VI

10.3K 749 2K
                                    

- To gdzie właściwie jesteśmy? – spytał po jakimś czasie Harry.

- W moim pokoju w Malfoy's Manor.

Harry rozejrzał się ciekawie po pomieszczeniu, najwyraźniej w nadziei, że zobaczy coś więcej, niż tandetne (tak teraz o nich myślał Malfoy) ozdoby.

- Chcesz zobaczyć dwór? – wypalił Draco, zanim zdążył ugryźć się w język.

Harry przystał na propozycję z ochotą, podrywając się z krzesła i wygładzając pożyczoną koszulę. Draco uśmiechnął się w duchu na entuzjazm bruneta i wyszedł ze swojej sypialni, prowadząc za sobą Gryfona, któremu głowa obracała się we wszystkie strony.

- Łał. Ale masz duży dom.

- To prawda. Są jeszcze lochy – Draco poczuł dumę, gdy patrzył, jak na twarzy jego gościa maluje się autentyczny podziw. – Tam jest bawialnia. Zajrzymy?

Zwiedzili tak cały dwór, od lochów aż po poddasze. Draco opowiadał o różnych pomieszczeniach i przedmiotach się w nich znajdujących, a Harry pytał o historie związane z jego rodziną. Młody Malfoy mówił z przyjemnością, lekkomyślnie dzieląc się z Gryfonem tajemnicami swojego rodu. Nawet nie zauważyli, kiedy pozbyli się powściągliwości i zaczęli rozmawiać normalnie, jakby nigdy nie dzieliły ich ani poglądy, ani hogwarckie domy.

- Wiesz, kiedy nie ma przy tobie tych goryli, jesteś nawet całkiem znośny – zauważył Harry, kiedy wracali do sypialni blondyna.

- A ty nie jesteś tak wielką ofermą, za jaką cię miałem.

Harry zachichotał.

- Dlaczego wtedy, w pociągu, odrzuciłeś moją przyjaźń? – spytał zupełnie obojętnie Draco, ale gdy wymówił pytanie, zdał sobie sprawę, że tak naprawdę niewiedza dręczyła go od dobrych sześciu lat.

- Czy ja wiem? Obraziłeś mojego pierwszego przyjaciela.

- No tak.

Obydwoje wiedzieli, że Draco nie zamierza za to przepraszać. Malfoy'owie, nie ważne, jak ludzcy by byli – nie przepraszali. Weszli do komnaty. Harry spojrzał na stół, na którym stała teraz samotna butelka wina i dwa kieliszki.

- Braida? – spytał Harry, podchodząc bliżej i biorąc butelkę do ręki.

- Znasz się na winach? – zdziwił się Draco.

- Nie bardzo. Mój wuj często kupuje tą markę.

Harry wzruszył ramionami i odstawił wino na miejsce. Powiódł spojrzeniem po pnącej róży i lampionach przyczepionych do niej tu i ówdzie.

- Mówiłeś, że liczyłeś na randkę?

Draco skinął głową. Im dłużej przebywał z Potterem, tym bardziej zmieniał swoją opinię o nim. Chłopiec, Który Przeżył nie był ani trochę zarozumiały, za to miał poczucie humoru i, podobnie jak on, uwielbiał sarkazm. Jeszcze z nikim nie rozmawiało mu się tak dobrze. Mógł być swobodny, nie musiał obawiać się, że jego słabości zostaną wykorzystane – Potter był po prostu zbyt dobry, aby skorzystać z okazji. Co nie zmienia faktu, że był także piekielnie inteligentny, co mile urozmaicało konwersację.

- Napijemy się? – spytał szarooki, po części dlatego, by zmienić temat.

Nie czekając na odpowiedź nalał wina do kieliszków i podał jeden Harry'emu.

- Za prezenty – powiedział Harry i napili się.

„Taak, za prezenty..." Draco zastanawiał się właśnie, co by się stało, gdyby Pansy nie podarowała mu tego zaklęcia. Zapewne spędziłby samotnie Boże Narodzenie, pijąc na umór. Nie odkryłby też lepszej strony Pottera i nie dowiedział się mnóstwa ciekawych rzeczy na temat jego życia. Nie, żeby tego pragnął, ale skoro już się stało, nie mógł narzekać.

Accio Potter!Where stories live. Discover now