IX

9.1K 648 322
                                    

Szpetek przygotował bardzo smaczne, trzydaniowe śniadanie. Eliksir przywrócił im apetyt, więc zjedli z przyjemnością, niewiele rozmawiając. Kolejnym plusem było to, że Harry poczuł się zbyt ociężały, aby wprowadzić w życie swój plan.

- Może poczekam jeszcze trochę – oznajmił Draconowi.

- Zdradzisz mi, co zamierzasz?

- Zobaczysz.

Draco prychnął z niesmakiem. Nie lubił o czymś nie wiedzieć. Zwłaszcza, jeśli to coś dotyczyło bezpośrednio jego. Jednak Potter był nieugięty i milkł, gdy tylko Draco pytał – wprost lub podstępem – co ten planuje.

- Myślę, że Szpetek posprzątał już mój pokój. Możemy wracać.

- O nie! Wtedy mnie już z niego nie wypuścisz.

Draco zdziwił się i spróbował przypomnieć wszystko, o czym rozmawiali, żeby choć trochę rozjaśnić sobie w głowie, ale nic, co pamiętał, nie tłumaczyło zachowania Gryfona. Kto wie, może oni tak mają? Na święta dostają głupawki?

Tymczasem Harry wstał i pewnym siebie krokiem wyszedł z jadalni.

- Jak się zgubisz, nie będę cię szukał! – zawołał za nim Draco.

- Poradzę sobie! – usłyszał już z korytarza.

Nie pozostawało mu nic innego, jak wrócić do siebie i zająć się czymś przez ten czas. Wątpił, żeby coś groziło Potterowi. Wszystkie czarnomagiczne przedmioty były dobrze ukryte, na wypadek, gdyby Ministerstwu zachciało się ponownie skontrolować ich dwór. Nie sądził także, aby Złoty Chłopiec chciał coś ukraść – był na to zbyt szlachetny.

Powlókł się do swojej sypialni, przywróconej już do stanu codziennego i wybrał książkę, którą lubił najbardziej. Położył się na łóżku, podkładając wszystkie poduszki pod głowę i zagłębił się w lekturze.

Dziesięć i pół rozdziału później uchyliły się drzwi, a w szparze pojawiła się rozczochrana głowa Pottera.

- Możesz zobaczyć, jeśli zechcesz – powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Co zobaczyć?

- Tylko nie podglądaj, dopóki ci nie powiem, że możesz otworzyć oczy.

Zaintrygowany Draco pozwolił sobie zakryć oczy i poprowadzić się plątaniną pokojów i korytarzy.

- Gdzie idziemy? – Liczył kroki i zakręty, próbując odgadnąć, gdzie Potter go prowadzi. – Salon?

- Cierpliwości...

W końcu zatrzymali się i Draco wstrzymał oddech. Poczuł, że dłonie znikły z jego twarzy i otworzył oczy.

- Merlinie, Potter! Coś ty zrobił?

Serce waliło mu jak oszalałe, ale wcale nie ze szczęścia. Na widok bawialni zmroziło go, a po plecach przeszedł go zimny dreszcz. Rzucił Gryfonowi wściekłe spojrzenie i odwrócił się na pięcie. Wychodząc, starał się nie rozglądać na boki, ale i tak zauważył, że przeklęty Potter zaszalał w całym dworze.

Wszędzie, gdzie nie zajrzał, dało się wyczuć świąteczny nastrój. Girlandy przyozdobione tu i tam pozłacanymi szyszkami i czerwonymi gwiazdami betlejemskimi, przeplatane z ostrokrzewem oraz złotą wstążką. Gdzieniegdzie z sufitu zwisała jemioła, a w całym domu pachniało choinką. Bożonarodzeniowe stroiki stały na każdej wolnej powierzchni: miniaturowe drzewka przyozdobione maleńkimi bombkami, sosnowe i jodłowe wieńce z przeróżnymi, zasuszonymi roślinami, wreszcie spore, magiczne kule, w których Święty Mikołaj leciał saniami ciągniętymi przez renifery i spoglądał na poprószone śniegiem miasto. Kolorowe choinkowe światełka, rozwieszone w strategicznych punktach, rozświetlały mrok komnat i korytarzy, rzucając wesołe cienie na wszystko dookoła.

Accio Potter!Where stories live. Discover now