Rozdział 10

7.4K 309 37
                                    

Hej nie było mnie tutaj dwa lata. Nie wiem, czy jeszcze ktokolwiek to czyta, ale jeśli tak to podziwiam za cierpliwość. Dwa lata to dość długi okres czasu, u mnie trochę się pozmieniało, ja i mój styl pisania. Troszeczkę dojrzałam i trochę inaczej patrzę teraz na te historie. Od razu widać, że wcześniej pisało to jakieś dziewczę, które o kontaktach z chłopakiem wiedziała co najwyżej z filmów. Nie wiem, czy komuś z was spodoba się ten rozdział dlatego wstawiam go tak na próbę. Będzie mi miło, jeśli ktoś napisze swoją opinię.

***

Otworzyłam oczy, zastanawiając się, gdzie się znajduje. Dopiero po chwili dotarły do mnie wydarzenia z ostatnich trzech dni. Właśnie minęły dopiero trzy dni, a moje życie zmieniło się o jakieś sto osiemdziesiąt stopni.

Ostrożnie usiadłam na łóżka. Xaviera nie było obok mnie, ale nie ubolewałam z tego powodu. Na poduszce, na której spał leżała karteczka.

Przepraszam, musiałem załatwić sprawy związane z biegiem, wrócę około jedenastej. Nie przemęczaj się za bardzo. Mówię serio, lekarz kazał ci odpoczywać!

- Twój mate.

Oczami wyobraźni widziałam, jak uśmiechał się, przy ostatnich dwóch słowach. Chociaż mi na myśl o nich podchodziła żółci do gardła. Współczułam Xavierowi, że trafił na taką mate jak ja. Tylko przysporzę mu cierpienia.

Ostrożnie wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Szybko załatwiłam swoje potrzeby i zajrzałam do szafy. Alfa wspominał, że moje rzeczy zostały tu przeniesione, więc zamierzałam je dzisiaj rozpakować, ale gdy otworzyłam szafę, moje ubrania były już ułożone równo na półkach. Zupełnie nie tak jak ja je zostawiłam. Zmarszczyłam brwi. Skoro moje rzeczy były już rozpakowane, to dlaczego Xavier dał mi wczoraj, swoją koszulkę nie mówiąc o tym fakcie ani słowa? Kiedy zrozumiałam, że po prostu chciał zaznaczyć teren, poprzez swój zapach, poczułam irytacje, ale sama była sobie winna. Powinnam go o to zapytać, a głupio założyłam, kiedy podał mi koszulkę, że moje rzeczy są niepoukładane.

Szybko założyłam na siebie czarną bluzę z dresami do kompletu. To, że miałam się nie przemęczać, wcale nie znaczyło, że zamierzam cały dzień spędzić w łóżku. Poza tym, od kiedy ja się kogoś słucham?

Poszłam do części kuchennej apartamentu. Miał on otwartą kompozycję. Salon był połączony z kuchnią oraz jadalnią. Było to duże pomieszczenie, z wysokimi oknami, zakończonymi półkolem na końcu. Przebijało się przez nie poranne słońce, które ożywiało kolor orzechowych paneli. Dwie szare kanapy były ustawione naprzeciwko siebie. Pomiędzy nimi stał niski, stolik kawowy, w kolorze ciemnej czekolady. Niedaleko nich w ścianie wyłożonej szarą kostką, mieścił się kominek, w kolorze dopasowany do stolika. Po prawej stronie od komika znajdywało się wejście do kuchni. Wchodziło się do niej przez łuk, w ścianie. Gdyby jednak ktoś decydował nie iść na prawo do kuchni tylko wzdłuż ściany, znalazłby się w pięciokątnej wieży. Parkiet był tam lekko podwyższony, dlatego wchodziło się tam po trzech stopniach. Na środku sceny, postawiono okrągły stół z sześcioma krzesłami. Wszystko w kolorze ciemnobrązowym.

Na blacie w kuchni pod talerzem znalazłam, porcję pięciu naleśników z czekoladą. Nie były do końca wystygnięte, więc szybko je zjadałam, zastanawiając się, czy to Xavier je przygotował? Jakoś ciężko jest mi wyobrazić sobie wielkiego Alfę, tak normalnie smażącego naleśniki.

Z racji tego, że byłam sama, postanowiłam poszukać kluczyka do pokoju Luny. Przeszukiwanie szafek nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Xavier trzymał go w szafce nocnej, obok prezerwatyw. Cóż przynajmniej, dzięki temu odkryciu dowiedziałam się, że tak samo jak ja nie śpieszy mu się mieć potomka.

𝚆𝚘𝚕𝚏 𝙱𝚕𝚘𝚘𝚍 - ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now