XIX

6.6K 503 302
                                    

Harry uniósł różdżkę. W następnej chwili Lucjusz zawisł skrępowany tuż nad podłogą, podtrzymywany w powietrzu przez czar. Draco nie wiedział, że Potter zna takie zaklęcia, mimo to w tej chwili mało go to obeszło.

- Kochanie, czy chcesz zostać z nimi w tym domu? – spytał Harry, zwracając się do niego uprzejmie, jakby pytał o popołudniową herbatę.

- Nie – odparł mściwie Draco.

Ta jedna sytuacja wyleczyła go z lojalności do swojej rodziny. Tak właściwie, to nigdy takowej nie posiadał. Mieszkał z obcymi ludźmi, których nazywał ojcem i matką, ale to jeszcze nie czyniło ich bliskimi ludźmi. Wręcz przeciwnie – wszystko to, czego doświadczył, tylko utwierdzało go w przekonaniu, że nigdy nie był darzony miłością. Dla tych ludzi liczyły się tylko pieniądze i nazwisko, które sami zbrukali, służąc Czarnemu Panu.

- Chcesz zachować nazwisko? – spytał Potter zupełnie poważnie.

Draco musiał się zastanowić. Rozumiał, że od jego decyzji wiele zależy. Odkąd poszedł do szkoły, nawet wcześniej, ludzie oceniali go przez pryzmat ojca. Pokręcił głową, rzucając ojcu twarde spojrzenie.

- Wspaniale – oznajmił Harry.

- Ależ Draco... – Narcyza podeszła do niego, nie zwracając uwagi na wycelowaną w nią różdżkę Pottera. Draco wciąż powstrzymywał ojca przed dobyciem swojej.

- Nie chcę dłużej nosić tego nazwiska – odpowiedział, uwalniając się z jej uścisku.

- Jestem pewna, że..

- Nie, matko. Cokolwiek zrobicie, nie zmienię zdania.

- Niewdzięczny gówniarzu, jeśli myślisz, że... – zaczął Lucjusz, ale Harry nie pozwolił mu dokończyć.

- Nie, nie myśli. On to wie.

Narcyza zmarszczyła brwi, po czym odsunęła się od Dracona. Głowę trzymała uniesioną wysoko, w jej oczach nie można był dopatrzyć się śladu bólu.

- Rozumiem – powiedziała sucho. – Zawsze robiliśmy to, co było dla nas wygodne. Nic dziwnego, że postępujesz tak samo. Nie będę cię zatrzymywać.

Draco skinął jej głową. W głębi duszy miał nadzieję, że może będzie chciała powstrzymać go przed odejściem, że wyszepta, szlochając, te kilka słów, które tak bardzo chciał usłyszeć... Nie, pozostała do końca wyrachowana, tak, jak ją nauczono. Mógł się spodziewać takiego zachowania.

- Masz taki wielki dom – Harry zwrócił się do Lucjusza, teatralnie rozglądając po salonie. – Wydaje mi się, że nie zubożejecie, jeśli część majątku Draco zabierze ze sobą.

To był poważny błąd. Rozjuszony Malfoy zdołał rozerwać krępujące go liny. Zaklęcie nadal utrzymywało go w powietrzu, ale Harry stał zbyt blisko i mężczyzna uderzył go, powalając na podłogę. Kiedy różdżka wypadła mu z ręki, na dywanie wylądował również Lucjusz. Natychmiast rzucił się na Pottera, przygważdżając go do podłogi. Zamachnął się i z wyrazem satysfakcji na twarzy opuścił pięść.

Draco z przerażeniem obserwował, jak pięść zbliża się nieuchronnie do nosa Harry'ego. Zanim zorientował się, co robi, jego nogi poruszyły się i zepchnął mężczyznę ze swojego kochanka.

- Sługus! Fagas! Wazeliniarz! Cmokier! Totalne zero! – krzyczał, po każdym wyrazie obdarzając ojca kolejnym kopniakiem.

W końcu zadyszał się i odsunął na bezpieczną odległość. Rozejrzał się dookoła. Harry otrzepywał ubranie, zaś Narcyza groziła mężowi różdżką. Draco otworzył usta ze zdumienia.

- Nie patrz tak na mnie – powiedziała. – Lucjusz ma rację, wydziedziczając cię. Ty masz rację, domagając się pieniędzy. Jesteśmy poważanym rodem, nie pozwolimy ci spać pod mostem. Przynajmniej nie zaraz po wyrzuceniu z domu.

Accio Potter!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz