklankę.

- Musisz być delikatny, Draco... Ona wciąż cię kocha i to tak, że nie jestem pewien czy kiedykolwiek mogłaby przestać. - Padło z ust Zabiniego, na co blondyn podniósł głowę w zdziwieniu.

- Dlaczego mi o tym mówisz?

- Bo pomimo tego jak bardzo jesteś chujowy, jesteś też moim przyjacielem i chcę dla ciebie kurwa jak najlepiej. - Wyrzucił z siebie czując, że robi się ckliwy. - No i jakoś nie trawię tego typa, który zaczął się wokół niej kręcić.

Malfoy westchnął cicho próbując ukryć irytację.

- Pomogę ci. - Głos ciemnowłosego chłopaka przebił się do jego świadomości.

- Proszę?

- Pomogę ci z Hermioną. Ostatnio nasze relacje są naprawdę bardzo dobre i wydaję mi się, że jestem w stanie trochę ją przygotować na twoją obecność w jej życiu. Mam tylko nadzieję, że mnie przez to nie znienawidzi...

- Jesteś dobrym kumplem, Blaise. Nie wiem czym sobie na ciebie zasłużyłem.

- Merlinie, Malfoy, bo się rozpłaczę. - To był pierwszy raz tej nocy, kiedy Zabini obdarzył go czymś na kształt uśmiechu.

Terapia // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz