03. ROZDZIAŁ TRZECI

1.3K 72 20
                                    

― Ten pomysł generała wcale mi się nie podoba. – mruknął niewysoki chłopak, o mocno kręconych białych włosach, opadając na fotel.

― Nie tylko Tobie. – odrzekł drugi czarodziej, mając niewiele więcej niż 16 lat.

― A gdyby tak.. – zaczął nagle ten pierwszy, a oczy mu się zaświeciły.

Drugi z nich, Drake, natychmiast się wyprostował i przybliżył do swojego kolegi.

― Pomyśl, gdybyśmy sami spróbowali.. odbili tego Aurora.. generał na pewno by to docenił i ustawił nas gdzieś wyżej w randze. – jego głos, choć szept, miał w sobie tyle ekscytacji i podniecenia, że Drake sam zaczął prawie podskakiwać na fotelu obok.

Nikt na nich nie zwracał uwagi, siedzieli w kącie i zajęci sobą, żywo dyskutowali. Byli najmłodsi w całym oddziale i w sumie nikt nie traktował ich poważnie. Gdy po jakimś czasie podnieśli się z kanapy, Anthony rzucił w ich stronę tylko krótkie pytanie.

― Gdzie się wybieracie?

― Pójdziemy zrobić obchód, nie będziemy tak bezczynnie siedzieć. – odrzekł Toby, ten w kręconych włosach, uczeń 6 klasy Hufflepuffu.

Anthony skinął tylko głową i wrócił do przeglądania akt Śmierciożerców, próbując również opracować jakąś strategię.

***

― Gdzie oni są? – warknął jeden ze Śmierciożerców.

― Na pewno zaraz tutaj będą. Znam cały ich plan. – odrzekł pełen zadowolenia Albert Foux. Wiedział, że taka łapanka pozwoli mu zapunktować u Czarnego Pana jeszcze bardziej.

Na ulicy Bright 534 było ciemno i to naprawdę ciemno, nie świeciła się żadna latarnia. Powietrze było naprawdę gęste, każdy głupi wyczułby, że coś się tutaj dzieje. No prawie każdy.

― Toby, idź z drugiej strony, lada moment tutaj będą. – szepnął Drake, wskazując różdżką w krzaki po drugiej stronie. – Jak tylko się zjawią, rzucaj zaklęcia. Uda nam się!

Ich zapał był taki naiwny, pełny tej dziecięcej wiary. Żaden z nich nie spodziewał się, że to wszystko może tak się skończyć.

Kiedy Toby skierował się w stronę wielkiego drzewa, usłyszał trzask zdeptanej gałęzi. Zatrzymał się bez ruchu, a na swoim plecach poczuł ostry koniec różdżki.

― Kogo my tu mamy.. Czyżby oddział Smoka? – zadrwił jeden ze Śmierciożerców, celując różdżką prosto w plecy chłopaka.

Po chwili odwrócił do siebie chłopaka i aż się zaśmiał.

― Naprawdę młody Malfoy wysyła na misję dzieci? Nie wstyd mu? – pokręcił głową mężczyzna i przycisnął różdżkę do krtani chłopaka.

― Jesteśmy tutaj, bo walczymy w imię Albusa Dumblendora. – wysyczał przez zęby Toby.

Był naprawdę odważny i pewny siebie.

Foux zaśmiał się, a pozostała dwójka Śmierciożerców mu zawtórowała.

I nagle wszystko zaczęło się dziać jakoś szybciej, kawałek dalej rozległ się huk i światło rozproszyło się po całej ulicy.

Zdezorientowani Śmierciożercy odwrócili się natychmiast, szukając atakującego.

― Co to było?!

― Nie mam pojęcia.

― Drake uciekaj! – krzyknął nagle Toby, a Drake który wyszedł z krzaków po drugiej stronie, chyba nieświadomy tego, co się dzieje, dopiero teraz zauważył, że to Śmierciożercy.

WŁOSKI SŁOWIK (+18) [Z] Where stories live. Discover now