XI

8.2K 629 628
                                    

- Harry, stoisz pod jemiołą – zauważył rozbawiony Draco, kiedy wracali po pysznej kolacji do jego pokoju (jedynego zresztą, który nie został świątecznie przyozdobiony).

Harry natychmiast odsunął się, obrzucając niewinną roślinę mogącym zabić spojrzeniem.

- To nie ja ją tam powiesiłem – wykrztusił Draco, z całych sił starając się nie roześmiać.

Harry zignorował go i skierował się wprost do jego sypialni. Draco zachodził w głowę, czemu Potter wybrał akurat ją, skoro sam ozdobił cały dwór, ale nie chciał się z nim kłócić, więc wolał się nie odzywać. Kiedy jednak Gryfon, znalazłszy się w komnacie, odetchnął z ulgą, nie wytrzymał.

- Czemu akurat chcesz spędzić wieczór tutaj? W salonie jest tak ładnie... – podjudził.

Draco dzielnie wytrzymał mrożące krew w żyłach spojrzenie, nadal oczekując odpowiedzi na swoje pytanie. Skąd mógł wiedzieć, że Harry czuł się nieswojo, co chwilę nieopatrznie zatrzymując się pod jemiołą?

- Potter, na litość, jesteś moim gościem! Jeśli coś ci nie pasuje, możesz mi powiedzieć – zapewnił go lekko zniecierpliwionym tonem.

Harry zarumienił się i spuścił wzrok, czym rozczulił Dracona. Blondyn zbliżył się do Złotego Chłopca, sondując swoje serce i ze zdziwieniem odkrywając, że jego uczucia względem niego zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni.

- O co chodzi, Harry? – spytał, pochylając się, aby móc zajrzeć mu w twarz.

Potter nie miał gdzie uciec wzrokiem.

- Jemioła – wymamrotał.

- Nie lubisz jej? – spytał zmartwiony Draco.

- Roi się w niej od nargli – wyszeptał Harry.

Draco nie zrozumiał, był jednak zbyt zajęty pochłanianiem wzrokiem poruszających się ust Gryfona. Były takie czerwone, zapewne ciepłe i miękkie... Musiał się powstrzymywać, żeby nie złożyć na nich pocałunku.

- Co mają jakieś nargle wspólnego z twoim nastrojem? – spytał, żeby odwrócić swoją uwagę od idealnie wykrojonych warg zielonookiego. – A może nie lubisz jemioły z innego powodu? – dodał po chwili namysłu, rugając się w duchu za to.

- Do czego pijesz?

Draco chwycił Harry'ego za ramiona i wyprowadził go z komnaty na korytarz, wprost pod wiszącą nieopodal jemiołę. Tam zatrzymał go i odwrócił twarzą do siebie. Byli teraz tak blisko, że bez przeszkód mogli zobaczyć wszystkie plamki w swoich źrenicach. Serce Dracona zabiło szybciej, a oddech stał się znacznie płytszy.

- Może nie lubisz jej, bo jeszcze nikt cię pod nią nie... pocałował? – powiedział cicho lekko zachrypniętym, ale wciąż zmysłowym głosem, jednocześnie przybliżając się odrobinę do Pottera, który bardzo seksownie zagryzł dolną wargę, najwyraźniej czując się skrępowanym i nie wiedząc, co odpowiedzieć.

- A może – kontynuował, będąc zaskakująco blisko utraty panowania nad sobą – bardzo pragniesz, żeby ktoś to zrobił, ale wstydzisz się poprosić?

Mógł poczuć ciepły oddech Pottera owiewający mu policzki. Ich twarze znajdowały się tak blisko, że gdy mówił, jego wargi muskały usta Harry'ego, wywołując u obydwu chłopców przyjemne dreszcze.

- Jest jeszcze... – zaczął, ale Harry nie wytrzymał napięcia i przerwał mu, zajmując usta szarookiego czymś innym, o niebo przyjemniejszym.

Draco, poniekąd zaskoczony reakcją Gryfona, z przyjemnością dał się porwać chwili i oddał delikatny, acz żarliwy pocałunek. Przyciągnął bruneta do siebie, jedną ręką przytrzymując go w pasie, żeby nie uciekł, drugą wędrując wzdłuż kręgosłupa w górę, aż do szyi, by zatopić dłoń we włosach, a później prześlizgnąć się na skroń i na policzek.

Draco przerwał, kiedy zorientował się, że Harry'emu od jego pieszczot zmiękły kolana. Odsunął się na milimetr, żeby móc spojrzeć w jego zabójczo zielone oczy, ale nie wypuszczał go z objęć, na wypadek, gdyby Gryfon jeszcze nie odzyskał równowagi. Jakże się zdziwił, kiedy Harry przymknął powieki i oparł się głową o jego ramię.

- Wszystko w porządku? – spytał zaniepokojony tą reakcją.

- Tak, tylko... – ale Harry urwał, nie dokończywszy myśli.

Draco zmienił pozycję i wsunął dłoń pod brodę Pottera i uniósł ją, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Patrzył w nie długo, zachwycając się ich kolorem, a potem powiedział:

- Nie wrócimy do mojej sypialni. Spodobały mi się te wszystkie świąteczne ozdoby i chcę to zrobić w salonie.

Chwycił Harry'ego mocno w talii i poprowadził z powrotem do bawialni, po drodze obdarzając najbardziej szelmowskim uśmiechem, na jaki było go stać. Wyczuł, że brunet jest skrępowany, nie naciskał więc na nic i robił co mógł, żeby pomóc mu się rozluźnić.

- Na co masz ochotę? – spytał, kiedy już rozpalił ogień w kominku i usiedli na kanapie. – Wino? Masaż? Poczytać ci na głos? – zamruczał Harry'emu wprost do ucha.

- Ee... może być wino.

Draco uśmiechnął się i przywołał skrzata. Szpetek pojawił się, jak zawsze, w ułamku sekundy i w głębokim ukłonie.

- Przynieś nam wino i jakieś przekąski – rozkazał Draco.

Gdy tylko skrzat znikł, Malfoy powrócił do przyglądania się Harry'emu. Przysunął się do niego bliżej, jedną rękę kładąc na oparciu kanapy, a drugą zataczając łagodne ósemki tuż powyżej kolana bruneta.

- Wiesz, jutro wracają moi rodzice – powiedział, nagle posmutniawszy.

Harry spojrzał na niego z ciekawością i niepokojem. Cierpliwie czekał na ciąg dalszy.

- Będziemy musieli się rozstać i... zobaczymy się dopiero w Hogwarcie – dokończył szeptem Draco. Nie miał złudzeń – w szkole sytuacja wróci do normy. Może nie będą tak wrogo do siebie nastawieni, ale przecież nie będą też mogli się spotykać.

Harry bardzo chciał pocieszyć szarookiego, dotknął więc jego policzka i pogłaskał wierzchem dłoni.

- Jutro będzie jutro, a teraz jest jeszcze dzisiaj – powiedział, spoglądając Draconowi głęboko w oczy i mając nadzieję, że ten zrozumie aluzję.

Zrozumiał. Zalała go fala wdzięczności, której dał upust, spontanicznie wtulając się w zagłębienie tuż pod szyją Pottera. Ten nieśmiało objął go wolną ręką, drugą kładąc na głowie i powoli głaskając jedwabiście miękkie, niemal białe włosy Malfoy'a.

Przeszkodził im Szpetek, wracając z tacą, na której stała odkorkowana butelka wina oraz dwa pękate kieliszki. Chłopcy odsunęli się od siebie, patrząc każdy w inną stronę. Chrząkając cicho, skrzat nalał czerwonego płynu i podał szkło każdemu z nich, po czym dyskretnie zdematerializował się, pozostawiając ich samych.

- Czasami mnie kusi, żeby uciec w cholerę – powiedział znienacka Draco, unosząc kieliszek w stronę Harry'ego i upijając spory łyk wina.

- Myślałem, że już uciekliśmy, i to całkiem daleko – odparł Harry, czerwieniąc się jak piwonia.

Draco spojrzał na niego błyszczącymi ze szczęścia oczami.

- To najlepsze Boże Narodzenie, jakie przeżyłem – zapewnił go poważnym tonem. – Choć bez prezentów pod choinką – dodał po chwili namysłu i uśmiechnął się zawadiacko.

Accio Potter!Where stories live. Discover now