22. Dwie strony żywiołów

366 28 33
                                    

Oczami Kaia
    Drużyna skończyła mecz treningowy. Zaangażowanie chłopaków zdziwiło mnie do potęgi – naprawdę postarali się i dali z siebie maksimum możliwości. W nagrodę oszczędziłem im końcowy trucht wokół hali. Wysłałem wszystkich pod prysznic, wyczekując Jaya, który wlókł się na szarym końcu z zamyśloną miną.

– Walker, pozwól na chwilę. – Usiłowałem zachować normalny ton głosu. 

    W rzeczywistości bardzo stresowałem się tą rozmową, aby nie spartolić jej, tak jak większość poważnych rozmów, jakie odbyłem z Jayem czy moją siostrą. Mina Jaya jednak nie napawała mnie optymizmem, ponieważ podchodząc do mnie, jego zamyślenie przeobraziło się we wrogie nastawienie i zaciśnięte usta.

– Co tam? – rzucił beznamiętnie.

    Wskazałem mu trybuny, na których niechętnie usiadł. Splotłem palce, próbując pozbierać myśli. Dawno nie rozmawiałem z nikim szczerze do bólu, bez żadnych wymówek i ładnych, czułych słówek. Nie licząc Bloom. Jej zawsze mogłem wygadać się bez cienia ściemy.

    A jeśli już o niej mowa – układając słowa w głowie – kierowałem się jej stałym powiedzonkiem: ,,Niech twoje myśli wypłyną z potokiem słów, które trzymasz na uwięzi w sercu. Nie udziwniaj i nie próbuj płynąć pod prąd, ponieważ prawda, tak jak woda, zawsze znajdzie sposób, by się przedostać".

– Chciałbym cię przeprosić – powiedziałem wprost. – Zachowałem się wobec ciebie okropnie, mimo że ty jako jedyny zauważyłeś, że jestem przybity i chciałeś mi pomóc.

    Jay milczał. Jego modre oczy zawiesiły się na stopniowo powstającym deszczowym krajobrazie, który pukał do okien hali niczym niezapowiedziany gość.

– Rozmowa, przy której byłeś, nie należała do najciekawszych. Od kilku lat nie potrafię dogadać się ze swoim starym, ponieważ ten dostał fioła na punkcie pilnowania Nyi. – Jay spojrzał na mnie pół okiem, a rysy jego twarzy stały się łagodniejsze.
    Czy to za sprawą wspomnienia Nyi, czy też dlatego, że zaczął łączyć ze sobą elementy układanki, dostrzegając, że to nie ja jestem zaborczą niańką dla Nyi?
– Tak czy siak, nie powinienem odreagowywać na tobie gniewu, jaki podpalił we mnie mój ojciec. Przepraszam.

    Walker nie odrywał wzroku od okna, w które uderzały ciężkie krople ulewy. Towarzyszyłem mu w przyglądaniu się pogodzie, niecierpliwie wyczekując odpowiedzi zwrotnej. Liczyłem, że zrozumie moją sytuację rodzinną.

– Nya jako kolejna Mistrzyni Wody może również być delikatnym deszczykiem, a za chwilę zaatakować tak nagle jak ulewa za oknem. – Zachrypnięty głos Jaya wybudził mnie z transu obserwowania wyścigu kropli na oknie.

– Zgadza się. Jej żywioł jest równie niebezpieczny, jak mój. – Podjąłem się zaczętego tematu. – Właśnie dlatego doszło do kłótni. Stary nie chce przyjąć do wiadomości, że Nya jest już w takim wieku, że jej żywioł może uaktywnić się w każdym momencie, i nawet pilnując jej krok w krok, nie jestem w stanie zareagować we właściwy sposób.

– Poza tym, masz przecież też własne życie – dopowiedział.

    Prychnąłem i odgarnąłem spocone włosy z czoła.
– Ojca nie obchodzi to. – Westchnąłem i zacytowałem jego słowa: – ,,Jesteś starszym bratem i Ninja, więc twoim obowiązkiem jest strzeżenie jej i zapewnienie bezpieczeństwa".

– Całe życie nie możesz jej pilnować – kontynuował swoje Jay. – Kiedyś wasze drogi rozejdą się na chwilę czy dłużej. W końcu za rok zaczniesz studia, a Nya zostanie tu sama. Nie ma szans, żebyś miał na nią oko i uczęszczał w wykładach.

– Wiesz, skoro już o tym mowa, ja już nie myślę o żadnych studiach – odrzekłem. – Nie jarają mnie kolejne lata kucia do testów, a poza tym, ojciec wypalił we mnie wszelkie ambicje. Najprawdopodobniej zdecyduję się na staż, taki jaki odbywa Zane, a potem zatrudnię się u ojca w firmie.

Ninjago: ,,Odrodzenie Żywiołów"Where stories live. Discover now