Rozdział 16

5.7K 226 56
                                    

Char znowu krzyczała przez sen.

— Błagam, zostaw mnie! — rzucała się na wszystkie strony.

Pomimo ciemności dostrzegłem na jej policzkach krople wody. Serce ścisnęło mi się na tej widok. Ritchie warknął, karząc mi coś zrobić.

~ Pomóż jej, a nie się gapisz! ~

Chciałem. Tak bardzo chciałem, odgonić od niej wszystkie złe rzeczy. Mocno złapałem jej obie ręce dłonią i przygniotłem jej ciało swoim ciężarem. Szamotała się lekko w uścisku.

Na początku myślałem, że to tylko złe sny. Jednak to musiało być jakieś wspomnienie, bo zawsze powtarzała te same słowa. Martwiłem się o nią, ale trzymałem usta zamknięte, licząc, że sama powie mi, kiedy będzie gotowa. Niestety daleko mi było do osób cierpliwych. To już piąty raz w tym tygodniu, więc postanowiłem, że dzisiaj choć trochę pociągnę ją za język.

— Charlie!

— To boli — mamrotała.

— Charlotte!

Potrząsnąłem jej ramieniem.

— Char! — wrzasnąłem głosem Alfy.

Za trzecim razem otworzyła szeroko swoje zielone oczy. Przepełniał je strach i przerażenie. Przełknąłem ślinę. Kto ci to zrobił Char?

Puściłem jej ręce i odsunąłem się, siadając na materacu. Chciałem dać jej przestrzeń.

Moja mate, jak zwykle rozejrzała się po pokoju, a dostrzegając mnie, gwałtownie rzuciła się w moje ramiona.

Przytuliłem mocniej słabe ciało, głaszcząc jej plecy. Pragnąłem posklejać jej, sponiewierane serce. Słyszałem, jak westchnęła głośno. Czułem jej szybkie bicie serca. Ritchie gotował się we wewnątrz mnie, na myśl, że ktoś ośmielił się zaszkodzić naszej mate.

Nie mogłem już wytrzymać z niepewności. Postanowiłem wykorzystać jej stan i to, że jeszcze nie do końca się obudziła. Odsunąłem kobietę lekko od siebie, tak żebym widział jej twarz.

— Char, czy ktoś cię skrzywdził? — to pytanie kosztowało mnie wiele. Stres wypalał moje całe ciało. Dla mnie cisza ciągnęła się w nieskończoność, karząc moje serce.

Kobieta patrzyła się gdzieś w dal, mętnym wzrokiem.

— W watasze mojego brata, oni wszyscy się mnie bali — gdybym nie słuch wilkołaka, pewniej w życiu nie usłyszałbym jej odpowiedzi.

Zmarszczyłem brwi.

Jaka wataha jej brata?

— W jakiej watasze twojego brata, przecież należysz do stada Nicolasa? — Nicolas na sto procent nie jest jej bratem, ponieważ nie mają zbliżonych do siebie zapachów.

Chyba tym jedynym pytaniem, przywołałem świadomość jej zmysłów, bo Char podniosła głowę, a jej spojrzenie pozbyło się zaspania.

— Oczywiście, że tak, mówię jakieś bzdurny, z powodu braku snu. Przepraszam, że cię obudziłam — jej serce znowu przyspieszyło. Gwałtownie podrapała się po nosie. Wiedziałem, że na sto procent kłamie, ale nic już z niej nie wyduszę. Muszę odbyć jutro długą rozmowę z Nicolasem.

— Nic się nie stało.

Charlie.

W sobotę razem z Xavierem udaliśmy się do domu jego babci. Byłam dość podekscytowana na tę wizytę, ale również zestresowana. W końcu jakby nie patrzeć jest to jedna najważniejszych osób w życiu Xaviera, więc chciałam zaskarbić jej sympatię.

𝚆𝚘𝚕𝚏 𝙱𝚕𝚘𝚘𝚍 - ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now