24. EPILOG

1.2K 60 56
                                    


Połączyła ich śmierć, obraz rozpaczliwego upadku człowieka, którego cząstka już do końca pozostanie martwa.

Życie pędzi po swojemu, często obierając kierunek zupełnie przeciwny niż ten, który sami sobie zaplanowaliśmy. Czasami nasze drogi się krzyżują, spotkamy kogoś, by po chwili się rozejść. I choć łatwo się o tym pisze, trudniej wprowadza się to w życie.

Nie będę kłamać. Nie będę pisać, że to nic takiego.

Strata boli.

Zawsze.

Ból ogarnia nasze ciało, nasz umysł, wypala znak, po którym zostanie blizna, już do końca życia. Nie powiem Ci, że zapomnisz i będziesz żyć dalej. Nie powiem, że po kilku samotnych nocach, wypłakując resztki łzy, będzie lepiej, że się przyzwyczaisz i to minie.

Nie, nie minie.

Już nigdy nie będzie tak samo. Będzie inaczej.

Masz prawo płakać, masz prawo krzyczeć, masz prawo czuć to wszystko, co czujesz.

I nie będzie to łatwe.

I nie będzie to przyjemne.

Jednak dasz radę.

Musisz dać.

***

―Nie pożegnałeś się, Draco. – kobiecy głos rozbrzmiał w jego uszach.

Blondyn siedział przy fortepianie. Lubił grać. To sprawiało mu dziwną przyjemność, dawało jakiś nieznany spokój.

―Nie chcę. – odparł krótki, wygrywając melodię, która malowała w tej chwili jego emocje.

Ravela westchnęła ciężko i spojrzała na Malfoya, widząc jak bardzo wyczerpany jest. Emocjonalnie zdewastowany. Po tym, co przeszedł, nikt się mu nie dziwił. Ledwo wracał do zdrowia, ale jak to on, był silny, nie poddawał się i nie wspominał o bólu, nawet gdy ten bił z jego oczu.

―To Twoja ostatnia szansa. – jej głos był bardzo spokojny, zresztą jak zwykle. – Już nigdy jej nie zobaczysz.

Draco przestał grać, a jego mięśnie się spięły. Nie dawał już rady. Po prostu nie jest w stanie tego zrobić. Nie jest w stanie po raz kolejny spojrzeć na jej twarz. Nie zniesie tego widoku. To go zniszczy. Rozerwie na strzępy, nie będzie już potrafił ponownie się poskładać. Nie tym razem.

Jego klatka unosiła się nierównomiernie. Na zmęczonej twarzy, pojawił się grymas bólu, lecz nie tego fizycznego. Tego, który atakuje nas od środka, paraliżuje i zabiera zdolność racjonalnego myślenia. Zacisnął powieki.

―Nie. – odparł po chwili milczenia, krótko, ale pewnie.

―Draco..

―To koniec. – podniósł się i wymijając Ravelę, ruszył w kierunku schodów.

―Masz czas do zachodu słońca. – usłyszał jeszcze za plecami, ale już się nie odwrócił.

Gdy tylko znalazł się w pokoju, trzasnął drzwiami i uderzył w nie pięścią. Z całej siły zamachnął się, by zrzucić ze stojącej nieopodal komody wszystko, co się na niej znajdowało.

―Kurwa. – krzyknął nagle, wyżywając się na niewielkim stoliku kawowym, który właśnie uderzył o ścianę, roztrzaskują się na równe kawałki.

Dlaczego musiał tracić wszystkie najbliższe mu osoby? Dlaczego po prostu nie mogły być obok niego? Dlaczego musiał przez to cholerne piekło przechodzić sam? Kurwa, dlaczego?

WŁOSKI SŁOWIK (+18) [Z] Where stories live. Discover now