XVI

7K 525 128
                                    

Szli w milczeniu. Draco odwrócił twarz od czarnowłosego, nie chcąc, by ten zobaczył zdradzieckie łzy spływające po wciąż rumianych policzkach. Malfoy'owie nie płaczą. Nawet, jeśli wkrótce nie będzie musiał przejmować się tym, co robią, a czego nie robią Malfoy'owie.

Kiedy wreszcie weszli do jego sypialni, Draco puścił rękę Pottera i usiadł na łóżku, ukradkiem ocierając łzy wierzchem dłoni. Harry nadal stał przy drzwiach i wpatrywał się w swojego chłopaka, z pytaniami wypisanymi na twarzy.

- Przepraszam – wyszeptał i uklęknął na przeciwko blondyna.

Draco spojrzał na niego. W jego oczach malował się ból i ogromny smutek. Potrząsnął głową, nie będąc w stanie mówić i ukrył twarz w dłoniach.

- To nie twoja wina.

Harry obserwował go uważnie. Wydawał się nad czymś intensywnie myśleć, ale Draco nie był w stanie na niego spojrzeć. Nie potrafił stanąć przed nim i powiedzieć prosto w twarz, przyznać się do tego, co było tak okropnie upokarzające.

- Może wszystko się ułoży, jeśli...

- Nie odchodź – wyszeptał Draco.

Zdziwiło go, jak silne emocje targały nim wewnątrz. Zaskoczyła go potęga uczucia. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, że jego... tak, miłość do Harry'ego była równie intensywna, co przywiązanie do patologicznej, co prawda, ale zawsze rodziny. Nienawidził siebie za to, ale i nie mógł z tym walczyć.

Harry nie poruszył się ani o milimetr. Wciąż klęczał na podłodze, przyglądając się z niepokojem blondynowi. Nie wiedział, co mógłby powiedzieć, żeby go pocieszyć. Dopiero teraz zrozumiał w pełni konsekwencje swojego wyboru. Powinien wrócić do Hogwartu. Wytrzymaliby te kilka dni, a potem znaleźli sposób, żeby spotykać się po kryjomu w zamku. Choć wizja ta napawała go boleścią, wiedział, że było to rozwiązanie o niebo lepsze niż to, co dzieje się teraz. Draco cierpiałby mniej. On, Harry, zachował się samolubnie i skazał go na niewyobrażalnie wielką udrękę. Brzydził się samym sobą.

- Co teraz? – spytał, kiedy cisza ciążyła mu bardziej, niż mógł znieść.

- Nie wiem – odparł Draco, wreszcie spoglądając na Pottera. – Chyba muszę się spakować. Jesteśmy już pełnoletni, więc nikt nie powinien robić problemów.

- Odeślą nas do Hogwartu? – spytał Harry, zbity z tropu.

- Wątpię.

- Więc po co to wszystko? Pakowanie...?

Draco unikał wzroku zielonookiego. Czuł się okropnie, czuł się upokorzony, kiedy musiał na głos powiedzieć to, co do tej pory pozostawało jedynie aluzją. Wypowiedzenie tych kilku słów spowoduje, że przyzna się do porażki, że wszystko stanie się prawdą i nie będzie już odwrotu. A jednak wiedział, że nie ma innego wyjścia, decyzja została podjęta.

- Powinienem być wdzięczny, że pozwolono mi się spakować – zaczął mówić do swoich dłoni. – Wyprowadzam się.

- Co? Ale dlaczego? – oczy Hary'ego wyglądały jak dwa wielkie spodki. Brunet otworzył usta ze zdziwienia. „Gdyby nie cała ta sytuacja" – pomyślał Draco – „mógłbym się rozpłynąć nad tym, jak słodko teraz wygląda."

Wziął głęboki oddech i zmusił się, żeby powiedzieć to, patrząc Harry'emu prosto w twarz.

- Ojciec chcemniewydziedziczyć.

Udało mu się. Wyrzucił to z siebie i świat się nie rozpadł. Chyba tylko dlatego, że Harry chwycił go w ramiona i mocno przytulił, niezdolny wypowiedzieć ani jednego słowa. Wtulił twarz w zagłębienie tuż poniżej jego szyi i zacisnął powieki, żeby nie wypuścić spod nich łez. Nie będzie płakał nad czymś, na co nie ma wpływu. Nie da satysfakcji swojemu ojcu, który nigdy go nie kochał, ba, nie darzył go nawet odrobiną ciepłego uczucia. Nie będzie żałował tych, którzy nie żałowali jego.

- Ciii...

Draco zorientował się, że płacze. Łzy ciekły mu z oczu nie zważając na jego wolę. Kołysali się wprzód i w tył. Ramiona Harry'ego oplatały go mocno, dłonią brunet głaskał go po głowie. Zapach jego skóry był bardzo bliski blondynowi. Poczuł się odrobinę lepiej, bezpieczniej. Tak długo, jak ma Harry'ego, wszystko będzie dobrze.

Odsunął się od swojego chłopaka i uśmiechnął blado, ale spojrzenie miał pewne siebie. Harry odwzajemnił uśmiech i pogłaskał go po policzku.

- Poradzimy sobie.

Odgarnął kosmyk niemal białych włosów za ucho i obdarzył Ślizgona delikatnym, słodkim pocałunkiem. Draco rozkoszował się liczbą mnogą użytą przez zielonookiego. A więc nie zamierza go zostawić, przynajmniej jeszcze nie teraz. Co, jeśli zrobi to za miesiąc, za rok? Jakoś będzie musiał to znieść. Przeżyje, został ulepiony z twardej gliny. Jednak nie dość twardej, by dać sobie spokój z Potterem już teraz. Wiedział, że nie ma innego wyboru, jak zrobić wszystko, żeby byli razem.

Accio Potter!Where stories live. Discover now