31. HALLOWEEN

37 7 5
                                    

Gdy wspominam tamto Halloween, nie potrafię przestać czuć zapachu krwi wypełniającego mi nozdrza ani chłodu szorstkiej kory drzewa, do której przylgnąłem całym ciałem. Wszystko inne wydaje się zamazane — wystrzębione resztki czegoś, co niegdyś spędzało mi co noc sen z powiek.

Zazwyczaj kiedy o tym myślę, nie jestem w stanie odtworzyć dalszego ciągu wydarzeń ani tego, co działo się wcześniej. Nie pamiętam, dlaczego opuściliśmy wtedy kampus, dlaczego Theo tak nalegał, by pojechać do lasu i przede wszystkim — dlaczego tam byłem. Mam wrażenie, że czytam książkę, w której ktoś wyrwał wszystkie kartki poza jedną. I przeraża mnie fakt, że nie umiem dopisać reszty, nieważne, jak bardzo bym się trudził.

Wspomnienie pozbawione zmysłów jest bezwartościowe — tak samo jak to wypełnione tylko nimi.

Tak, zapach krwi. Ostry i metaliczny. Mdlił mnie. A potem kora drzewa, wbijająca się we wnętrze dłoni. Pamiętam, że Hugh wypadły z kieszeni jakieś cukierki. Fioletowa torebka z narysowanymi dyniami, które szczerzyły się i pokazywały na coś, czego nie pamiętam. Chciałem się wtedy śmiać. A może płakać? Nie wiem. Chyba Lidia zakryła mi wtedy dłonią usta. Ktoś ciągnął mnie za koszulę w stronę auta, popychał i targał, a ja poddawałem się temu jak posłuszny uczniak. A może to ja sam biegłem?

Nie pamiętam. W moich wspomnieniach jest tylko krew i kora drzewa.

I roześmiane dynie na paczce cukierków.

a/n nie zwracajcie uwagi na kolejność, pozostałe części zostaną wstawione :)

Brawura; #writetober ✔Where stories live. Discover now