19. Pod kloszem

5K 289 166
                                    

Enzo kategorycznie mnie unikał.

Przy śniadaniu nie łypnął w moją stronę ani razu, później nadzwyczaj pospiesznie udał się na lokalny uniwersytet. Musiało minąć trochę czasu, zanim przebolałby moją zażyłość z Rylanem oraz zauważyłby jego czyste intencje, dlatego nie naciskałam, utrzymując uciążliwą sytuację bez bezpośredniego rozwiązania.

Tasha studiowała blisko szkoły Ethana, więc zabierała małego ze sobą. Bernie, która nocną sprzeczkę przespała w nieświadomości, zdawała się czatować na wyjście dwudziestojednolatki.

Wkładałam talerze do zmywarki, gdy Bernie wyglądnęła na nas zza framugi kuchennych drzwi i przywołała gestem ręki.

— Tasha ma jutro dwudzieste drugie urodziny — przypomniała surowo, pogłaskawszy straszliwie miauczącego Ansela, który plątał się pod nogami. — Przygotujemy dla niej niespodziankę.

Ściśle wyłożyła plan, nie zważając na nasze zbolałe miny. Skoncentrowanie się w poniedziałkowy poranek nie należało do najmocniejszych stron ani mnie, ani Parrish czy opryskliwej bez wyraźnego powodu Inayi.

Uwolniłyśmy się, wyruszając na zajęcia.

Podczas lunchu okazało się, że Crissie była rozłożona nędznym choróbskiem od czasu ogniska, dlatego przy naszym stoliku panowała wręcz niekomfortowa cisza. Genna co prawda usiłowała wszcząć pogawędkę, lecz ani Parrish, ani ja nie byłyśmy szczególnie rozmowne.

Wypatrywałam Rylana ponad burzą kręconych włosów mulatki. Kiedy usadowił się przy swym stoliku, skrzyżowaliśmy spojrzenia i wyłapałam w wyrazie jego twarzy cień rozdrażnienia. Po namyśle skojarzyłam to z piosenką Reckless, którą przypadkiem usłyszał wczorajszego wieczoru w mojej furgonetce.

Wszystko ustało na moment, gdy Rylan posłał mi psotny, ledwie widoczny półuśmiech. Ukryłam wyszczerz, wgryzając się w soczyste jabłko.

Przez resztę przerwy obiadowej co chwilę zerkałam na niego, walcząc z pokusą, by pozostawić dziewczyny i zaciągnąć Rylana do pierwszej lepszej wnęki na suchego całusa, który przy sprzyjających okolicznościach mógłby przerodzić się w namiętny pocałunek.

W mojej głowie przemykały reminiscencje naszego ostatniego zbliżenia, aż nawet podczas treningu pan Durham spostrzegł nieprzytomność mojego umysłu.

— Skup się, Winfield! — wrzasnął zza bocznej linii boiska.

Zerwałam się do truchtu, aby następnie ustawić się na odpowiedniej pozycji ataku. Ines śledziła mnie bacznym spojrzeniem, co było upierdliwe, ale zrozumiałe. Skoro była kapitanką reprezentacji, musiała kontrolować, czy moja kondycja nie umniejszyła na wartości.

— Coś ty taka zamyślona? — Susan szturchnęła mnie, kiedy po godzinie zwlekałyśmy się do szatni, zalane potem. Kruczoczarne kosmyki lepiły się do jej karku, nieskazitelna cera była zaczerwieniona od wysiłku.

Niektóre zawodniczki automatycznie zerknęły w naszym kierunku, ponieważ wokół tronowała cisza, przerywana jedynie odgłosami korków odbijających się od wykafelkowanej podłogi oraz szelestów sportowych toreb, przetrząsanych w poszukiwaniu kosmetyczek.

— Tak jakoś — odparłam lekceważąco, siadając na ławeczce.

Izzy, blondynka ścięta na jeżyka, palnęła:

— Wyczuwam wpływ faceta!

— Zawsze chodzi o facetów — potwierdziła Leah, rzucając wymowne spojrzenie szczenięcymi oczyma.

Kilka dziewczyn przytaknęło z rozbawieniem. Chociaż nieczęsto się czerwieniłam, teraz odniosłam wrażenie, że na moich policzkach wykwitł najdorodniejszy, najbardziej szkarłatny burak, jakiego kiedykolwiek widział świat.

Do utraty tchuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz