1. DUCH

260 25 13
                                    

Diana od zawsze najbardziej bała się przeszłości. Lękała się wspomnień i panikowała na widok starych listów, rodzinnych pamiątek czy choćby portretów trzymanych na strychu w ciężkich skrzyniach z ciemnego drewna. Wszystko to było naznaczone przemijaniem — a więc śmiercią.

Śmierć pachniała woskiem spalonych świec, starą kaplicą i słabą wonią perfum matki, która wczepiona ramienia Diany, pochylała się nad grobem ojca i szlochała tak głośno, że ludzie wychodzący z kościoła zatrzymywali się w zaciekawieniu.

Było tak co roku. Od kiedy pułkownik Marchbanks zmarł na krup i pozostawił żonę z jedyną córką na utrzymaniu dalekiej rodziny, każdy początek miesiąca przypominał poprzedni oraz następny. Matka Diany zakrywała twarz czarną woalką, a włosy córki splatała ciasno z tyłu głowy, by potem nakryć je żałobnym czepkiem. Diana nienawidziła tego czepka. Wykonany ze sztywnego materiału, nie układał się jak te, które widywała na wystawie w miasteczku, a odcień czerni był tak wypłowiały, że zaczynał przypominać jesienne błoto. Pani Marchbanks nie zważała jednak na utyskiwania córki — wpinała jej jeszcze jedną szpilkę, a potem ujmowała pod ramię i jakby niosąc krzyż, ruszała na cmentarz.

— Twój ojciec by tego chciał — mawiała, chociaż Diana wiedziała, że pułkownik był najmniej pobożnym człowiekiem, jakiego znały.

Teraz również to powtarzała, gdy wpatrując się w tępo w krzyż, próbowała uniknąć podmuchów zimnego, wieczornego wiatru. W tym celu poprawiała rozpaczliwie szydełkową chustę, która być może kilka godzin temu rzeczywiście chroniłaby od chłodu, lecz bliżej zmroku stawała się bezużyteczna. Diana jedynie zagryzała mocniej usta, pozwalając by wiatr niemalże zrywał z niej ażurową narzutkę.

— Pozwól mi iść i nazbierać kwiatów — wyszeptała. — Są przy tym małym zarośniętym stawie, tam przy plebanii.

— Mogłaś to zrobić wcześniej.

— Mogłyśmy wyjść wcześniej z domu.

Pani Marchbanks nie odpowiedziała. Zdawała sobie sprawę z tego, że zignorował a prośby córki, by wyjść zaraz po obiedzie, ponieważ wolała oddać wizytę pannie Hopkins, która przedłużyła się aż do popołudnia. Rzuciła dziewczynie urażone spojrzenie, a następnie rozluźniła kurczowy uścisk.

W tej samej chwili Diana zręcznie umknęła przed kolejnymi wyrzutami i niemalże biegnąc, ruszyła w stronę plebanii. W żadnym oknie nie paliło się światło, a nieujarzmione krzewy w poświacie bladego nocnego nieba zaczynały przypominać gotowe do figli chochliki. Odwróciła od nich wzrok i opatulając się mocniej szalem, przyspieszyła. Słyszała szelest własnej sukni, przedzierającej się przez wysoką trawę i swój niespokojny oddech, lecz prócz tego wyczuwała coś, co sprawiło, że w pewnym momencie zamarła, szykując się do rychłej ucieczki. Po chwili jednak zganiła się za swą głupotę i tak pilnie wykrzewiane przez pastora przesądy, po czym ruszyła z jeszcze większą werwą.

Uczucie narastającej znikąd paniki jednak wracało. Gdy pochylała się nad kępą kwiecia, mogłaby przysiąc, że słyszy za sobą kroki, a kiedy niepewnie podnosiła się, miała wrażenie, że coś łapie ją za przegub. Zlękniona przeżegnała się machinalnie i kiedy to nie pomogło, sięgnęła do kieszeni po małe zwierciadło, które pamiętało czasy jej dzieciństwa. Kierowana dziwną ciekawością mieszającą się z paniką, podważyła wieczko lusterka i drżącym ruchem uniosła na wysokość twarzy.

Płytki oddech. Chłód owiewający szyję. Skostniałe dłonie. To tylko jedno spojrzenie. Mrugnięcie okiem. Żywot motyla.

Blada twarz. Puste oczodoły. Szept przypominający świst.

A potem wrzask.

Wiotkie ciało opadające na wilgotną ziemię.

Pocałunek białych warg.


a/n dzień dobry! witam was po kilku tygodniach nieobecności. niestety paźdzernik również nie zapowiada się na aktywny miesiąc, lecz nie mogłam się już powstrzymać i oficjalnie ogłaszam, że podejmuję się #writetober. 

wszystkie prompty pochodzą z twittera @/writetwt — https://twitter.com/writetwt/status/1311154741414563840

jak widzicie, raczej luźno podchodzę do tematu, lecz nie ma to w gruncie rzeczy znaczenia. serdecznie zapraszam was na spędzenie tego miesiąca ze mną :) 

do jutra!

Brawura; #writetober ✔Where stories live. Discover now