24. Jesteś moim jednorożcem...?

1.8K 72 152
                                    

Oczami Seliel
    Poszłam do pokoju Kaia i Lloyda. W SMS-ie Smith zaznaczył, że jest to cholernie ważna sprawa, dlatego niechętnie, przerwałam oglądanie (po raz trzeci) musicalu Upiora w operze stworzonego przez Andrew Lloyda Webbera, i podniosłam dupę z łóżka. Ku mojemu lamentowi, Abby nie jest w stanie spotkać się ze mną, ponieważ jej matka wyprawia dziś swoje urodziny, i wnioskując po burzliwej rozprawce, jaką mi napisała o siódmej rano, w jej domu panuje istny chaos. Gorąco współczuję.
    Pokój wypełniony jest ludźmi. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy jestem mile zaskoczona, że Brookstone raczył wynurzyć się ze swojej nory, czy raczej wkurzona na widok Jaya, Nyi i Skylor. Obecność Lloyda, Zane'a i Kaia nie wywoływała we mnie żadnych większych emocji.

– Więcej was matka nie miała? – wymruczałam, przytłuczona ilością par oczu, które skupiły się na mnie. – Jeśli to nie jest publiczna egzekucja Walkera, to wychodzę.

    Nie zdążyłam jednak wyjść stąd, ponieważ Kai zabarykadował sobą drzwi. Gęba wykrzywiła mu się w podejrzliwy sposób, więc przeczuwałam intrygę z jego strony. Tylko, o co mu chodzi?

– Zostań, zjadliwa kocico – powiedział z przekąsem. – Ta sprawa dotyczy również ciebie.

– Kocico? – powtórzyłam, unosząc brew. – Okres kocenia już dawno minął, więc nie...

– Nie miaucz, tylko wysłuchaj do końca – wtrącił Cole. W odpowiedzi pokazałam mu język.

– Dobra, słuchajcie! – klasnął w dłonie Kai. – Zgodnie z umową, jaką zawarliśmy w okresie kocenia, seniorzy nagrodzą pierwszaków za ich wytrwałość zapraszając na zajebistą imprezę w naszym ulubionym barze. Pijecie i jecie na nasz koszt.

    Nie będę kłamać, że zaskoczyło mnie to bardzo pozytywnie. Myśl picia za darmochę przysłoniła mi na moment świadomość, iż spędzę ten wieczór w towarzystwie trójcy zdrajców. Postaram się nie myśleć o nich i skupić na dobrej zabawie. Przyda mi się kolejny dzień rozrywki przed jutrzejszą paradą. Poza tym, czego się nie robi dla darmowego jedzenia i picia.

***

    Dzisiejsza nocna zmiana stróża Colemana nie sprzyjała planowanej eskapadzie na miasto, jednak Kai i Zane zapewnili nas, że mają plan. Drogą ucieczki okazały się już dobrze mi znane drzwi dla personelu na tyle internatu. Kai wytrwale odmierzał czas między wyjściem jednego woźnego na papierosa, a powrotem drugiego z zaplecza, gdzie trzymali bimber. Gdy oboje schowali się na zapleczu, a dźwięk stuknięcia szkła o szkło utrwaliło nas w przekonaniu, że trochę tam posiedzą, Kai dał nam znak ręką, aby potruchtać za nim. Trzymałam mu się na ogonie, aby nie skręcić w niewłaściwe przejście, aż nie dotarliśmy do wyjścia. Przywitał nas rześki wiaterek i pomarańczowo-granatowe niebo.

– Poszło gładko – stwierdziła Nya.

– Zaraz się coś spierdoli – odmruknęłam zirytowana.

– Dlaczego? – spytała.

– Bo to powiedziałaś?! – warknęłam. – Po kiego zapeszasz? Jeszcze nie opuściliśmy terenu internatu, kretynko!

    Jay objął Nyę i skarcił mnie spojrzeniem.
– Nie musisz być taka wredna – odparł. – Jeśli masz zamiar kłócić się z każdym o błahostki, może po prostu zawrócisz?

    Zagotowało się we mnie, na myśl, że ten zdrajca chce dawać mi morały. Pięść świerzbiła mnie na niego, lecz powstrzymałam się z dwóch powodów. Po pierwsze, nie chciałam popsuć ucieczki bijatyką, a po drugie, podszedł do nas zirytowany Kai.

– Jak zaraz nie zamkniecie dziobów, zostawię was na pastwę Iwanowiczów – zagroził.

    Dobiegł nas dźwięk stłuczonego szkła oraz okrzyki złości po rosyjsku. 

Ninjago: ,,Odrodzenie Żywiołów"Where stories live. Discover now