12. ROZDZIAŁ DWUNASTY

845 54 23
                                    


Dziś mam dla Was kolejny rozdział. 

Tak, jak pisałam, wątek Zakonu jest trochę rozwinięty i będzie się przewijał w kolejnych rozdziałach. Mam nadzieję, że będzie Wam się przyjemnie czytało, choć nie jest  to łatwy rozdział. 

Czekam na Wasze komentarze, jestem otwarta na krytykę, jeśli coś Wam przeszkadza, śmiało piszcie! 

____________________________________________________________________

Draco? – wypowiedział jego imię bardzo spokojnie Remus Lupin, licząc na jakiekolwiek wyjaśnienia ze strony młodego mężczyzny.

No tak, blondyn nikomu nie powiedział o tym, co się wydarzyło. Gdy odkrył, że na ziemi nieżywa leży jego matka, nie mógł przyznać, że to on ją zabił. Wszyscy rzucali zaklęcia, każdy mógł trafił. Nie chciał, aby cały oddział wiedział o tym, co się stało, nie był w stanie sobie z tym poradzić. Wiedziały tylko osoby, którym ufał bezgranicznie. Anthony, Ravela i .. Adelajda. No właśnie, Adelajda. To, co właśnie się wydarzyło, sprawiło, że Malfoy jakby zastygł, przestał oddychać. Obrazy wróciły po raz kolejny, a teraz musiał zmierzyć się z nimi w obecności innych osób. Nie chciał by wszyscy wiedzieli, że to właśnie on zabił swoją matkę, nie było dla niego nic bardziej bolesnego w życiu.

W pomieszczeniu zapanowała głucha cisza, każdy bał się odezwać, większość z nich miała spuszczoną głowę, nie chcąc nawet spojrzeć na Dracona, niektórzy patrzyli na niego z wielkim szokiem, a inni z troską.

― Tak, zabiłem własną matkę. – odpowiedział tak sucho, zimno i bez emocji.

Znowu przybrał tę dziwną maskę obojętności i pozorów. Adelajda stojąca za chłopakiem, czuła jak całe jego ciało się spina, widziała, jak pod koszulką drgają mięśnie, które świadczą, że cały w środku chodzi. Był na ostatkach cierpliwości i spokoju. To nie wróżyło nic dobrego.

― A teraz zabiję jego. – warknął i zacisnął pięści z impetem odwracając się i kierując w stronę drzwi wyjściowych. Zrobił to tak zamaszyście, agresywnie i nagle, że chyba niewiele osób zarejestrowało, co się stało. Na szczęście Lupin szybko się zreflektował i złapał Dracona za skrawek koszulki z siłą go wciągając z powrotem do pomieszczenia. Może i był chuderlawy, zmęczony i wyniszczony, ale przecież był też wilkołakiem, miał w sobie wiele siły.

― Puść mnie, kurwa! Zabiję sukinsyna. Rozwalę mu łeb. Rozpierdolę na milion kawałków za to, co zrobił! – krzyczał w niebogłosy, zdzierając całkowicie swoje gardło.

Ada patrzyła na tę scenę ze łzami w oczach, była wystraszona, bo wiedziała, że nie może go teraz uspokoić, nie pozwoli jej się do siebie na tyle zbliżyć. Chłopak wpadł w szał.

― W takim stanie to zabiją Ciebie, zanim jeszcze go znajdziesz! – warknął Snape, który również był w niemałym szoku, ale szybko się opamiętał.

Przecież znał Narcyzę od wielu lat, była mu bardzo bliska, to ona kazała mu mieć oko na Dracona, to ona go kochała najmocniej na świecie, zresztą nawet Snape wiedział, że Malfoy również kochał swoją matkę i że musiała być to dla niego osobista klęska. Jednak postanowił zachować się, jak na niego przystało i nie użalać się nad swoim chrześniakiem.

― Miałem Cię za bardziej rozgarniętego. Chcesz iść na pewną śmierć? Tak chcesz pomścić matkę? Oddając się Śmierciożercą na kolację?

Draco czuł się tak beznadziejnie, wszystko w nim buzowało, kompletnie nie docierały do niego słowa wuja, chciał to załatwić już, teraz, natychmiast! Nie dość, że wszyscy wiedzieli, co się stało, dowiedział się, że to Foux był za to wszystko odpowiedzialny, a w dodatku, wiedząć, że Adelajda nie kłamała, nie mógł dłużej tego znieść. Jednak po chwili zaczął rozumieć, że tak nie załatwi niczego, wojna nauczyła go strategicznego myślenia i planowania.

WŁOSKI SŁOWIK (+18) [Z] Where stories live. Discover now