Rozdział 17

5.3K 217 28
                                    

Charlotte 6 lat.

Siedziałam na schodach, marząc się w swoich łzach. Co chwilę smarkałam nosem, próbując powstrzymać wypływ wydzieliny.

— Lottie co się stało? — usłyszałam spokojny, chłopięcy głos.

Podniosłam swoje załzawione spojrzenie. Przede mną stał chłopiec o prostych brązowych włosach sięgających mu do ramienia i bystrych zielonych oczach. Był to Sebastian, syn bety naszego stada i najlepszy przyjaciel mojego brata.

Na jego widok, jeszcze bardziej się rozpłakałam.

— Hej, nie płacz — dosiadł się do mnie na schodach.

Pewnie przyszedł odwiedzić Colinsa.

Od płaczu bolała mnie już głowa. Policzki piekły, a oczy szczypały. Nie chciałam, żeby z Colinsem się później ze mnie nabijali, więc starałam się opanować emocje.

— Jeśli będziesz płakać, to nie będzie mógł ci pomóc.

Odetchnęłam parę razy głęboko. Starałam się, powstrzymać płacz. Nie mogłam wyjść na mazgaja.

— Proszę — wyciągnął w moją stronę, opakowanie białych chusteczek. Małym palcami sięgnęłam po jedną i wysmarkałam nos. W tym momencie rozniósł się nieapetyczny dźwięk.

Sebastian odebrał ode mnie zużytą chusteczkę i rzucił ją do kosza na podwórku, trafiając za pierwszym razem.

Ostrożnie odgarnęłam długie włosy z twarzy, które przyczepiły się do mokrych policzków.

Przyciągnęłam nogi do siebie, oparłam podbródek o kolano i wydymałam wargi, patrząc przed siebie.

— To jak Lottie powiesz mi, co się stało? — zapytał przyjacielsko, dając mi kuksańca w bok.

Nie chciałam, żeby Sebastian, tego słyszał i miał o mnie takie zadanie. Szybko podkręciłam głową na nie. Chłopak objął mnie ramieniem, gwałtownie wyciągnęłam powietrze. Pachniał ładnie, jak ściółka w lesie i miód.

— Przecież wiesz, że zawsze ci pomogę, więc nie bądź taka i powiedz, o co chodzi. Obiecuję, że rozprawie się, że wszystkimi, którzy doprowadzili moja słodką Lottie do płaczu — zachęcał mnie. Wiedział, że uwielbiałam komplementy.

Zagryzłam wargę. Nie chciałam o tym mówić Colinsowi, który tylko by pogorszył sprawę. Ufałam, będzie Sebastianowi, niż własnemu bratu. Colins mi często dokuczał, a Sebastian zawsze zmuszał go do tego, żeby go przeprosić. Skoro udało mu się przekonać mojego brata, to może mógłby mi pomóc i w tej sprawie?

— Pani Marry nakrzyczała na mnie, bo przez przypadek wpadłam na wazon w jej sali. Przy całej klasie nazwała mnie niezdarą, powiedziała, że w życiu nie spotkała takiej fajtłapy jak ja. Wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać. Devon stwierdził, że jestem największą fajtłapą w stadzie — dodałam rzewnie. — Ja naprawdę nie chciałam tego zrobić, to był niechcący...— dokańczałam, rozklejając się ponownie.

— No już, przestań płakać. Nie warto dla takich ludzi psuć sobie urody. Nie słuchaj tych gburów, bo mówią bzdury. Przecież nie przyjaźniłbym się z największą fajtłapą w stadzie.

Zatrzymałam płacz, słysząc te słowa.

— Naprawdę?

— Oczywiście, w końcu ja nigdy nie kłamie — odparł poważnie. — Nie martw się, nikomu bezkarnie nie ujdzie obrażanie mojej przyjaciółki, dodał z uśmiechem na ustach. Ja też się lekko uśmiechnęłam.

Był lepszy niż mój brat. Był jak super bohater.

Następnego dnia Pani Marry nie uczula już w szkole, a Devon został przeniesiony do innej klasy.

𝚆𝚘𝚕𝚏 𝙱𝚕𝚘𝚘𝚍 - ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now