― Ten pomysł generała wcale mi się nie podoba. – mruknął niewysoki chłopak, o mocno kręconych białych włosach, opadając na fotel.
― Nie tylko Tobie. – odrzekł drugi czarodziej, mając niewiele więcej niż 16 lat.
― A gdyby tak.. – zaczął nagle ten pierwszy, a oczy mu się zaświeciły.
Drugi z nich, Drake, natychmiast się wyprostował i przybliżył do swojego kolegi.
― Pomyśl, gdybyśmy sami spróbowali.. odbili tego Aurora.. generał na pewno by to docenił i ustawił nas gdzieś wyżej w randze. – jego głos, choć szept, miał w sobie tyle ekscytacji i podniecenia, że Drake sam zaczął prawie podskakiwać na fotelu obok.
Nikt na nich nie zwracał uwagi, siedzieli w kącie i zajęci sobą, żywo dyskutowali. Byli najmłodsi w całym oddziale i w sumie nikt nie traktował ich poważnie. Gdy po jakimś czasie podnieśli się z kanapy, Anthony rzucił w ich stronę tylko krótkie pytanie.
― Gdzie się wybieracie?
― Pójdziemy zrobić obchód, nie będziemy tak bezczynnie siedzieć. – odrzekł Toby, ten w kręconych włosach, uczeń 6 klasy Hufflepuffu.
Anthony skinął tylko głową i wrócił do przeglądania akt Śmierciożerców, próbując również opracować jakąś strategię.
***
― Gdzie oni są? – warknął jeden ze Śmierciożerców.
― Na pewno zaraz tutaj będą. Znam cały ich plan. – odrzekł pełen zadowolenia Albert Foux. Wiedział, że taka łapanka pozwoli mu zapunktować u Czarnego Pana jeszcze bardziej.
Na ulicy Bright 534 było ciemno i to naprawdę ciemno, nie świeciła się żadna latarnia. Powietrze było naprawdę gęste, każdy głupi wyczułby, że coś się tutaj dzieje. No prawie każdy.
― Toby, idź z drugiej strony, lada moment tutaj będą. – szepnął Drake, wskazując różdżką w krzaki po drugiej stronie. – Jak tylko się zjawią, rzucaj zaklęcia. Uda nam się!
Ich zapał był taki naiwny, pełny tej dziecięcej wiary. Żaden z nich nie spodziewał się, że to wszystko może tak się skończyć.
Kiedy Toby skierował się w stronę wielkiego drzewa, usłyszał trzask zdeptanej gałęzi. Zatrzymał się bez ruchu, a na swoim plecach poczuł ostry koniec różdżki.
― Kogo my tu mamy.. Czyżby oddział Smoka? – zadrwił jeden ze Śmierciożerców, celując różdżką prosto w plecy chłopaka.
Po chwili odwrócił do siebie chłopaka i aż się zaśmiał.
― Naprawdę młody Malfoy wysyła na misję dzieci? Nie wstyd mu? – pokręcił głową mężczyzna i przycisnął różdżkę do krtani chłopaka.
― Jesteśmy tutaj, bo walczymy w imię Albusa Dumblendora. – wysyczał przez zęby Toby.
Był naprawdę odważny i pewny siebie.
Foux zaśmiał się, a pozostała dwójka Śmierciożerców mu zawtórowała.
I nagle wszystko zaczęło się dziać jakoś szybciej, kawałek dalej rozległ się huk i światło rozproszyło się po całej ulicy.
Zdezorientowani Śmierciożercy odwrócili się natychmiast, szukając atakującego.
― Co to było?!
― Nie mam pojęcia.
― Drake uciekaj! – krzyknął nagle Toby, a Drake który wyszedł z krzaków po drugiej stronie, chyba nieświadomy tego, co się dzieje, dopiero teraz zauważył, że to Śmierciożercy.
![](https://img.wattpad.com/cover/222801881-288-k67644.jpg)
YOU ARE READING
WŁOSKI SŁOWIK (+18) [Z]
FanfictionPołączyła ich śmierć, obraz rozpaczliwego upadku człowieka, którego cząstka już do końca pozostać miała martwa. Historia poświęcenia, rozpaczy, oddania i bezsilności. Wojna nikogo nie oszczędza. Draco Malfoy coś o tym wie. Walczy, bo co innego mu...