XIV

7.9K 594 396
                                    

- Harry, obudź się!

Draco potrząsał Pottera za ramię od dobrych kilku minut.

- Nie chcę jeszcze wstawać – mruknął, odpychając jego rękę.

- Potter! Masz wstać, i to natychmiast!

Ale Harry tylko przytulił się do niego mocniej i spał dalej. Z jednej strony Draco był na niego wściekły (w końcu niedługo powinien wrócić do siebie), ale z drugiej, tej, która miała większy wpływ na jego decyzje, wtulający się w niego Potter był po prostu rozbrajający. Jak można było mu czegokolwiek odmówić?

- Niebawem wrócą moi rodzice – postraszył z ciężkim sercem Draco, czym w końcu zmusił Harry'ego do otwarcia oczu.

- I co w związku z tym? – spytał zaczepnie Harry, ale grzecznie wstał i rozejrzał się za ubraniami.

Draco zignorował pytanie i również zaczął się ubierać. Dobry humor, który dopisywał mu tuż po przebudzeniu, teraz ulotnił się bez śladu. Jedyne, o czym Draco potrafił w tej chwili myśleć, to pustka, jaką poczuje, kiedy Potter wróci do siebie. Nie chciał być daleko. Chciał już zawsze trzymać go w swoich ramionach.

- Na co masz ochotę na śniadanie? – starał się być uprzejmy i nie okazywać, jak ciężko jest mu się rozstać z Gryfonem.

Choć poprzedniego wieczoru Harry zapewniał go, że nic takiego się nie stanie, powrócił strach, że sytuacja wróci do tej sprzed świąt – kiedy to będą się kłócić i nienawidzić. Może nie byłoby to niczym strasznym, gdyby nie fakt, że to właśnie Potter poruszył do tej pory kamienne serce Dracona, przebił się przez grubą skorupę do wnętrza i zasiał tam spustoszenie. Jeśli teraz odejdzie... Draco nawet nie chciał myśleć, jak będzie się wtedy czuł.

- Wszystko jedno – odparł Harry, wpatrując się ponuro w trzymaną przez siebie skarpetkę. Jemu też było ciężko, co poprawiło odrobinę nastrój blondynowi.

- Więc wracasz do siebie – Draco wreszcie wypowiedział na głos to, co powtarzał w myślach setkę razy.

- Do Rona.

- Co?

- Idę do Rona. Nie mam jak wrócić do Dursley'ów, nie są podłączeni do sieci Fiuu.

- Och.

Draco zdusił w sobie kiełkujący niepokój. Jedzie do Weasley'ów? Rona się nie obawiał, był homofobem, ale Fred i George... nie wyglądali źle, prawda? Nic nie wiedział o guście Pottera, ale przecież nie wybrałby sobie któregoś z nich? Nie podobało mu się to, że czekają go cztery dni rozłąki z tym zabójczo przystojnym Gryfonem.

- Zobaczymy się zaraz po powrocie do zamku? – Harry przerwał jego ponure rozmyślania.

- Tak, oczywiście.

„Nie lubię się łudzić" – pomyślał Draco, będąc przekonanym, że nie będą mieli jak wyrwać się swoim znajomkom, żeby... Właśnie, żeby co? Pójść na tajną schadzkę w środku nocy, ryzykując złapanie przez nauczyciela? I tak mogliby tylko zamienić najwyżej kilka słów. Tak jak w ciągu dnia – ukradkowe spojrzenia, czasem uśmiech, ale jedyne, co by mogli usłyszeć, to krnąbrne przechwałki i drwiny. Czy tak miało to wyglądać od tej pory? Czy miał już nie dotknąć gładkiej skóry Pottera, miał już nie poczuć jego zapachu, nie skosztować jego miękkich ust?

Pokręcił głową, nie mogąc uwierzyć w szczęście, jakie go spotkało. Te trzy dni były cudowne, były czymś, czego się nie spodziewał, ale teraz powrót do normalności nie był już możliwy. Nic nigdy nie będzie takie jak przedtem. Czy znowu przyjdzie mu znienawidzić święta, ale tym razem z innego powodu? A może Potter w przyszłym roku znowu go odwiedzi? Czy ich związek przetrwa próbę czasu?

Harry westchnął, wpychając sobie do ust kawałek naleśnika. Draco był w takim stanie, że nie pamiętał, jak się znaleźli w jadalni i nawet nie wiedział, co miał właśnie w ustach. Wszystko, co liczyło się dla niego w tej chwili, to zielonooki, młody bóg, siedzący tuż obok niego. Nie mógł oderwać oczu od rozczochranej czupryny. Zapamiętywał najwięcej szczegółów, jak tylko mógł. Bał się, że już nigdy nie będą mogli być wobec siebie tak szczerzy, tak swobodnie siedzieć w jednym pomieszczeniu. Czemu, czemu życie było takie okrutne...?

Zamknął oczy i przytknął dłonie do skroni. Czas biegł w zastraszającym tempie. Do wyjazdu Pottera została już zaledwie godzina. Czuł się tak, jakby drogocenne minuty przeciekały mu przez palce, podczas gdy on siedział i nic nie robił. Jak to możliwe? Nigdy w życiu nie chciał niczego tak bardzo, jak w tej chwili Pottera. Oddałby wszystko, całe złoto Malfoy'ów, ba - własną duszę, jeśli tylko w ten sposób mógłby z nim być...

Harry dotknął jego policzka, przesunął palcami wzdłuż szczęki i chwycił Dracona pod brodę. Spojrzał mu w oczy, poważnie, bez śladu uśmiechu.

- Draco... – zaczął, ale nie mógł dokończyć.

Ślizgon zerwał się z miejsca i podszedł do kominka. Trzęsły mu się ramiona, ostatkiem sił walczył z napływającymi mu do oczu łzami. Malfoy'owie nie płaczą! Usłyszał za sobą ciche kroki. Harry stanął tuż za nim, czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony, ale cisza przedłużała się.

- Nie chcę w ten sposób spędzić ostatnich chwil z tobą – powiedział jękliwie Harry.

Draco odwrócił się do niego, nie potrafiąc zdobyć się na uśmiech. Odegnał zdradzieckie łzy, ale nie miał już siły na udawanie. Nie chciał udawać przed jedyną osobą, która akceptowała go takim, jakim był, i która rozumiała go w każdym calu.

- Będę tęsknił – wychrypiał.

Potter nie odrywał od niego zasmuconego wzroku. Draco odwzajemnił spojrzenie, starając się być dzielnym, ale nie bardzo mu to wychodziło. Spuścił oczy i odwrócił twarz, żeby ukryć przed brunetem, jak ciężko jest mu się z nim rozstać.

- Zostaję.

Słowo było tak ciche, że Draco myślał, iż się przesłyszał.

- Pieprzyć to, zostaję! – powtórzył Harry, tym razem głośno i z hardością.

Draco spojrzał na niego, a w sercu zaczęła kiełkować nadzieja, która wkrótce niczym balon wypełniła go od środka. W zielonych oczach koloru Avady Draco nie dostrzegł śladu kłamstwa, tylko pewność powziętej decyzji i nieugiętość. Nie trwało to długo, nim sens zdania dotarł do jego skołatanego umysłu.

- Ale moi rodzice... – zaczął.

- Jeśli mnie zabiją, wrócę do ciebie jako duch – zapewnił go Harry.

Wraz z wybuchem radości, Draco pochwycił Pottera w ramiona, śmiejąc się, obsypując go pocałunkami i nie zważając na jego coraz bardziej czerwone policzki.

- W Hogwarcie też będziesz mój – spojrzał niepewnie na Harry'ego, ale ten tylko uśmiechnął się nieśmiało i skinął głową, więc mógł ze spokojnym sercem kontynuować.

Wziął Harry'ego na ręce i przeniósł do kanapy. Tam usadowił go wygodnie w półleżącej pozycji, potem ukląkł między jego nogami i zaczął lubieżnie całować, jednocześnie usiłując go rozebrać.

- Nigdy więcej takich numerów – wyszeptał w rozkosznie miękkie usta, walcząc z guzikami własnej koszuli.

- Nigdy – zgodził się Harry, odsuwając się od Dracona tylko po to, by ściągnąć z niego sweter.

Draco nigdy w życiu nie czuł się szczęśliwszy.

Accio Potter!Donde viven las historias. Descúbrelo ahora