38.

3.3K 186 7
                                    

"Hermiona Malfoy"? A może... "Hermiona Granger-Malfoy"?

Kasztanowłosa dziewczyna siedziała przy swoim biurku w swoim gabinecie, zajmując poważne stanowisko Zastępcy Szefa Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów i jedyne na czym się mogła się skupić to jej ślub z Draconem.

Wciąż nie mogła uwierzyć, choć minęło już półtora miesiąca, że jej się oświadczył, ale na palcu miała dowód w postaci pięknego pierścionka z dużym zielonym szmaragdem, który mienił się ślicznie w świetle lampy stojącej na biurku.

Nagle w jej pamięci pojawiła się rozmowa z Ginny, której jeszcze parę miesięcy temu usilnie próbowała wmówić, że przecież ona i Draco to dwa różne światy i że nie mają ze sobą żadnej przyszłości. Jak bardzo się pomyliła! Wciąż była świadoma, że wiele rzeczy ich dzieli, ale nie wyobrażała sobie życia bez niego. Po prostu nie.

Westchnęła przeciągle, zerkając na stojący na kominku zegar. Jeszcze pół godziny i będzie mogła wrócić do domu, położyć się w wannie i przy odrobinie szczęścia spotkać swojego narzeczonego, który ostatnio był bardzo zapracowany i rzadko bywał w domu. A tak za nim tęskniła...

Niespodziewanie do jej uszu dobiegło ciche pukanie do drzwi, a gdy rzuciła stanowcze "proszę", uchyliły się i w wejściu stanął praktykant o imieniu Finn z naręczem akt w ramionach.

- Mogę? - Usłyszała jego głos zza sterty papierów.

Jęknęła w duchu. Musiał przyjść akurat teraz? A miała nadzieję, że urwie się wcześniej...

- Jasne, Finn. - Odpowiedziała przyjaźnie w myślach wyzywając go od gumochłonów.

- Przysłali to właśnie z Biura Aurorów. Będziesz musiała to przejrzeć i wybrać sprawy, które zechcesz wycofać z Wizengamotu. Ostatnio minister narzekał, że na wokandę spada za dużo przypadków. - Tłumaczył jej rzeczowym tonem i była pewna, że musiał być od niej trochę starszy. Położył dokumenty starannie pod ścianą i zerknął na nią niepewnie.

- No dobrze. - Odparła i uniosła brwi w zdziwieniu, gdy z kominka nagle wyskoczyła koperta z listem i wylądowała na jej biurku z cichym plaśnięciem. Od razu rozpoznała ciasne pismo Dracona.

- Czy masz dla mnie coś jeszcze? - Zapytała, chcąc jak najszybciej spławić chłopaka i przeczytać wiadomość.

- Nie, w sumie to nie. Do jutra, Granger. - Pożegnał się i wyszedł, a ona szybko rozpieczętowała list.

Będę późno, we Flying Dragon biurokratyczny pożar, nie czekaj na mnie. Cały Twój, D.

Hermiona jęknęła waląc czołem w blat biurka. Kolejny wieczór bez niego... Więc równie dobrze mogła zostać dłużej w pracy i przejrzeć te tony akt, które osunęły się i teraz walały się pod ścianą na niewielkim stoliku.

Wstała z fotela i ruszyła by wziąć się pierwszą partię dokumentów do przejrzenia, gdy nagle rzuciło jej się w oczy znajome nazwisko wypisane tłustymi literami na jednej z teczek.

VELA MALFOY - OSKARŻENIE: OTRUCIE I PRZYPADKOWE SPOWODOWANIE ŚMIERCI

Była Gryfonka zamarła, ale szybko wróciła do biurka trzymając kurczowo dokumenty w drżącej dłoni. Z walącym sercem otworzyła akta i zaczęła czytać sprawozdanie Magomedyka z Kliniki Świętego Munga.

Było już bardzo późno w nocy, gdy Draco wszedł do sypialni czując niesamowite zmęczenie. Przed oczami wciąż miał kolumny cyfr, tabelki i sprawozdania.

Przystanął jednak widząc, że Hermiona zamiast w łóżku, siedzi po ciemku w fotelu z zaciętą miną i prawie pustą szklanką ognistej whisky.

- Dlaczego nie śpisz? - Zapytał podchodząc do niej powoli.

- Nie zbliżaj się, Malfoy. - Jej głos był zimny i wyprany z emocji. Poczuł się zaalarmowany, więc przystanął trzymając się na dystans.

- Coś się stało? - Nie podobał mu się wyraz jej twarzy. Była... Zrezygnowana?

- Ty się stałeś. Ty i twoje ślizgońskie ego. - Poderwała się z fotela i dopiero teraz dostrzegł, jak bardzo jest wstawiona. Podeszła do niego chwiejnym krokiem i wymierzyła mu policzek całkiem mocny jak na jej stan.

- O co ci chodzi, co? - Złapał się za twarz z irytacją. - Masz okres?

- Ty pieprzony dupku! - Warknęła i rzuciła się na niego z pięściami, ale powstrzymał ją bez trudu. Złapał ją za ręce i zmusił by na niego spojrzała. W jej oczach lśniły łzy, a usta drżały od powstrzymywanego szlochu.

- Powiesz mi wreszcie, co jest grane? - Zapytał czując coś dziwnego w żołądku. Już kiedyś tak na niego patrzyła - dawno temu, w szkole, gdy oboje dla zasady się nienawidzili.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że ona je zabiła? - Wysunęła się z jego uścisku i opadła na kolana płacząc histerycznie. Po chwili uspokoiła się trochę i usiadła obejmując nogi rękami opierając jednocześnie głowę na kolanach. - Dlaczego przede mną ukryłeś, że mogliśmy mieć dziecko? - Jej głos był bardzo słaby.

Draco zamarł czując jak serce przestaje mu bić. Krew odpłynęła mu z twarzy, a nogi stały się miękkie. Usiadł obok niej i spojrzał na nią smutno.

- Czy to cokolwiek by zmieniło? Gdybym ci powiedział? - Zapytał szczerze i zmierzwił włosy z desperacją. - Jego już nie ma...

- Nie mogę być z kimś, kto uważa, że nie warto się ze mną podzielić informacją, że straciłam, kurwa, dziecko! - Powiedziała, czując jak znów ogarnia ją wściekłość. Podniosła się na równe nogi i podeszła do okna wpatrując się panoramę Londynu. W tej chwili nienawidziła Malfoya całym swoim sercem i choć było to tylko chwilowe, nie potrafiła nad tym przejść do porządku dziennego.

- Jesteś zła, że ci nie powiedziałem, czy że nie pozwoliłem ci przeżyć żałoby po trzytygodniowym zarodku?! - Wstał i spojrzał na nią zimno. Wiedział, że spieprzył, ale za wszelką cenę musiał z tego wybrnąć, bo do cholery, nie wyobrażał sobie bez niej życia. Czuł panikę, która powoli obejmowała całe jego ciało.

- Jestem wściekła za wszystko! - Krzyknęła ocierając łzy. - Za sekrety, knucie za moimi plecami, za podejmowanie decyzji w moim imieniu!

- Zrobiłem to, bo w tamtym momencie uznałem to wyjście za najbardziej właściwie. - Powiedział zrozpaczony i podszedł do niej blisko, ujmując jej twarz w dłonie. - Byłaś wyczerpana po kuracji Snape'a, a ta pieprzona idiotka chciała cię zabić! Rozumiesz?! Musiałem wybierać między tobą a dzieckiem! - Głos mu się załamał i tym razem jemu popłynęły łzy na wspomnienie uczucia, które go wtedy ogarnęło. - Musiałem któreś z was skazać na śmierć... A w kontekście tego, że tej ciąży nie można było jeszcze nazwać dzieckiem, przyszło mi to niezwykle łatwo. Bo nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, potrafisz to pojąć?!

Hermiona zamarła widząc jego reakcję. Widok płaczącego Draco Malfoya doszczętnie zmiażdżył jej obolałe serce.

Wtuliła się w jego ramiona łkając spazmatycznie, a on głaskał jej włosy i szeptał uspokajająco. Teraz była ich wspólna chwila by przeżyć moment straty. Milczeli bardzo długo przytulając się mocno, a gdy w końcu oboje wyzbyli się ekstremalnych emocji, zaczęło świtać.

- Mogę usunąć jej sprawę z Wizengamotu. - Powiedziała nagle patrząc mu smutno w oczy. - Mam taką władzę...

- Nawet się nie waż. - Odparł sucho, a jego twarz przybrała zacięty wyraz. - Osobiście dopilnuję, żeby Vela trafiła do Azkabanu. - Stal zabrzmiała w jego głosie.

Hermiona zamrugała zaskoczona. Była pewna, że będzie chciał sprzątnąć sprawę pod dywan, bo w końcu dziewczyna należała do jego rodziny.

- Kocham cię, Granger i nie pozwolę, żeby ktokolwiek podnosił na ciebie rękę. - Przyciągnął ją do siebie i złożył na jej ustach czuły pocałunek.

Kasztanowłosa odetchnęła głęboko mając już teraz pewność, że nie mogłaby go zostawić. Za żadne skarby świata.

Terapia // DramioneWhere stories live. Discover now